Cisza otacza ich od urodzenia. Nie słyszą zbyt wysokich obrotów silnika, ale wyczuwają drgania fotela. Nie słyszą sygnałów karetki, ale wcześniej niż ktokolwiek inny dostrzegają, że trzeba ustąpić jej drogi. - Podręcznikowi kierowcy - mówi ich instruktor.
Andrzej i Darek nie słyszą i nie mówią od zawsze. Ale to nie znaczy, że nie mają nic do powiedzenia. Właściwie nie dają mi dojść do słowa. Opowiadają o swojej pracy, o tym, co musieli zrobić, by dojść do miejsca, w którym są dzisiaj. Marta Jaroń, tłumacz języka migowego, jest ich głosem. Dzięki niej znacznie lepiej rozumiem emocje, które towarzyszą moim rozmówcom.
Obaj pochodzą z Lubelszczyzny. Andrzej ma 49 lat, Darek jest o trzy lata młodszy. Podobne doświadczenia i splot wydarzeń spowodowały, że zostali dobrymi kolegami. A od pewnego czasu pracują razem w tej samej firmie transportowej. Są kierowcami tirów.
Mógł tylko rysować
- To była moja pasja, moje marzenie - mówi Andrzej. - Obserwowałem rolników, podobały mi się ciągniki, obserwowałem też duże auta.
Przez lata mógł jedynie obserwować i rysować auta. Prawo zabraniało osobom głuchoniemym kierowania ciężarówkami, lekarze nie mogli więc wydawać im badań potwierdzających, że są zdolni do zdobycia uprawnień kierowców. W 2018 roku znowelizowano jednak prawo. - Jak tylko dowiedziałem się o zmianie przepisów, od razu zgłosiłem się na kurs prawa jazdy - opowiada.
Do zmiany przepisów przyczyniły się między innymi manifestacje i walka o prawa osób głuchych. Jedna z nich odbyła się w Warszawie w 2014 roku. Wzięło w niej udział kilka tysięcy osób. Protestujący zwracali uwagę, że osoby głuche w Polsce nadal są dyskryminowane, mają wiele problemów komunikacyjnych, a także trudności na rynku pracy.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam