Ministra Przemysława Czarnka ciągle pytają, ile już schudł. Rzadziej o to, jak zamierza rozruszać uwięzionych przed monitorami uczniów. Przyjrzeliśmy się ministerialnemu programowi "Aktywny powrót uczniów do szkół" i temu, jak wygląda ruch w zdalnej edukacji.
Poniedziałek, 22 marca. Tego dnia w Poznaniu świeciło piękne słońce. Joanna Hofman, wychowawczyni trzeciej klasy w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 9, postanowiła to wykorzystać.
- Mamy dziś piękny dzień, podejdźcie, proszę, do okna – zaczęła lekcję ze swoimi trzecioklasistami. - Co widzicie? Jak wam się podoba? Jak się czujecie? – dopytywała.
Każde dziecko widziało jednak coś innego, bo choć uczą się razem, na tej lekcji nie byli w jednej klasie. Tego dnia, jak tysiące innych dziewcząt i chłopców w całym kraju, decyzją rządu wrócili do nauki zdalnej.
Joanna Hofman nie chciała, by do razu siedli przed komputerami, dlatego wysłała ich do okien.
- Początek lekcji, czy to zdalnej, czy normalnej, lubię wykorzystywać na rozruszanie – wyjaśnia. - Oni wtedy mają większą energię, a potem nauka dzieje się już sama – zapewnia.
Gdy dzieci porozmawiały o tym, co dzieje się za ich oknami, nauczycielka zakomenderowała: - A teraz wszyscy wstańcie, podajcie sobie ręce…
Ręce? Ale jak?
- Na zdalnej lekcji widzimy okienka z twarzami uczniów, jedno obok drugiego. Gdy wszyscy wstaną i rozłożą szeroko ręce, te przestają się mieścić w kadrze i wygląda to tak, jakby dzieci chwytały się za ręce już poza nim – zdradza swój sekret Joanna Hofman. Jej uczniowie, zanim zaczną pisać i liczyć, śpiewają albo ćwiczą i tańczą. Bo Hofman uważa, że ruch to podstawa edukacji.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam