Premium

"Wielu zabiło się z miłości, tak jak wielu wyszło z narkotyków"

Zdjęcie: Kobas Laksa

To są historie w jakiś sposób uniwersalne, a jednocześnie działające na wyobraźnię. Historie dramatyczne, często bez szczęśliwego zakończenia - mówi Jan Emil Młynarski. - Spotykamy się tutaj z piosenkami, które mają blisko sto lat, i dla kogoś, kto nie ma świadomości kontekstu historycznego, to może być abstrakcja i zaskoczenie. Tytuły są listą narkotyków, a przecież to niby stare piosenki - dodaje artysta.

- Pierwsza była "Morfina" - piękne polskie tango, później walc pod tytułem "Opium", i kiedy trafiłem na kolejny walc "Kokaina" z 1938 roku, wiedziałem, że muszę szukać następnych "narkotyków" - tłumaczy Jan Emil Młynarski. I żeby nie było wątpliwości - są to autentyczne tytuły i teksty piosenek z lat 30. ubiegłego wieku.

Syn Wojciecha Młynarskiego i Adrianny Godlewskiej urodził się w Warszawie w 1979 roku. Jak sam przyznaje, jego uzależnienie od starych piosenek rozpoczęło się zaledwie 10 lat później, gdy po raz pierwszy sam sięgnął po płytę legendarnego warszawskiego pieśniarza Stanisława Grzesiuka. Dość wcześnie zdecydował też, że swojej namiętności muzycznej nie chce ukrywać przed światem. Pierwszy zespół założył, będąc w piątej klasie szkoły podstawowej, uczył się w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, występował na scenie, która ostatecznie wygrała z edukacją. Do tej drugiej powrócił w wieku 27 lat, choć tym razem już nie w Polsce, a w Nowym Jorku.

W 2009 roku powołał do życia Warszawskie Combo Taneczne, z którym do dziś przywołuje ducha starych piosenek. Muzyk, kompozytor, wokalista i multiinstrumentalista, swoje "uzależnienie" szerzy również w audycjach radiowych. Jednak dopiero teraz, w wieku 44 lat, uznał, że jest gotowy, by stworzyć swój pierwszy sygnowany własnym nazwiskiem album – pod tytułem "Narkotyki". Płyta ukazała się w czerwcu tego roku.

Estera Prugar-Wójcicka: Jak to jest być uzależnionym od starych piosenek?

Jan Emil Młynarski: Na pewno nie jest to uzależnienie destruktywne. Może być jednym z takich uzależnień, które budują, a nie niszczą. U mnie ono trwa już lata i myślę sobie, że nie ma wiele takich uzależnień. Oczywiście, nie jest tak, że jestem uzależniony do tego stopnia, żebym z tego powodu przestał się interesować swoimi dziećmi, więc cały czas odnajduję balans. Natomiast informacja zawarta na tej płycie i jej tytuł mówią o tym, że stare piosenki są dla mnie czymś ważnym, stanowiącym dużą część mojego życia, wyrastają z tradycji, z której się wywodzę i jestem z niej ulepiony, i którą kontynuuję.

"Narkotyki" są typowym albumem koncepcyjnym, czyli takim, na który piosenki zostały dobrane według jednego klucza tematycznego. A przy okazji piosenka "Alkohol i miłość", która otwiera tę płytę i jest jej pierwszym singlem, jest jedyną wesołą, która się na niej znalazła, bo sam raczej wybieram piosenki mocno liryczne.

Fragment teledysku Jana Emila Młynarskiego, pod tytułem "Alkohol i Miłość" z udziałem Ani Rusowicz
Fragment teledysku Jana Emila Młynarskiego, pod tytułem "Alkohol i Miłość" z udziałem Ani RusowiczMystic Production

Jak się wpada w taki nałóg?

Ja wpadłem dość wcześnie, ponieważ stare piosenki zawsze grały w moim domu. Słuchał ich ojciec, wiadomo, ale mama również, podobnie jak dziadkowie z obydwu stron. Akurat tak się złożyło, że znałem tylko ojca mojej mamy i mamę mojego taty, ale wiem z przekazów, że dziadkowie także byli towarzystwem rozmuzykowanym i rozśpiewanym. Dlatego od zawsze jasne było dla mnie, dlaczego moi rodzice też byli w tym tak głęboko. Spora część starych piosenek weszła we mnie jednym uchem zupełnie niepostrzeżenie i dopiero później, po latach, zorientowałem się, że noszę je w sobie.

Natomiast moja osobista relacja ze starymi polskimi piosenkami zaczęła się od Stanisława Grzesiuka (warszawski pisarz, pieśniarz, a z zawodu elektromechanik - red.) i jednej z wielu winylowych płyt, które były w naszym domu. Pamiętam, że któregoś dnia je przerzucałem, było tam wiele wydań tych samych piosenek, ale akurat do tej konkretnej przyciągnął mnie tytuł - "Piosenki warszawskiej ulicy". Zaciekawiło mnie, czym jest ta "warszawska ulica", bo przecież sam cały czas rozbijałem się z kolegami po podwórku pod koniec lat 80. Włączyłem ten winyl i koniec – kamień w wodę, przepadłem.

Ile miałeś wtedy lat?

Około dziesięciu.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam