Premium

Gdy problemem jest ulotka do leku, rozkład autobusów, mapka z pogodą... Kim są współcześni analfabeci?

Zdjęcie: Shutterstock

Czytają z wypiekami o niepożądanych odczynach poszczepiennych, ale przerasta ich połączenie liczb z opisami. Rozumieją, czym są straszne konsekwencje, ale już nie potrafią oszacować skali zjawiska. I gdy cieszymy się wynikami naszych nastolatków w badaniu PISA, zapominamy, że tysiące dorosłych Polaków męczy się nie tylko z medycznymi ulotkami, ale nawet z rozkładami autobusów. 

Co poszło nie tak? Problem zaczyna się w domu, w szkole. Z badań PISA, na które się oglądamy, wynika, że co siódmy 15-latek nie ma wystarczających umiejętności czytelniczych.

CZYTAJ WIĘCEJ O EDUKACJI: #BEZPRZERWY. ROK SZKOLNY Z TVN24

- Analfabetyzm? Mamy w Polsce taki problem w 2021 roku? - dziwią się znajomi, gdy mówię, o czym piszę. Gdy pytam, co im się z tym słowem kojarzy, odpowiadają: "chłop pańszczyźniany", "biedne dzieci w krajach globalnego Południa", "trzy krzyżyki zamiast podpisu". Nic o Polsce w 2021 roku.

Tymczasem z dużym prawdopodobieństwem tak oni, jak i czytelnicy tego tekstu codziennie spotykają analfabetów. Tych funkcjonalnych (nie mylić z wtórnymi czy cyfrowymi). Którzy co prawda potrafią się podpisać i odkodować słowo (czasem robią to, dukając pod nosem sylaby, ale nierzadko czytając – na pierwszy rzut ucha - szybko i sprawnie), tylko... Problem polega na tym, że nie rozumieją tego, co przed chwilą przeczytali. Męczą się nad wykresami, urzędowymi drukami, instrukcjami obsługi. Osoby te bowiem mogą mieć problem nawet z odczytaniem rozkładu jazdy pociągów czy mapki pogodowej.

I myliłby się ten, który łączyłby ten problem z wykształceniem - analfabetą funkcjonalnym może być nawet osoba z tytułem magistra.

Jak to w ogóle możliwe? I to w rozwiniętym kraju w środku Europy? Szukamy odpowiedzi 8 września, w Międzynarodowy Dzień Alfabetyzacji.

Co naprawdę skończyło się w 1953 roku?

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam