Firmy zaangażowane w projekt Nord Stream 2 rozmawiają z przedstawicielami niemieckich ministerstw i Unią Europejską w sprawie "ogólnego pakietu strategicznego" – pisze niemiecki tygodnik "Der Spiegel". Pakiet miałby w większym stopniu uwzględniać interesy amerykańskie i ukraińskie. Celem konsorcjum Nord Stream 2 jest ukończenie gazociągu do końca tego roku.
Rosyjska barka Fortuna niedawno wznowiła układanie rur na dnie morza, ale złe warunki atmosferyczne zmusiły ją do wstrzymania prac.
"Pogoda zatrzyma budowę Nord Stream 2 tylko na krótko, prace mają zostać wznowione już w przyszłym tygodniu. Konsorcjum jest zdecydowane zakończyć wielomiliardowy projekt. I mało kto wątpi, że tak właśnie sprawy się potoczą" – wskazuje niemiecki tygodnik.
Projekt o wartości 9,5 mld euro przewiduje stworzenie podmorskiego gazociągu z Rosji do Niemiec o długości 1200 km.
Rozmowy o pakiecie
Według tygodnika, "od pewnego czasu firmy zaangażowane w projekt oraz dyrektor zarządzający Nord Stream 2 Matthias Warnig przygotowują się do współpracy z właściwymi ministerstwami, takimi jak Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Federalne Ministerstwo Gospodarki, a od kilku dni również z Urzędem Kanclerskim". "Nadszedł czas, aby zakończyć pracę" – cytuje "Spiegel" wysokiego rangą menedżera konsorcjum.
"Pierwotnie konsorcjum chciało rozpocząć działalność jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Ale to mogło zrazić nowo wybranego prezydenta USA Joe Bidena. Niemiecki rząd i spółka Nord Stream 2 chciały uniknąć tego afrontu. Mają cichą nadzieję, że być może łatwiej będzie rozmawiać o kontrowersyjnym projekcie z nową administracją USA niż z administracją (Donalda) Trumpa. Przedmiotem dyskusji jest rodzaj ogólnego pakietu strategicznego, który mógłby również zadowolić Amerykanów. Rozważania i rozmowy na ten temat trwają już od kilku dni" – podaje w piątek portal tygodnika "Der Spiegel".
W spotkaniach mają brać udział "transatlantyści" – tacy jak były przewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmar Gabriel, a także przedstawiciele odpowiednich ministerstw i UE. Brane pod uwagę propozycje obejmują "zarówno automatyczne wyłączanie dostaw gazu w przypadku złamania przez Rosję praw człowieka lub prawa międzynarodowego, jak i międzynarodowe partnerstwo energetyczne". Przede wszystkim mają w większym stopniu uwzględniać interesy amerykańskie i ukraińskie.
Obawy Ukrainy
Ukraina obawia się, że po zakończeniu budowy gazociągu przez jej sieć tranzytową do Europy będzie mogło być tłoczone znacznie mniej rosyjskiego gazu niż obecnie. Dzięki temu gaz w Europie byłby tańszy, ale Ukraina straciłaby przychody liczone w miliardach dolarów.
"Rosja, która oskarża Ukrainę o to, że od lat nie inwestuje żadnych pieniędzy w wadliwy i częściowo nieszczelny system rurociągów, obiecała płatności do 2024 roku. Ponadto, zgodnie z planem, Berlin mógłby zaproponować Kijowowi produkcję ekologicznego wodoru dla Niemiec" – informuje "Spiegel".
"Amerykanie chcą eksportować więcej skroplonego gazu ziemnego (LNG) ze swoich kontrowersyjnych z ekologicznego punktu widzenia pól frackingowych. Niewykluczona jest budowa specjalnego terminalu w Niemczech o wartości 1 mld euro, do którego mogłyby cumować tankowce z LNG z USA. Kwestią otwartą pozostaje, czy administracja Joe Bidena zamierza skorzystać z tych propozycji rozmów i tolerować projekt gazociągu" – pisze "Spiegel." Wszystkie kontakty są na wczesnym etapie – twierdzą źródła rządowe, na które powołuje się tygodnik.
Co zrobią Amerykanie?
Zainteresowane strony "oczekują w nadchodzącym tygodniu pierwszych wskazówek, w jaki sposób nowa administracja USA może podejść do tej sprawy. Wtedy Amerykanie mogliby przedstawić jedno z regularnych sprawozdań na temat statusu środków sankcyjnych. Z treści i zaleceń można by wywnioskować, co planuje (Joe) Biden".
Ned Price, rzecznik Departamentu Stanu USA, na początku lutego oświadczył, że Stany Zjednoczone będą monitorować aktywność, która miałaby na celu dokończenie budowy gazociągu Nord Stream 2. Podkreślił, że jeśli prace będą kontynuowane, to Stany Zjednoczone podejmą decyzję w sprawie sankcji. W trakcie konferencji prasowej Ned Price nazwał także Nord Stream 2 "złym projektem".
Kiedy w grudniu 2019 roku administracja Donalda Trumpa nałożyła sankcje na firmy uczestniczące w budowie NS2, inwestorzy nie pozostali bezczynni. Szef rurociągu przeniósł rosyjski sprzęt na Morze Bałtyckie. Chociaż jednostki rosyjskie są mniejsze i wolniejsze niż te wycofane z powodu sankcji, powinny być w stanie wypełnić lukę w ciągu kilku miesięcy, przy dobrej pogodzie.
Dlatego konsorcjum Nord Stream 2 "nawet bardziej niż groźby (sankcji) ze strony Stanów Zjednoczonych niepokoi, że rząd federalny może wycofać swoje dotychczasowe wsparcie. Albo pod naciskiem politycznym niektórych krajów UE, które chcą sankcji na (Władimira) Putina w postaci wstrzymania budowy rurociągu, albo dlatego, że większość parlamentarna zmieni się w wyborach federalnych jesienią, a Zieloni będą mogli zasiąść przy rządowym stole (partia ta od dawna konsekwentnie protestuje przeciwko budowie rurociągu - red.)".
"Dlatego Nord Stream 2 przyspiesza. Celem jest ukończenie gazociągu do końca roku" – pisze "Der Spiegel".
"To podarowanie Rosji kolejnego instrumentu szantażu"
Budowie rosyjsko-niemieckiego gazociągu ostro sprzeciwiają się również Polska, państwa bałtyckie, a także USA. Krytycy Nord Stream 2 wskazują, że projekt ten zwiększyłby zależność Europy od rosyjskiego gazu oraz rozszerzyłby wpływ Kremla na politykę europejską.
W ocenie premiera Mateusza Morawieckiego "to inwestycja, która szkodzi europejskiej solidarności". "Jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy i jednego z jej największych sąsiadów – Ukrainy. Budowa rurociągu to podarowanie Rosji kolejnego instrumentu szantażu. To dowód słabości, a nie siły europejskiej polityki" – podkreślił szef polskiego rządu we wpisie na Facebooku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream 2 / Igor Kuznetsov