Siedem i pół tysiąca mieszkańców indonezyjskiej wyspy Rempang ma czas do końca miesiąca na wyprowadzenie się z domów, by zwolnić teren pod budowę chińskiej fabryki szkła i "Eco City" – informuje w czwartek portal telewizji Al-Dżazira. W ubiegłym tygodniu doszło do starć protestujących mieszkańców z policją.
Mieszkańcy indonezyjskiej wyspy Rempang od tygodni protestują przeciwko przymusowej relokacji z terenu, na którym indonezyjski rząd planuje budowę wartej wiele miliardów dolarów chińskiej fabryki szkła, będącej główną częścią planowanego "Eco City". Rempang jest jedną z trzech głównych wysp tworzących indonezyjską prowincję Riau, zamieszkałą przez co najmniej 7500 osób, z których wiele wywodzi się z rdzennej ludności malajskiej. Wyspa jest bogata w piasek kwarcowy, niezbędny w produkcji szkła.
Kontrowersyjna chińska inwestycja
Inwestycja realizowana jest we współpracy z chińskim przedsiębiorstwem Xinyi Glass – największym na świecie producentem szkła i paneli słonecznych. Dżakarta uzyskała deklarację inwestycji w wysokości 11,5 mld USD od strony chińskiej na budowę fabryki podczas wizyty prezydenta Indonezji Joko Widodo w Chinach w lipcu. Według indonezyjskich urzędników państwowych fabryka stworzy ok. 35 tys. miejsc pracy. Z kolei inwestycja "Eco City" została sklasyfikowana przez rząd jako projekt o "strategicznym znaczeniu narodowym", co oznacza, że zgodnie z krajowymi przepisami jego realizatorzy są uprawnieni do przejęcia terenów. Władze dały mieszkańcom czas do 28 września na opuszczenie swoich domów. Wysiedlone rodziny zgodnie z prawem w ramach rekompensaty mogą liczyć na 500 m kw. ziemi lub przeprowadzkę do wybudowanych przez rząd domów oddalonych o ok. 60 km w głąb lądu. Jednak organizacje broniące praw człowieka twierdzą, że mieszkańcy Rempang są nadal chronieni przed eksmisją na mocy innych przepisów prawa.
Krytycy decyzji rządu twierdzą, że oferta finansowa jest niewystarczająca, a mieszkańcy, z których wielu utrzymuje się z morza, sprzedając lokalnie złowione ryby, kraby, krewetki i inne owoce morza, odmawiają wyprowadzki. - Społecznościom grozi utrata domów, kultury i środków do życia. Relokacja i rekompensata mają jedynie wartość ekonomiczną i nie mogą zastąpić zbiorowej pamięci i tożsamości mieszkańców wioski jako rdzennych mieszkańców - powiedział Arifin Jaynal Ylbhi, rzecznik Indonezyjskiej Fundacji Pomocy Prawnej (YLBHI).
Protestujący walczą z policją
Protesty rozpoczęły się 11 września, kiedy po początkowo pokojowej manifestacji blisko tysiąc demonstrantów starło się z policją i wojskiem w wielu miejscach w prowincji. Policja, która użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego, została oskarżona o użycie nadmiernej siły. Dziesiątki osób zostały aresztowane – informowała agencja AFP. Jak pisze Al-Dżazira, mieszkańcy są zdesperowani, by zostać. Nie wiadomo, co się stanie, jeśli nie opuszczą domów z własnej woli do końca miesiąca. Jeden z mieszkańców o imieniu Hendra powiedział, że odmawia wyprowadzenia się z rodzinnego domu za wszelką cenę. - Jestem gotów umrzeć, jeśli będę musiał – wyznaje w rozmowie z Al-Dżazirą.
Źródło: PAP