Aż 88 godzin musi spędzić w pracy Wenezuelczyk, by pozwolić sobie na zakup kilograma kurczaka. Hiperinflacja, która nęka południowoamerykański kraj spowodowała, że w ciągu ostatniego roku drastycznie wzrosły ceny żywności. To nie jedyny problem z którym zmaga się Wenezuela. Kraj opuszcza coraz więcej obywateli między innymi w wyniku rosnącej przemocy.
- Nie ma innego przykładu takiego krachu kraju w ciągu ostatnich 20 lat, który byłby całkowicie zawiniony przez władzę - ocenia Maciej Stasiński z "Gazety Wyborczej", komentator TVN24 BiS.
Komentator TVN24 BiS podkreśla, że "Wenezuela, kilkunastu latach rządów Hugo Chaveza i Nicolasa Maduro, nie jest już właściwie gospodarką, tylko jest szybem naftowym, który wyciąga spod ziemi surową ropę, surową ropę sprzedaje i nie ma nic innego do sprzedania, a wskutek tego, że ceny ropy spadły to ten rząd nie ma na import niczego".
Wzrost cen żywności
Jak napisał hiszpański dziennik "El Pais", w maju ubiegłego roku Wenezuelczyk z minimalnym wynagrodzeniem musiał spędzić prawie cały dzień w pracy (7 godzin i 24 minuty) aby zarobić na zakup kilograma kurczaka. Galopująca inflacja jeszcze pogłębiła ten problem. Teraz, aby zarobić na kilogram kurczaka, pracownik musi spędzić w pracy aż 88 godzin.
W 2014 roku osiem na dziesięć wenezuelskich rodzin kupowało jednego kurczaka tygodniowo. Teraz może sobie pozwolić na to jeszcze mniej rodzin, bo zaledwie trzy na dziesięć.
Na pół kilograma kawy Wenezuelczyk z minimalnym wynagrodzeniem musi pracować 79 godzin, na pół kilograma soczewicy - 20 godzin. Godzinę krócej musi pracować Wenezuelczyk, żeby kupić ananasa, a 18,5 godziny potrzebuje na zakup kilograma ziemniaków.
To właśnie żywność postrzega się jako jeden z głównych wskaźników upadku wenezuelskiego systemu gospodarczego.
- Żywność stała się narzędziem polityki - ocenił w TVN24 BiS prof. Lech Miodek, publicysta "Przeglądu", były dyplomata.
"El Pais" zwróciło uwagę, że wzrost cen nasilił się po dojściu do władzy Nicolasa Maduro w 2013 roku. Urzędujący prezydent wygrał niedzielne wybory i będzie sprawował swój urząd do 2025 roku.
Problem z dostawami
Anna Ayuso z Centrum Spraw Międzynarodowych w Barcelonie w rozmowie z "El Pais" podkreśliła, że problem dodatkowo potęguje ogromna zależność od importowania żywności z innych krajów. - Sytuacja jest katastrofalna, ponieważ kraj nie ma wystarczającej ilości pieniędzy i ludzie nie mają co jeść - powiedziała.
- Wenezuela nie importuje żywności, bo nie ma na to pieniędzy - podkreślił w rozmowie na antenie TVN24 BiS Maciej Stasiński z "Gazety Wyborczej". Jak dodał, obecnie kraj ten "produkuje zaledwie 20 procent żywności, której potrzebuje".
Nie lada wyzwanie
Opisanie sytuacji w Wenezueli na podstawie obiektywnych danych to nie lada wyzwanie. Jak wskazał Miguel Santos z Uniwersytetu Harvarda, od kilku lat kraj ten traci na przejrzystości danych publicznych.
- Od 2015 roku inflacja jest oparta na szacunkach osób trzecich i niezależnych, w tym Zgromadzenia Narodowego Wenezueli, ponieważ bank centralny nie publikuje oficjalnych danych z trzech lat dotyczących budżetu, inflacji oraz PKB - wskazał w rozmowie z hiszpańską gazetą.
Hiperinflacja skłania administrację do częstej zmiany poziomu płacy minimalnej, ale wciąż nie wystarcza to na zakup podstawowych produktów. Tylko w tym roku prezydent Maduro zdecydował się trzykrotnie podnieść minimalne wynagrodzenie. Według Bloomberga, inflacja w Wenezueli w ciągu roku przyspieszyła o prawie 4 tysiące procent.
Spadek produkcji ropy
Spada również produkcja ropy. Zgodnie z danymi OPEC, Wenezuela ma największe rezerwy ropy naftowej na świecie, a od 2014 roku produkcja zmniejszyła się prawie o połowę. Z danych OPEC wynika, że w 2018 roku produkcja ropy w Wenezueli spadła do 1,59 mln baryłek dziennie, podczas gdy w 2014 roku było to 2,93 mln baryłek.
Wenezuelczycy opuszczają kraj
Do tego dochodzi przemoc. Caracas, stolica Wenezueli, jest drugim najbardziej niebezpiecznym miastem na świecie, które ustępuje w tym względzie tylko Los Cabos w Meksyku. W pierwszej dziesiątce, na 9. pozycji, znalazło się także inne wenezuelskie miasto - Guayana.
Liczba zabójstw w kraju w latach 1995-2017 wzrosła czterokrotnie, a bezkarność przestępców jeszcze pogarsza ten problem. Według danych zebranych przez Amnesty International, w 2015 roku odnotowano ponad 11 tysięcy skarg dotyczących przestępstw i naruszeń praw człowieka. Tymczasem wszczęto zaledwie 77 postępowań.
W takich okolicznościach coraz więcej Wenezuelczyków decyduje się na opuszczenie ojczyzny i przenosiny do pobliskiej Kolumbii. Dużą część emigracji stanowią również Stany Zjednoczone i Hiszpania.
Jak wynika z danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, w 2017 roku za granicą mieszkało ponad 1,6 mln Wenezuelczyków. Dla porównania w 2015 roku było to ok. 697,5 tys., zaś w 2010 - 556,6 tys. osób.
Zapaść gospodarcza nastąpiła równolegle do wenezuelskiego systemu instytucjonalnego. - System demokratyczny został zastąpiony przez coś na kształt hegemonii - ocenił w "El Pais" Manuel Hidalgo, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Karola III w Madrycie. Jak dodała Anna Ayuso, niska frekwencja w ostatnich wyborach jest oznaką utraty zaufania do instytucji.
Amerykański think tank Freedom House w swoim najnowszym raporcie poinformował o pogorszeniu systemu między innymi w wyniku "poważnych nieprawidłowości" przy organizacji wyborów, "twardych" rządowych represji względem demonstrantów, w których - jak wskazano - zginęło ponad 100 osób a 1,9 tys. zostało rannych.
Autor: mb//sta / Źródło: El Pais, TVN24 BiS