Problemy z dostępnością węgla w Polsce nasilają się. - Jest panika i ona jest w szczególności w Polsce północnej i wschodniej - mówił w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa. Jak tłumaczył, samorządowcy już dwa lata temu alarmowali rząd o złej sytuacji ciepłownictwa, ale niewiele zostało zrobione. Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla zwracał uwagę, że "w tej chwili wiele składów jest pustych". - Węgla krajowego, niestety, nie widać nigdzie - dodał.
Choć do zimy zostało jeszcze trochę czasu, to ciepłownie w całym kraju już mają kłopoty. Wszystko przez braki węgla, który na dodatek jest rekordowo drogi. Dla mieszkańców oznacza to jedno - podwyżki, które mogą sięgnąć nawet kilkudziesięciu procent. Taka sytuacja dotyczy miejscowości w różnych częściach kraju.
- Jest panika i ona jest w szczególności w Polsce północnej i wschodniej, gdzie większość samorządów, przedsiębiorstwa energetyki cieplnej były, są uzależnione od węgla, który był importowany z Rosji. Tam ten problem może być największy - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa i sekretarz Związku Miast Polskich.
- Są duże obawy przed okresem jesienno-zimowym, bo przede wszystkim jest brak surowca, a jeśli on nawet będzie, to będzie bardzo drogi i spółki ciepłownicze będą musiały płacić nawet czterokrotnie więcej za węgiel niż dotychczas. To oczywiście przełoży się na taryfy, a więc ten odbiorca w postaci mieszkańca zapłaci znacznie więcej niż dotychczas i to będzie zjawisko, które będzie miało charakter powszechny. Nikt przed tym nie ucieknie, natomiast trzeba też mieć tą świadomość, że dzisiaj tego surowca w wielu przypadkach nie ma, a nawet jeżeli on się pojawi, to spółki ciepłownicze są w tak dramatycznej sytuacji finansowej, że może ich nie być stać na zakup tego węgla - dodał.
W ocenie Kosińskiego "problem nie zaczął się teraz w wyniku agresji Rosji na Ukrainę". - Tylko problem powstał znacznie wcześniej. My jako samorządowcy już 2 lata temu informowaliśmy rząd, premiera Morawieckiego, że polskie ciepłownictwo jest w głębokim kryzysie, a jest to związane z zakupem praw do emisji CO2, które w 100 procentach trafiają do budżetu państwa - powiedział prezydent Ciechanowa.
Jego zdaniem "te pieniądze nie poszły w całości, nawet w większości, na transformację energetyczną, czyli odchodzenie od węgla i stosowanie innych alternatywnych paliw".
"Węgla krajowego nie widać nigdzie"
Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla wskazywał, że zwykle "sierpień i wrzesień to miesiące wzmożonej sprzedaży, tuż przed sezonem grzewczym". - Składy przygotowując się do tego okresu, gromadzą zapasy i zwykle czerwiec, lipiec, to jest moment taki, kiedy te składy są wypchane węglem w stopniu maksymalnym. W tej chwili wiele składów jest pustych, te, na których jest węgiel, to jest na nich węgiel drogi, importowany. Węgla krajowego, niestety, nie widać nigdzie - powiedział Horbacz.
- Wynika to przede wszystkim z wprowadzonego i obowiązującego od 16 kwietnia (2022 - red.) embarga na węgiel z Rosji. Stało się to dość nagle, w związku z czym dostawy węgla ze Wschodu zostały zatrzymane - wyjaśnił gość "Faktów po Faktach" w TVN24. Horbacz dopytywany, przyznał, że rząd nie konsultował decyzji o embargu. - Dystrybutorzy węgla nie byli pytani. Wtedy retoryka była taka, że ktokolwiek w tamtym momencie przeciwstawiłby się embargu, to byłby nazwany pewnie ruską onucą, czy ruskim agentem - zauważył.
Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla podkreślił, że "embargo faktycznie wywołało dużą szkodę na krajowym rynku, praktycznie wywróciło go do góry nogami, dlatego że 80 procent z 10 milionów ton, które Polska importowała pochodziło właśnie z tamtego kierunku". - Pozostałe kilkanaście procent pochodziło z Kazachstanu, gdzie Rosja w ramach odwetu za nasze embargo, zablokowała tranzyt węgla kazachskiego do Polski. W związku z czym cała granica wschodnia jest praktycznie bezużyteczna w tym momencie, jeśli chodzi o dostawy węgla - wyjaśnił Horbacz.
- Pozostają nam tylko porty, a tam słyszymy jakie są problemy. Oczywiście węgiel na świecie można kupić w tym momencie, w bardzo już wysokich cenach, natomiast pozostaje problem przepustowości portów, rozładunku statków - dodał.
Ile węgla w Polsce może zabraknąć?
Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla szacuje, że w skali kraju do końca roku, braki węgla mogą sięgnąć 4-6 mln ton. - Załóżmy, że mówimy o 4 milionach ton, to według naszych szacunków 2,5 miliona, to będzie brak w sektorze odbiorców indywidualnych. Pozostała część, to będzie brak w sektorze ciepłowniczym i energetycznym. To przekłada się w przypadku sektora komunalno-bytowego na 25-27 procent rynku, natomiast w sektorze ciepłownictwa i energetyki będzie to do 10 procent - powiedział Łukasz Horbacz.
- Te 25 procent, to przekłada się na 15 milionów odbiorców ciepła systemowego w skali całego kraju, więc ten odbiorca jest naprawdę potężny. Jeżeli do jednej czwartej tylko z tej grupy nie trafi węgiel, surowiec, paliwo, to będziemy mieli naprawdę bardzo realne problemy - wskazał Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
Horbacz powiedział, że "jest dość pozytywnie zaskoczony wyraźnym wzrostem w ostatnich dwóch miesiącach importu przez porty. Jest on wyższy niż nasze wcześniejsze oczekiwania".
- Ryzyko jakie pozostaje jednak, nawet, gdyby udało się ten węgiel przywieźć do kraju, jeżeli chodzi o wolumeny, to pozostają wąskie gardła w postaci logistyki. Czasu już jest niewiele, a te miliony ton trzeba rozwieźć po kraju, gdzie już nawet w tej chwili są problemy z płynnym wjeżdżaniem i wyjeżdżaniem pociągów z węglem z portów. Brakuje przepustowości na węzłach kolejowych - wskazał prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Konsekwencje wprowadzenia maksymalnej ceny węgla
Łukasz Horbacz zwrócił też uwagę na negatywne skutki wprowadzonej ustawy, która zakładała wprowadzenie maksymalnej ceny za jedną tonę węgla sprzedawanego gospodarstwom domowym w kwocie nie wyższej niż 996,60 zł. Jak mówił, problem polega na tym, że oprócz tego, że brakuje węgla, to "jeszcze przez ostatnie dwa miesiące sprzedaż węgla była praktycznie wstrzymana, to znaczy kupujący wstrzymali się z zakupami w oczekiwaniu na obiecany węgiel w cenie 996 złotych".
- Wiemy już, że ten projekt nie doszedł do skutku, natomiast ma on bardzo poważne reperkusje. Klienci powstrzymali się z zakupami, co logiczne, obiecano im tani węgiel, w związku z czym składy węgla nie towarowały się w takim stopniu w jakim mogłyby. Oczywiście nie miały możliwości towarować się węglem krajowym, bo jego jest już zupełnie mało. Natomiast nie towarowały się również węglem importowanym, dlatego że jest on drogi, nie wiedziały, czy za chwilę nie będą tym drogim węglem musiały konkurować z jakimś dotowanym węglem. W związku z czym także prywatni importerzy na jakiś czas powstrzymywali się od zakupów, od importu statków z węglem, co tak naprawdę kończy się tym, że mamy tą skumulowaną falę popytu, która za chwilę ruszy na składy opału i jeszcze mniejszą podaż niż moglibyśmy mieć, gdyby wszystko przebiegało normalnie - wskazał gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24