W marcu 2023 roku padł miesięczny rekord liczby ogłoszonych upadłości konsumenckich, drugi pod tym względem był maj. - Nie powinno być zaskakujące to, że upadłości konsumenckich przybywa. Tutaj nie tylko sytuacja ekonomiczna ma znaczenie, ale rośnie również świadomość, że jest takie wyjście z pułapki zadłużenia - komentuje ekonomista Michał Kisiel z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Dr Michał Kisiel zapytany o to, czy dwa rekordowe wyniki liczby ogłoszonych upadłości (marzec - 2016 i maj - 1827), to jest coś, co powinno budzić niepokój, zauważa w rozmowie z TVN24, że z trendem wzrostowym mamy do czynienia od dawna, "a więc można powiedzieć, że to mieści się w tym, co obserwowaliśmy przez lata".
- Natomiast w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z raczej wyjątkową sytuacją, gdy liczba upadłości była mniejsza niż rok wcześniej. Po części to zależało prawdopodobnie od zmian proceduralnych, które zaszły po stronie tego procesu, bo wdrożono elektroniczne rozwiązanie w postaci Krajowego Rejestru Zadłużonych, co jak mówią prawnicy wydłużyło proces w niektórych przypadkach, a więc się nieco przeciągnęły sprawy upadłościowe, co wpłynęło na statystyki - tłumaczy ekonomista.
Dodaje przy tym, że przyrost upadłości konsumenckich nie powinien być zaskoczeniem. - Tutaj nie tylko sytuacja ekonomiczna ma znaczenie, ale rośnie również świadomość, że takie wyjście z pułapki zadłużenia jest. Nie wszyscy byli świadomi, że takie możliwości istnieją - powiedział.
Upadłość konsumencka "ostatnią deską ratunku"
Ekonomista, tłumacząc na czym polega proces upadłości konsumenckiej, wskazuje, że "można powiedzieć, że to jest ostatnia deska ratunku". Należy pamiętać bowiem o tym, że pozostawi ona trwały ślad w naszej historii finansowej, a więc jeśli będziemy w przyszłości starali się o zaciągnięcie kredytu hipotecznego, to trzeba będzie się liczyć na przykład z żądaniami dodatkowych zabezpieczeń albo wręcz z odmową.
- Druga sprawa to oczywiście sytuacja majątkowa. W skrócie upadłość konsumencka polega na tym, że tracimy wszystko co posiadamy, poza drobnymi wyjątkami. Można powiedzieć, że likwidacji ulega cały majątek, a później w większości przypadków musimy jeszcze przez kilka lat realizować coś, co nazywane jest planem spłaty, a więc to, co wypracujemy rozdzielane jest pomiędzy wierzycieli. To okres takiego finansowego czyśćca, który też jest tak naprawdę ograniczeniem pewnych swobód, które mamy jako konsument. Jest to zdecydowanie nieprosta, nieprzyjemna droga - tłumaczy Kisiel.
W wyjątkowych przypadkach planu spłaty nie ma
Wskazuje, że w Prawie upadłościowym przewidziano pewną ścieżkę dla osób, które znalazły się dramatycznej sytuacji i nie ma w ich przypadku szans na poprawę, gdy nie będą w stanie spłacać swoich zobowiązań.
- Jest możliwe takie rozwiązanie, że po ogłoszeniu upadłości konsumenckiej następuje likwidacja majątku, a także od razu umorzenie pozostałych długów. W większości takich przypadków dramatycznych to, co dłużnik ma, nie wystarczy, aby pokryć długi oczywiście, a więc już po likwidacji majątku pozostają pewne zobowiązania i można je automatycznie, od razu, bez realizacji planu spłaty umorzyć - wskazuje.
- Ta ścieżka była wcześniej i ona jest przewidziana do takich przypadków, gdy mamy na przykład nagłe inwalidztwo, brak zdolności do pracy, a więc sytuację, która nie rokuje szans na jakąkolwiek poprawę. Z drugiej strony są na przykład ścieżki dla tych, którzy mogą z trudnej sytuacji finansowej samodzielnie się wydostać, a więc warunkowe umorzenie zobowiązań - dodaje Kisiel.
Jak dochodzi do upadłości konsumenckiej?
Ekonomista pytany o to, czy istnieje jakiś powtarzający się scenariusz dochodzenia do upadłości konsumenckiej odpowiada, że w większości przypadków mamy do czynienia ze schematem pułapki zadłużenia. Polega on na tym, że mamy zobowiązanie, którego nie jesteśmy w stanie przejściowo spłacać, na przykład z powodu utraty pracy, i zaciągamy kolejne zobowiązania, by pozostać na powierzchni.
- Na przykład nie mamy pieniędzy na spłatę raty kredytu hipotecznego i korzystamy z limitu w karcie kredytowej, by spłacać kredyt hipoteczny. Pułapką zadłużenia nazywa się to dlatego, że już w tym momencie spłacamy droższym kredytem tańszy kredyt. Nasza sytuacja się dramatycznie pogarsza i będziemy musieli sięgać po kolejne, coraz mniej korzystne, coraz droższe źródła pieniądza praktycznie utrudniając sobie wyjście z pułapki - wskazuje Kisiel.
Ekonomista dodaje, że u dłużnika często jest przekonanie, "uzasadniona nadzieja", że sytuacja z jaką ma do czynienia jest przejściowa i za 3-6 miesięcy wszystko wróci do normy.
- Tymczasem w ciągu kilku miesięcy można pogorszyć tak swoją sytuację, że wyjście z tej pułapki zajmie parę lat. Myślę, że to jest też przyczyna, dla której warto zalecić posiadanie poduszki finansowej, a więc choćby skromnych oszczędności, ale pozwalających przeżyć, pokryć wydatki gospodarstwa domowego, przez trzy miesiące. To nas chroni przed takimi niebezpieczeństwami typowymi dla początkujących dłużników - wskazuje.
Za wcześnie by mówić o efektach
Na razie trudno powiedzieć, jak wygląda życie osób, które ogłosiły upadłość konsumencką i czy udaje im się wyjść na prostą.
- Dlatego, że 10 lat temu upadłość konsumencka w Polsce faktycznie była fikcją. Można powiedzieć, że nikt nie miał dostępu do takiego rozwiązania i tak naprawdę nowy rozdział dla upadłości konsumenckiej to jest rok 2020. Wtedy w marcu, przypadkiem zbiegło się to z początkiem pandemii, weszła w życie nowelizacja Prawa upadłościowego, która rzeczywiście otworzyła drogę do upadłości konsumenckiej każdemu. Myślę, że dopiero po pewnym czasie będziemy mogli mówić, jakie są skutki tego. Za krótka jest historia tej instytucji, by opisywać sytuację poszczególnych dłużników i jak ona się sprawdziła. Na to jeszcze przyjdzie czas -stwierdza Kisiel.
Pytany o przykłady z innych krajów ekonomista zauważa, że w USA można zaobserwować zjawisko istnienia "pewnej dosyć wąskiej grupy", która korzysta "z upadłości konsumenckiej w sposób strategiczny" i wykorzystuje lukę w prawie. Takie osoby wykorzystują możliwości, które daje rozwinięty rynek kredytowy, popadają w kłopoty i powtarzają tę sytuację.
- Natomiast w Polsce tego efektu na razie nie widać. Przy każdej dyskusji nad upadłością konsumencką pojawiały się argumenty, że poluzowanie warunków doprowadzi do tego, że Polacy będą masowo ogłaszać upadłość konsumencką. Natomiast wniosek jest taki, że to rozwiązanie jest wykorzystywane z umiarem, faktycznie jako ostatnia deska ratunku. Na razie nie widać, by było nadużywane. Wręcz przeciwnie myślę, że spora grupa dłużników gdzieś tam jeszcze nie jest świadoma, że istnieje takie rozwiązanie i że mogliby zacząć z czystą kartą - stwierdza gość TVN24.
Upadłość konsumencka a mieszkanie
Upadłość konsumencka uwalnia od długów, ale w jej wyniku tracimy niemal wszystko. Także mieszkanie, jeśli posiadaliśmy jakieś na własność. Czy to oznacza, że lądujemy wówczas na bruku?
- Jeśli mamy mieszkanie, to syndyk wydziela z masy upadłościowej, ze sprzedaży tej nieruchomości, kwotę, która pozwala wynająć mieszkanie w miejscowości, w której do tej pory mieszkaliśmy na okres od 12 do 24 miesięcy. Bierze się średnią stawkę czynszu w danej miejscowości i ustala się jej wielokrotność. Można powiedzieć, że nie tyle wypadamy na bruk, co mamy zapewnione środki na pewien czas. Jednak jest to naprawdę krótki okres, często krótszy niż wynosi okres realizacji planu spłaty - podsumowuje Michał Kisiel.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Michael715/Shutterstock