We wtorek rząd przyjął założenia budżetowe na rok 2021. Wśród nich jest plan zamrożenia płac w budżetówce, w której zatrudnionych jest ponad pół miliona osób. - Jest to propozycja, która jest nie do zaakceptowania dla nas - mówi dla TVN24 Biznes wiceprzewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski. - Rząd pokazuje, że oszczędza na budżetówce, ale nie wycofał się z "ekstra" wydatków, takich jak trzynasta czy czternasta emerytura - podkreśla z kolei główny ekonomista Pracodawców RP Sławomir Dudek.
Jak podało Centrum Informacyjne Rządu, średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej ma wynieść 100 proc. - oznacza to, że fundusz na wynagrodzenia w 2021 r. ma pozostać na niezmienionym poziomie. Taka propozycja ma trafić do konsultacji w ramach Rady Dialogu Społecznego.
"Administracja to dla gospodarki koszt"
- Chcemy, żeby gospodarka znów się szybko rozwijała. To jest nasz cel numer jeden. (...) Administracja to dla gospodarki koszt, zwiększanie wydatków na nią nie przysłuży się gospodarczemu odbiciu - przekonywał kilka dni temu w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" minister finansów Tadeusz Kościński.
- Proponujemy w 2021 roku zamrożenie funduszu płac w sferze budżetowej. Tylko część pracowników administracji jest w korpusie służby cywilnej, a ich wynagrodzenia to 9-10 miliardów złotych w stosunku do ponad 40 miliardów złotych całego funduszu płac w administracji - tłumaczył dalej dla "DGP" wiceminister finansów Sebastian Skuza, pytany, czy zamrożenie będzie dotyczyło wyłącznie służby cywilnej.
W budżetówce jest o ok. 557 tys. etatów - chodzi tu m.in. o urzędników państwowych, prokuratorów, sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości, żołnierzy, celników czy nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach prowadzonych przez organy administracji rządowej.
"Nie do zaakceptowania"
- Jest to propozycja rządu, która jest nie do zaakceptowania dla nas. W najbliższym czasie będziemy domagali się rewizji tego stanowiska przez stronę rządową. Przez wiele lat, od 2011 roku, te płace były zamrożone. Dopiero w 2019 i 2020 roku wskaźnik wzrostu wynagrodzeń został odmrożony, choć w 2019 roku było to 2,3 procent, czyli tyle, co prognozowana inflacja. Dopiero w 2020 roku był wyższy, 6-procentowy wskaźnik - wyjaśnia w rozmowie z TVN24 Biznes Piotr Ostrowski, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
To nie pierwszy raz, gdy rząd wstrzymuje wzrost funduszu płac. Wcześniej tak było w efekcie kryzysu finansowego z lat 2008 i 2009, za czasów koalicji PO-PSL.
Choć wskaźnik wynagrodzeń w budżetówce był zamrożony, to z każdym rokiem całkowity fundusz płac przynajmniej symbolicznie ostatecznie rósł. Wynikało to min. z podwyżek w różnych, pojedynczych grupach budżetówki - np. służb mundurowych.
Z przeanalizowanych przez nas ustaw budżetowych z ostatnich 15 lat wynika, że wzrost wskaźnika wynagrodzeń, oprócz roku 2019 i 2020, miał miejsce w 2006 roku - o 1,5 proc. oraz w 2008 roku - o 2,3 proc. (przy czym w projektach na lata 2009 i 2010 nie ma tej informacji).
Piotr Ostrowski z OPZZ podkreśla, że w sferze budżetowej "są pracownicy mało zarabiający". - W porównaniu do lokalnych rynków pracy są to słabo opłacane stanowiska. Państwo powinno dbać o pracowników sfery budżetowej, bo wykonują ważne zadania publiczne. A są niedoceniani i przez wiele lat traktowani byli jako pracownicy gorszej kategorii. Jeżeli państwo chce ich utrzymać oraz dalej zapewniać wysokie standardy świadczonych usług, za które te osoby odpowiadają, to powinno o tych pracowników dbać. A widzimy niestety, że tak nie jest - zaznacza.
"Ryzyko jest, że ucierpi na tym jakość usług"
- To tylko jedno z założeń budżetu na przyszły rok i nie znamy szczegółów, jak to będzie zrobione. Ryzyko jest, że ucierpi na tym jakość usług publicznych. To nie powinno być robione na oślep. Jeśli operujemy w ramach zamrożonego funduszu, to powinno być to tak zrobione, by zachować jakość w służbie cywilnej i by nie nastąpił odpływ ekspertów, bo na tym by ucierpiały społeczeństwo i firmy - mówi w rozmowie z TVN24 Biznes dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Wyjaśnia też, że "w sytuacji kryzysowej, gdy stan finansów publicznych się pogarsza, to często również następuje mrożenie wynagrodzeń i spadek jakości usług publicznych", bo "to najłatwiej zrobić".
- Rząd pokazuje, że oszczędza na budżetówce, ale nie wycofał się z "ekstra" wydatków, takich jak trzynasta czy czternasta emerytura. Gdy one powstawały, to zakładano, że w związku z dobrą sytuacją finansów publicznych, dobrą sytuacją makroekonomiczną można zaproponować te świadczenia. Wszyscy wiemy, że realia się zmieniły i sytuacja finansów publicznych, tak jak i gospodarcza, jest bardzo słaba. Dlatego wolelibyśmy, by wszędzie szukano tych oszczędności - podkreśla ekonomista.
Jego zdaniem "potrzebny jest całościowy i rzetelny przegląd wydatków oraz oszczędzanie w tych obszarach, w których to działanie w jak najmniejszym stopniu uderzy w jakość funkcji publicznych". - Racjonalizacja wydatków powinna dotyczyć wszystkich obszarów. Tu na razie skupiono się na jednym, a przecież wydatki socjalne mogłyby być przesunięte w czasie - uważa.
"Wprowadzono możliwość redukcji zatrudnienia w administracji"
Założenia budżetu w tym wypadku odnoszą się do całego funduszu płac, więc możliwe jest, iż w przypadku spadku zatrudnienia urzędnicy będą otrzymywać wyższe pensje. Ponadto każdej grupie płace przydzielane są na odmiennych zasadach - więc może tak być, że niektórzy zyskają, a inni stracą.
- Na razie mówimy o zamrożonym całym funduszu, ale nie wiemy, czy to będzie dotyczyć wszystkich dysponentów. Pamiętajmy, że wielkość funduszu zależy od liczby pracowników oraz od średniego wynagrodzenia. Więc utrzymanie funduszu może się odbywać kosztem redukcji zatrudnienia. Zresztą w tarczy antykryzysowej wprowadzono możliwość redukcji zatrudnienia w administracji. Możliwe, że przy redukcji zatrudnienia w niektórych obszarach, będzie można podwyższyć wynagrodzenia - wyjaśnia Dudek.
Do sfery budżetowej, której fundusz płac ma być zamrożony, nie są wliczane stanowiska, które podlegają pod samorządy, czyli na przykład większość zatrudnionych w edukacji. Dodajmy, że według danych Głównego Urzędu Statystycznego w sektorze publicznym zatrudnionych było w I kwartale 2020 roku 2,95 mln osób.
Pozostałe rządowe założenia budżetowe na 2021 rok:
Źródło: TVN24 Biznes, PAP, Dziennik Gazeta Prawna