W Polsce dziś 100 procent ropy jest spoza kierunku rosyjskiego - zapewniał we wtorek prezes zarządu PKN Orlen Daniel Obajtek. Szef płockiego koncernu wskazał, że obowiązuje jeszcze jedna umowa, z Tatnieftem. - Ale po wizycie pana prezydenta (USA Joe - red.) Bidena wstrzymano generalnie dostawy tej ropy - zaznaczył Obajtek. Prezes Orlenu wyjaśniał również, dlaczego nie zdecydowano się na wcześniejsze zerwanie kontraktu z Tatnieftem.
Prezes zarządu PKN Orlen Daniel Obajtek podczas wtorkowej konferencji prasowej mówił o trudnym procesie dywersyfikacji źródeł dostaw ropy naftowej do Polski. - W 2015, 2016 poziom ropy z kierunku rosyjskiego był 97 procent, zależy, w jakich miesiącach, ale średnio wychodzi 97 procent. Zaczęliśmy proces dywersyfikacji jeszcze za czasu pana (Wojciecha - red.) Jasińskiego od 2017 roku. Nie byliśmy naiwni, bardzo mocno inwestowaliśmy w proces dywersyfikacji i dostaw ropy do Polski - przypominał.
Jak podkreślał, "to nie był łatwy proces". - To były lata testów, umów, rozmów, wyjazdów międzynarodowych, partii próbnej, dostaw spotowych. Zmieniała się w międzyczasie geopolityka na świecie, z niektórymi, z którymi rozmawialiśmy, za chwilę mieli sankcje, musieliśmy wracać do innych rozmów - wskazywał Obajtek.
- W chwili wybuchu wojny już przygotowywaliśmy się wcześniej do wielu scenariuszy, zasililiśmy rafinerię w Możejkach, zasililiśmy ropą z innych kierunków. Ale również - mimo że jeszcze nie było sankcji - zerwaliśmy całe dostawy drogą morską z kierunku rosyjskiego - podkreślił szef płockiego koncernu.
Dostawy rosyjskiej ropy do Polski
Daniel Obajtek mówił, że w tym czasie pozostały jeszcze dwa kontrakty na dostawy rosyjskiej ropy. - Były jeszcze dwa kontrakty z Rosnieftem i Tatnieftem. Jeden z tych kontraktów wygasł z końcem stycznia, dlatego z końcem stycznia komunikowałem, że w polskim systemie jest 90 procent ropy zdywersyfikowanej. Drugi kontrakt z Tatnieftem, który był podpisany w 2015 roku, który wszedł dwa miesiące przed wybuchem wojny, to jest 10 procent do naszego systemu, wygasa w 2024 roku. Ale po wizycie pana prezydenta (USA Joe - red.) Bidena wstrzymano generalnie dostawy tej ropy - mówił prezes Orlenu.
Orlen poinformował w sobotę, że dostawy rurociągiem Przyjaźń do Polski zostały wstrzymane przez stronę rosyjską. Obajtek zapewniał we wtorek, że "w żadnym wypadku nie odczujemy tego". - Jesteśmy w pełni zabezpieczeni z takich kierunków, jak Morze Północne, Afryka Zachodnia, Zatoka Meksykańska, Zatoka Perska. W żadnym wypadku nie odczujemy tego, nie ma żadnego zagrożenia - zapewnił Obajtek.
Prezes PKN Orlen tłumaczył również, dlaczego wcześniej nie zerwano kontraktu z Tatnieftem. - Dlaczego myśmy tej umowy nie zerwali? Dla dobra Orlenu i dla dobra Polaków. Państwo wyobrażacie sobie, co to znaczy zerwać umowę i płacić kary, i tak by do reżimu Putina trafiły pieniądze z zapłaconych kar. Nie mogliśmy tego zrobić - powiedział Obajtek.
Zwracał przy tym uwagę, że "niejednokrotnie premier rządu polskiego, pan Mateusz Morawiecki apelował do Komisji Europejskiej o wprowadzenie sankcji również na rurociągi". - Te sankcje nie zostały wprowadzone. Jeżeli Europa nie wprowadzi sankcji, my nie mamy podstaw do wypowiadania umów, bo narazimy koncern na potężne straty i trzeba być odpowiedzialnym człowiekiem w tym wszystkim, odpowiedzialnym zarządem - podkreślił prezes PKN Orlen.
- Nie możemy płacić podwójnie, więc staraliśmy się działać w granicach prawa, ale zrobiliśmy wielki wysiłek i dziś w systemie, w Polsce, 100 procent ropy jest spoza kierunku rosyjskiego - zapewnił Daniel Obajtek.
Czy Polska złamała unijne sankcje, kupując rosyjską ropę?
Maciej Sokołowski, korespondent TVN24 w Brukseli, wskazał, że unijne sankcje nie dotyczą transportu rosyjskiej ropy rurociągami lądowymi. Oznacza to, że Polska nie złamała sankcji, sprowadzając rosyjską ropę rurociągami.
Sokołowski przypomniał, że w czerwcu 2022 roku Rada Europejska przyjęła szósty pakiet sankcji, w którym zakazała m.in. zakupu, importu i transferu ropy naftowej transportowanej drogą morską i niektórych produktów ropopochodnych z Rosji do UE.
W przypadku ropy transportowanej drogą morską zakaz ten obowiązuje od 5 grudnia 2022 roku. Od 5 lutego 2023 roku wszedł w życie zakaz dotyczący produktów ropopochodnych. "Żaden z tych zakazów nie dotyczy jednak zakupów i importu ropy rurociągami drogą lądową" - zaznaczył korespondent TVN24 w Brukseli.
Sokołowski zwracał uwagę, że gdy na szczycie UE wprowadzano sankcje, wyłączono z nich dostawy rurociągiem Przyjaźń. Mówiło się wtedy, że "odstępstwo dotyczy ropy importowanej rurociągiem do państw UE, które z powodu położenia geograficznego są szczególnie zależne od dostaw z Rosji", czyli najgłośniej protestowały wtedy Węgry oraz Czechy. Ale jednocześnie z sankcji wyłączono nie tylko nitkę południową ropociągu Przyjaźń, ale też i północną. "Choć Polska deklarowała wtedy publicznie, że i tak z tej ropy nie będzie korzystać, to nie miała żadnego obowiązku ani interesu w tym, by importu zaprzestać" - zauważył Maciej Sokołowski.
Korespondent TVN24 w Brukseli przyznał, iż prawdą jest, że Polska publicznie od miesięcy domaga się nałożenia dodatkowych sankcji na lądowe nitki gazociągu Przyjaźń. Mówił o tym i premier Morawiecki, i szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau. "Rząd nie chciał sam rezygnować z dostaw ropy drogą lądową, skoro do innych krajów ropa ciągle może płynąć. Dopiero wprowadzenie unijnych sankcji na ropociągi wyrównałoby sytuację na rynku i pozwoliłoby na legalne zerwanie kontraktów z Rosją. Ale takich decyzji w UE ciągle nie podjęto" - przekazał Sokołowski.
Źródło: TVN24 Biznes