Senat zmienia kalendarium prac nad ustawą ważną dla mediów. Wydawcy i redakcje apelują, by wyższa izba zmieniła uchwalone w Sejmie niekorzystne przepisy prawa autorskiego, by łatwiej było negocjować z big techami. Francuzi i Niemcy już się przekonali, jak jest to trudne - pisze portal Business Insider.
"Senacka komisja kultury zajmie się prawem autorskim dopiero w czwartek rano, a więc już po spotkaniu premiera Donalda Tuska z redaktorami naczelnymi i przedstawicielami wydawców. Chodzi o to, by w ustawie zapisać mechanizm mediacji w negocjacjach z big techami, m.in.: Alphabet (Google), Microsoft (Bing) i Metą (Facebook, Instagram) o wynagrodzenie z tytułu praw pokrewnych" - napisał BI.
Podkreślił, że jest to ważne, o czym "pokazują doświadczenia innych krajów". "We Francji wydawcy zobaczyli pieniądze po trzech latach, w Niemczech spór rozstrzygnie sąd arbitrażowy. W Polsce jeszcze nie została opublikowana ustawa w tej sprawie, a Facebook już blokował posty o czwartkowym proteście mediów, natomiast Google zaczęło ostrzegać senatorów przed zmianami w prawie uchwalonym przez Sejm" - wskazał portal.
Zmiany w prawie autorskim a Google i Facebook
"Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Ocenie Skutków Regulacji projektu nowelizacji prawa autorskiego wskazało, że 'negocjacje z niektórymi użytkownikami co do wysokości należnych wynagrodzeń mogą się przeciągać lub zakończyć brakiem porozumienia, sprawy mogą być rozstrzygane dość długo w sądach'. Dlaczego? Bo przykłady walki o wynagrodzenia w innych krajach, pokazują, że to jest długa i wyboista droga" - zaznaczył BI.
Jacek Wojtaś, prawnik, koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy, mówi, że najtrudniej negocjacje idą tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze.
- Patrząc z perspektywy Europy, bardziej skłonny do rozmów jest Microsoft niż Google, ale udział jego wyszukiwarki na europejskim rynku jest dużo niższy. Jednak tam, gdzie prawo przewiduje mechanizm interwencji organu państwowego, negocjuje się łatwiej i szybciej dochodzi do porozumienia. Jak widzimy w Niemczech, Kanadzie czy Australii, rozmów z Metą praktycznie nie ma - powiedział cytowany przez BI Wojtyś.
Sytuacja w Kanadzie, Australii, Włoszech
Jak czytamy w artykule, "Meta, by nie płacić wynagrodzenia wydawcom, nadal blokuje kanadyjskie treści prasowe na FB i Instagramie. Podobnie może być w Australii", a "Mia Garlick, dyrektorka ds. polityki regionalnej Meta, powiedziała w australijskim parlamencie, że 'wszystkie opcje są rozważane', nawet blokowanie Australijczykom udostępniania treści informacyjnych po to, by uniknąć płacenia opłat wydawcom".
"Zgodnie z obowiązującą w Australii ustawą z 2021 r. rząd musi zdecydować, czy wyznaczy mediatora, który ustali opłaty dla Meta i nałoży na amerykańską firmę karę w przypadku braku ewentualnej woli współpracy. Australijski rząd nie chce zostawić wydawców z problemem i zapowiedział, że jak będzie trzeba to dodatkowo, karnie opodatkuje koncern Meta. Więcej na ten temat można przeczytać w na stronie Fundacji Nieman działającej przy Uniwersytecie Harvarda" - podał portal.
Wskazał też, że "we Włoszech Meta zaskarżyła ustawę, która przewiduje ingerencję tamtejszego odpowiednika polskiego UOKiK" i "sprawa czeka na rozpatrzenie w TSUE, ale do czasu wydania wyroku prawo powinno być respektowane".
Jak to wygląda w Niemczech i Francji
"Przykładowo w Niemczech Google zaproponował 3,6 mln euro wydawcom reprezentowanym przez Corint Media, niemiecki odpowiednik polskiego Repropolu, Stowarzyszenia Dziennikarzy i Wydawców, będącego organizacją zbiorowego zarządzania. Corint Media oszacowało, że należy mu się blisko 126 mln euro więcej" - czytamy w artykule BI.
- To są więc różnice, o których mówimy. Nie ma jeszcze ostatecznego wyroku sądu arbitrażowego, ma zapaść w tym roku. Te 3,6 miliona euro zasądzone jako zabezpieczenie dla wydawców pokazuje, że ich roszczenie jest zasadne - stwierdził cytowany przez portal Wojtaś.
"Długi i bolesny spór nie ominął też Francji. W kraju, który jako pierwszy już w 2019 r. wdrożył dyrektywę DSM, wydawcy pierwsze wynagrodzenie otrzymali dopiero po trzech latach. Tam Google najpierw przestał Francuzom wyświetlać fragmenty newsów z mediów. Wtedy do gry wszedł negocjator: Urząd ds. Konkurencji (Autorité de la concurrence, AdLC). Urząd zakwestionował praktykę narzucania wydawcom prasowym nieodpłatnego udostępniania publikacji oraz nałożył na Google obowiązek prowadzenia negocjacji z wydawcami prasowymi w dobrej wierze" - napisał Business Insider.
Wskazał także, że "gdy Google nie zmienił swojej taktyki, urząd nałożył na korporację karę w wysokości 500 mln euro, m.in. na z próbę powiązania płatności z wykorzystaniem nowo uruchomionej usługi Google News Showcase" i "dopiero wówczas Google zaczął realne negocjacje z wydawcami".
"Pod koniec grudnia 2023 r. jednak znowu okazało się, że Google nie realizuje wszystkich zobowiązań jak należy i urząd ponownie nałożył karę, tym razem w wysokości 250 mln euro" - wskazał BI.
Dodał, że "na tym nie koniec", a według Wojtasia "francuski ustawodawca, widząc problemy wydawców z otrzymaniem wynagrodzenia od platform cyfrowych, przygotował projekt nowelizacji prawa autorskiego, który przewiduje mechanizm interwencji i dokładne terminy przekazywania informacji i trwania negocjacji" i "co więcej, w tym francuskim projekcie przewiduje się kary dla platform cyfrowych w wysokości 2 proc. światowego obrotu firmy".
Apel mediów do polityków
Polskie media apelują do polityków o zmiany w treści przyjętej przez Sejm nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Domagają się wzmocnienia pozycji wydawców w relacjach z gigantami technologicznymi, takimi jak Google, Microsoft czy Meta, którzy zarabiają na treściach dziennikarskich, choć sami ich nie tworzą.
Nowelizacja prawa autorskiego, uchwalona przez Sejm, wdraża unijną dyrektywę w sprawie wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów - w tym m.in. artykułów - przez wyszukiwarki, media społecznościowe oraz platformy streamingowe.
W przepisach pojawia się nowe pojęcie prawa wyłącznego, które wprowadza kwestię wynagrodzenia od Google, Mety (Facebook) i Microsoftu (np. wyszukiwarka Bing) za korzystanie z treści przygotowanych przez media.
Zgodnie z brzmieniem przepisów, które przegłosowali posłowie, media, czyli wydawcy, zarówno mali, jak i duzi, mają same ustalić z gigantami technologicznymi reguły i wysokość wynagrodzenia. Bezpośrednio lub przez pośrednictwo organizacji zbiorowego zarządzania. Doświadczenie z innych państw pokazało, że jest to długotrwały i trudny proces, stąd poprawka posłanki Lewicy Darii Gosek-Popiołek, która zakłada pewne ułatwienie. Mianowicie, jeżeli w ciągu trzech miesięcy od złożenia wniosku o rozpoczęcie negocjacji nie dojdzie do porozumienia, to strony mogą wystąpić do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przeprowadzenie mediacji. Jeśli mediacja nie przyniesie efektów w ciągu trzech miesięcy, to prezes UOKiK mógłby swoją decyzją ustalić warunki wynagrodzenia.
Do tego pojawiła się propozycja, by dokładnie określić, kiedy wydawcy przysługuje wynagrodzenie oraz by duże korporacje technologiczne miały obowiązek udostępniania wydawcom danych dla określenia jego wysokości. Poprawki zaproponowane przez Darię Gosek-Popiołek odpowiadały na apel wydawców skierowany do posłów i senatorów.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Konfederacji odrzucili jednak wspomniane poprawki Lewicy, które wprowadzały w projekcie zmiany, o której apelowali wydawcy. Teraz mają powrócić one w Senacie.
Źródło: Business Insider
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock