Ta teza, że było specjalnie nieco drożej, ona nawet się znajduje w ostatnich oświadczeniach Orlenu - powiedział w programie "Tak jest" Grzegorz Onichimowski, ekspert rynku energetycznego z Instytutu Obywatelskiego. Maciej Samcik, dziennikarz ekonomiczny, autor bloga "Subiektywnie o finansach", przekonywał, że gdyby nie doszło do przejęcia Lotosu, wysokie marże Orlenu nie byłyby możliwe.
Goście TVN24 byli pytani o sytuację na runku paliw w kontekście podwyżki stawki VAT od 1 stycznia i znaczącej obniżki przez Orlen cen hurtowych w ostatnich dniach ubiegłego roku. - Trudno jest powiedzieć tak naprawdę, ile dokładnie Orlen zarobił, ale nie ulega wątpliwości, że stały się dwie rzeczy: na światowych giełdach w ostatnich dwóch miesięcy cena ropy naftowej spadała o 10, 15 procent, w zależności od rodzaju ropy - mówił Maciej Samcik.
Jednocześnie - jak zauważył - "kurs dolara obniżył się w tym czasie o 8 czy 10 procent". - Złożenie tych dwóch rzeczy na większości innych rynków europejskich spowodowało, że benzyna potaniała. (...) W różnych krajach w różnym stopniu, ale wszędzie potaniała, tylko nie u nas - zaznaczył.
- Te same czynniki u nas nie spowodowały obniżki ceny paliwa. W związku z tym trzeba przyjąć założenie, że Orlen mając ponad 80 procent rynku hurtowego, tak manipulował cenami, że one nie mogły spaść - podkreślił.
Grzegorz Onichimowski zauważył, że "ta teza, że było specjalnie nieco drożej, ona nawet się znajduje w ostatnich oświadczeniach Orlenu". - Jak się ma monopol, to najważniejsze są wysokie, stabilne ceny - powiedział.
W poniedziałek w odpowiedzi na pytania TVN24 Orlen wyjaśniał, że "to, że ceny paliw z dniem 1 stycznia na stacjach Orlenu nie uległy zmianie, mimo wzrostu VAT-u i akcyzy, jest zgodne z polityką PKN Orlen polegającą na tym by, na ile jest to możliwe, unikać szoków cenowych".
"Powrót 1 stycznia 2023 roku stawki VAT do 23 proc. oraz wzrost stawki akcyzy Orlen przełożył na swoje ceny hurtowe, aby tak gwałtowna zmian cen detalicznych nie uderzyła z dnia na dzień w klientów. W interesie bezpieczeństwa energetycznego kraju i stabilności zaopatrzenia rynku jest unikanie gwałtownych zmian cen na stacjach paliw, gdyż takie zmiany doprowadzają do nieracjonalnego zachowania konsumentów, a tym samym destabilizują bilans produkcyjno-sprzedażowy i logistykę" - dodano.
Fuzja "to był zły pomysł"
Grzegorz Onichimowski mówił też, że sprzedaż części Lotosu "to był zły pomysł". - Widzę tu czysto polityczną motywację. Taką, aby w Trójmieście dwie duże firmy, które przynosiły duże zyski miejscowym samorządom, przestały je przynosić - stwierdził na antenie TVN24.
Zdaniem Macieja Samcika "najlepszy przykładem na to, że to nie był dobry pomysł, aby sprzedawać rafinerię i w ogóle nie było dobrym pomysłem, aby Orlen z Lotosem się łączyły, jest to, co mamy dzisiaj".
- Bo gdybyśmy mieli dwie różne, oddzielne firmy naftowe, z których każda ma swoją rafinerię, to nie byłaby możliwa sytuacja, że Orlen trzyma bardzo wysoko marżę. Sztucznie wysoko, żeby paliwo było droższe, żeby potem można te ceny było obniżyć. Byłyby po prostu dwie firmy, które by ze sobą konkurowały - stwierdził.
Wytłumaczył, że wówczas ewentualnie "prezesi Orlenu i Lotosu musieliby się dogadać". - Ale to jest nielegalne, to byłaby zmowa cenowa. Ponieważ (teraz) nie ma dwóch firm, no to mamy to, co mamy - podsumował.
Czytaj też: Co podrożeje w 2023 roku?
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: PKN Orlen