Nigdy nie doświadczyłem przez 15 lat w biznesie czegoś o podobnej skali absurdu - stwierdził w rozmowie z TVN24 Biznes Marek Ostrowski, szef firmy Prosoma rekomendowanej do wypłaty środków w ramach konkursu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Dotacje dla wszystkich zostały wstrzymane po informacjach o możliwych nieprawidłowościach przy udzieleniu dofinansowania dla dwóch przedsiębiorstw. - Tracimy zaufanie do tego typu mechanizmów finansowych, szczególnie w Polsce - komentuje Lucyna Szaszkiewicz, założycielka 1Strike - firmy, która także znalazła się na liście podmiotów z przyznanym dofinansowaniem.
Kontrolerzy NIK rozpoczęli w ubiegłym tygodniu działania sprawdzające w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, wcześniej kontrolę rozpoczęło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Chodzi o konkurs "Szybka ścieżka - Innowacje cyfrowe". Spośród 434 złożonych wniosków 117 projektów zostało wybranych do dofinansowania na łączną kwotę 801 404 486,13 zł .
Jednak wszystkie firmy biorące udział w konkursie, które otrzymały status "rekomendowany do dofinansowania", dostały taką wiadomość:
"W związku z kontrolą Instytucji Zarządzającej POIR informujemy o zawieszeniu podpisywania umów o dofinansowanie w konkursie 1/1.1.1/2022 Szybka ścieżka – Innowacje cyfrowe do momentu jej zakończenia. Zgodnie z zawiadomieniem Instytucji Zarządzającej kontrola może potrwać do 28 kwietnia br. Termin ten może ulec zmianie. NCBR dołoży wszelkich starań, aby proces podpisywania umów o dofinansowanie został wznowiony w możliwie jak najszybszym terminie".
Kontrole NIK i CBA mają związek ze sprawą dwóch dotacji, których szczegóły ujawnili posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba. Pierwsza, w wysokości 55 milionów złotych, miała zostać przekazana 26-latkowi, który firmę założył już po ogłoszeniu naboru do konkursu na dodatek z kapitałem zakładowym wynoszącym 5 tysięcy złotych. Druga - w wysokości 123 miliony złotych - firmie z Białegostoku, która - jak ustalili posłowie - od czasu założenia w 2020 roku, co roku przynosiła straty. Dariusz Joński i Michał Szczerba przedstawili też sieć powiązań między tymi spółkami a Partią Republikańską.
13 lutego minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda odwołał p.o. dyrektora NCBR Pawła Kucha, który kierował instytucją od sierpnia 2022 r. W czwartek o swojej dymisji poinformował wiceminister funduszy Jacek Żalek, który NCBR nadzorował. Żalek jest członkiem Partii Republikańskiej.
"Musieliśmy rozwiązać umowy o pracę, bo nie wiem, czy będę miał pieniądze"
Wstrzymane dotacje to cios w firmy. - Jestem daleko od tego, aby radykalnie i gorzko to oceniać. Robiąc fajne, uczciwe i rzetelne projekty, dostawaliśmy środki i mogliśmy realizować projekty. Co nie zmienia faktu, że to, co dziś dzieje się w NCBR, to ogromny cios - podsumował w rozmowie z TVN24 Biznes Marek Ostrowski, założyciel firmy Prosoma, której projekt jest na liście rekomendowanych do podpisania umowy i wypłaty środków.
Firma Prosoma działa od pięciu lat i otrzymała rekomendację do dofinansowania na poziomie ponad 7 mln złotych. - Dostaliśmy te środki, aby rozbudować aplikację dla pacjentów chorych na raka. Aplikacja, która ma udowodniony efekt terapeutyczny, ma pomagać pacjentom chorym na raka poradzić sobie z lękiem, stresem i depresją - wyjaśnił.
Zaznaczył, że w związku z tym projektem od początku roku 2023 zwiększył skład zespołu. - Zatrudniliśmy projektantów gier, programistów, psychologów. Zwiększyłem zespół o jedenaście osób oraz zatrudniłem szereg podwykonawców, co kosztuje mnie milion złotych miesięcznie - podał.
Na pytanie dlaczego zdecydował się rozpocząć inwestycję przed podpisaniem umowy, odpowiada, że "zaczęliśmy realizować ten projekt od początku stycznia, bo harmonogram jest ciasny. Komunikat z NCBR nawiązujący do harmonogramu był taki, że projekt musi zamknąć się do końca roku. Nie można go przedłużać".
Dodał, że "jak projekt jest rekomendowany do finansowania, spełnia swoje wymogi, to się podpisuje umowy. To jest normalna praktyka".
- Dlatego zaczęliśmy wydawać swoje własne środki w nadziei, że NCBR nam je zwróci. Teraz zaciągnęliśmy parę hamulców. Musieliśmy rozwiązać umowy o prace z ludźmi, bo nie wiem, czy będę miał pieniądze. Jedna pani, jak dostała informację, że witamy ją na pokładzie, to się popłakała, bo chciała robić ten projekt, aby pomóc chorym na raka. A dzień później dostała informacje, że wszystko jest pod znakiem zapytania i być może nie będzie pracy - opowiedział.
Jego zdaniem "gdyby była jeszcze taka informacja, że nie ma pieniędzy z NCBR, to wtedy wykładamy prywatne pieniądze, idziemy do inwestorów, coś kombinujemy".
- A my dziś nic nie wiemy. Dlatego sytuacja jest koszmarna - podkreśla zaznaczając, że "mamy kilkanaście osób, które są w zawieszeniu. Przypuszczam, że takich firm jest z osiemdziesiąt. I oni nie wiedzą, czy będzie praca czy nie?".
Sfrustrowani i rozgoryczeni
Marek Ostrowski nie chce wpisywać się w nurt maruderów, jak zaznaczył. - Mamy bardzo dobre doświadczenia z różnego rodzaju finansowaniem w Polsce. Zbudowaliśmy biznes, który stworzył aplikację dla pacjentów onkologicznych, w siedemdziesięciu procentach finansując go z różnego rodzaju pieniędzy publicznych w Polsce. Zrobiliśmy produkt, który jest w Niemczech przepisywany na receptę. Takich aplikacji jest obecnie ponad czterdzieści na świecie i dotyczą różnych obszarów zdrowia: od bólu pleców, przez depresje, po onkologię - tłumaczył.
Zauważył, że wśród polskich technologicznych firm jest rozgoryczenie, że nie ma u nas takich pieniędzy jak w Stanach czy w Szwajcarii, bo tam "jak masz fajny pomysł, to dostajesz na start milion dolarów".
- Jesteśmy przykładem organizacji, która dobrze potrafiła się odnaleźć w polskiej rzeczywistości finansowej i zrobiła tutaj wartościowy i potrzebny produkt. Co nie zmienia faktu, że przy tym ostatnim programie "Szybka ścieżka - Innowacje cyfrowe" jesteśmy sfrustrowani i rozgoryczeni. Nigdy nie doświadczyłem przez 15 lat w biznesie czegoś w podobnej skali absurdu - zaznaczył.
"Zaufaliśmy, że pieniądze będą lada dzień"
Lucyna Szaszkiewicz założycielka 1Strike - firmy, która otrzymała finansowanie ponad 4 mln złotych w rozmowie z TVN24 Biznes również wskazała, że najtrudniejsza jest niepewność, czy te pieniądze w ogóle będą wypłacone. Pojawiają się kolejne pytania: jak aktualna sytuacja wpłynie na wydłużenie okresu realizacji projektu oraz na współczynniki, z których firmy będą rozliczane.
- Wiązaliśmy spore plany w związku z rozwojem tej części naszej technologii i komercjalizacji produktu. Tracimy jednak zaufanie do tego typu mechanizmów finansowych, szczególnie w Polsce. Zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie rozmów z inwestorami i pozyskanie kolejnej rundy finansowania - przekazała.
Zgłoszony przez nią projekt w ramach programu "Szybka Ścieżka - Innowacje Cyfrowe" ma na celu opracowanie prototypu innowacyjnego modułu sztucznej inteligencji dla już istniejącej platformy informatycznej 1Strike. Firma powstała w 2021 roku.
- Moduł ten będzie zawierał w głównej mierze algorytmy sztucznej inteligencji do oszacowania ryzyka zagrożeń przed cyberatakami dla wybranych typów cyberataków w aspekcie ich wykonywania oraz obrony przed nimi. System będzie wykorzystywał modele sztucznej inteligencji, uczenia maszynowego i uczenia głębokiego, oraz posiłkował się dodatkowymi regułami wiedzy eksperckiej w celu oszacowania ryzyka zagrożeń przed cyberatakami - wyjaśniła.
Jakie jej firma już poniosła koszty? - Nasze obecne zobowiązania to ponad pół miliona złotych - wyliczyła.
- Ze względu na ekstremalnie krótki, z góry narzucony okres realizacji projektu, bo tylko do grudnia 2023 roku zdecydowaliśmy się zaufać naszemu opiekunowi w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, że pieniądze będą lada dzień i podobnie jak zdecydowana większość przedsiębiorców zacząć realizację, nie czekając na podpisanie umowy - wytłumaczyła.
Oceniła, że największe koszty ponieśli w związku ze znalezieniem i zatrudnieniem specjalistycznego zespołu z kompetencjami związanymi ze sztuczną inteligencją, programistów oraz ekspertów cyberbezpieczeństwa.
- Udało nam się zebrać fenomenalną ekipę, zaangażowanych pasjonatów o unikatowych kompetencjach. W sumie to siedemnaście osób. Bardzo zależy nam, aby zapał nie opadł. Niestety ta sytuacja spowodowała ogromny stres, długotrwała niepewność nie dla wszystkich jest do zniesienia - podkreśliła.
Wspomniała też o perspektywie doradców, którzy wspierali firmy w pisaniu wniosków. - Oni otrzymują przecież wynagrodzenie typu success fee (wynagrodzenie wypłacane zleceniobiorcom za osiągnięcie określonego celu - przyp. red). Oczywiście wykazują się dużą wyrozumiałością, ale też i ja rozumiem, że praktycznie wszyscy ich klienci są w tej samej sytuacji, a zatrudnieni przez nich wysoko wykwalifikowani eksperci piszący wnioski do NCBR włożyli masę pracy i zaangażowania, aby przygotować i nasz wniosek - stwierdziła i dodała "to również ich sukces, który powinien być należycie wynagrodzony, bo z pewnością każdy z nich ma swoje wydatki, inflacja nie wybiera".
Sytuacja firm: mamy parę nieprzespanych nocy
Część firm, które skontaktowały się z redakcją TVN24 Biznes, zastrzegało sobie anonimowość wypowiedzi. Wskazywano, że jeśli NCBR anuluje konkurs, to wiele firm nie będzie w stanie dokończyć swoich projektów z własnych środków. - Bo jeśli już ponieśli koszty, tak jak my, to będą pieniądze wyrzucone na śmietnik. Do końca kwietnia to dwa miliony złotych - stwierdził jeden z rozmówców.
Powtarzały się opinie, że w przypadku NCBR nie bierze się pod uwagę, że w firmach, które starały się o dotację, w związku z projektami mogli być zatrudnieni dodatkowi ludzie.
- Chodzi o brak przewidywalności, o to, że zmieniają się reguły gry w jej trakcie. Jeszcze ten totalny chaos, brak spójności nie pozwala się skupić na robocie. Robimy wszystko, żeby zorganizować pieniądze, żeby nie zwalniać ludzi - zaznaczył inny z rozmówców TVN24 Biznes.
Do dnia publikacji artykułu NCBR nie przesłał odpowiedzi na pytania redakcji TVN24 Biznes.
Czytaj więcej: Kontrolerzy NIK w siedzibie NCBR. Joński: trzeba rozliczyć polityków, którzy stworzyli cały system
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock