Wicepremier Mateusz Morawiecki zamierza przestawić gospodarczą lokomotywę na nowoczesne tory, szuka więc nowego modelu rozwoju dla Polski. Ma też cały wachlarz pomysłów na energetykę. Ale nie wszyscy przedstawiciele branży będą z nich zadowoleni, zwłaszcza ci inwestujący w odnawialne źródła.
Zapewnienie stabilnych dostaw jak najtańszej energii, energooszczędność oraz dostosowanie do unijnych wymogów przeciwdziałania zmianom klimatycznym i przechodzenia na gospodarkę niskoemisyjną – to najważniejsze wyzwania dla Polski w sektorze energetycznym wg przedstawionego niedawno Planu Morawieckiego. Aby im sprostać konieczne jest „wypracowanie długofalowej, stabilnej polityki energetycznej”. W najbliższych miesiącach odbędą się szerokie konsultacje społeczne Strategii na rzecz zrównoważonego rozwoju, a w październiku planowane jest przyjęcie jej ostatecznej wersji przez rząd.
Diagnoza
Ocena stanu sektora elektroenergetyki, jaki wyłania się z dokumentu wskazuje na konieczność podjęcia natychmiastowych działań na wielu płaszczyznach. I nie są to nowe konkluzje.
Polska elektroenergetyka jest oparta przede wszystkim na węglu (kamienny - 50,5 proc., brunatny - 35 proc., gaz ziemny - 2 proc., energia odnawialna - biomasa, biogaz, woda, wiatr - 12,5 proc. udziału w miksie energetycznym). „Mimo iż własne zasoby węgla zapewniają Polsce perspektywę stabilnej produkcji energii elektrycznej, to nadal problemem dla krajowej gospodarki pozostają uwarunkowania zaopatrzenia w gaz ziemny i ropę naftową” – czytamy w dokumencie. Zagrożeniem są wahania cen gazu ziemnego i ropy naftowej oraz wysokie uzależnienie od dostaw z Rosji (aż 53 proc. całości dostaw pokrywane jest z kierunku wschodniego).
Poza tym, jak wskazują autorzy strategii, mimo rosnącego udziału energii odnawialnej w bilansie energetycznym, poziom ten jest niższy od innych krajów UE. Polska zobowiązała się ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 20 proc. w porównaniu z 1990 r., zwiększyć do 15 proc. udział energii odnawialnej w zużyciu energii ogółem oraz poprawić efektywność energetyczną o 20 proc. Takie są unijne zobowiązania i wydaje się, że kolejny rząd nie zamierza postawić sobie nowych ambitnych celów w tym zakresie.
Słabym punktem polskiego systemu elektroenergetycznego jest przestarzała infrastruktura, co powoduje znaczne straty energii w trakcie jej przesyłu (8,2 proc. przy średniej dla UE - 5,7 proc.), między innymi z powodu nierównomiernego rozmieszczenia jednostek wytwórczych (koncentracja na południu i w centralnej części kraju). Mimo że na modernizację sieci wydawane są miliardy złotych, potrzeby nadal są ogromne. Zwłaszcza, że dystrybutorzy w pierwszej kolejności zajmują się „drogami ekspresowymi”, czyli sieciami wysokiego napięcia, a dopiero w kolejnej „drogami lokalnymi”, czyli średniego i niskiego napięcia.
Poważnym zagrożeniem są także przestarzałe elektrownie. „Z powodu znacznego wyeksploatowania oraz niskiej sprawności zdecydowana większość krajowych bloków energetycznych powinna zostać w najbliższych latach zmodernizowana lub zastąpiona nowymi” – wskazują autorzy strategii. To też nie są nowe wnioski. Ubiegłoroczne problemy z dostawami prądu niewiele zmieniły, bo potrzeby w polskim systemie są ogromne a tempo wymiany bloków i stawiania nowych nadal zbyt wolne.
Wiek 80 proc. linii o napięciu 220 kV, 23 proc. linii o napięciu 400 kV oraz 38 proc. transformatorów przekracza 30 lat. Ponad 30 lat ma również około 59 proc. urządzeń wytwarzających energię elektryczną (turbin), a około 16 proc. tych urządzeń ma ponad 20 lat. I nawet jeśli bloki zostały gruntownie zmodernizowane – w turbinach zainstalowano nowe wirniki i bardziej efektywne łopatki, a kotły dogłębnie wyremontowano – to dawna konstrukcja i parametry technologiczne nadal odbiegają od dzisiejszych standardów. A to powoduje mniejszą sprawność i to, że są nadal mniej ekonomiczne i efektywne niż nowe elektrownie.
Tymczasem zapotrzebowanie na energię w gospodarce rośnie. Jakie antidotum chce więc zaaplikować minister rozwoju?
Nowy model rozwoju
W wizji nowego modelu rozwoju wg Morawieckiego pojawia się m.in. modernizacja i rozbudowa sieci przesyłowych oraz magazynów gazu, inwestycje w konwencjonalną energetykę, szersze wykorzystanie stabilnych źródeł energii odnawialnej, wdrożenie energetyki jądrowej oraz wsparcie dla rozwoju niskoemisyjnego transportu zbiorowego. Co to oznacza? Przede wszystkim mniejsze wsparcie dla energii z wiatru i słońca, większe dla biogazowni i kontrowersyjnego współspalania biomasy z węglem (ten proces już się rozpoczął poprzez nowelizację ustawy o OZE i uchwalenie tzw. ustawy odległościowej) przy nadal wysokim udziale węgla w miksie energetycznym oraz zielone światło dla Programu Polskiej Energetyki Jądrowej przyjętego w 2014 r. przez rząd Donalda Tuska. To o tyle ważne, że przed wyborami politycy PiS unikali deklarowania, czy będą kontynuowali proces budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce.
Co zatem nowy model rozwoju oznacza dla polskiego miksu energetycznego i poszczególnych źródeł energii?
Węgiel
„Istotne jest zaspokojenie krajowego zapotrzebowania na węgiel oraz zagwarantowanie potrzebnych dostaw” – zapisano w dokumencie. To źródło energii ma nadal pełnić dominującą rolę w polskim miksie energetycznym. Sektor ten wymaga jednak ogromnych zmian, dlatego konieczna jest „realizacja projektów inwestycyjnych w nowe moce wytwórcze – projekty inwestycyjne w elektrownie oparte na tradycyjnych źródłach energii”.
Restrukturyzacji sektora górnictwa węgla kamiennego poświęcony został cały oddzielny punkt. Do 2020 r. powstanie „Program dla sektora górnictwa węgla kamiennego”, realizowany w powiązaniu z „Programem dla Śląska”. Celem tego procesu ma być „zwiększenia efektywności i racjonalności ekonomicznej”.
Wśród powodów trudnej sytuacji górnictwa na świecie i w Polsce autorzy dokumentu wymieniają nadpodaż węgla i związaną z nim niską cenę węgla. Wskazano, że występujące w polskim górnictwie wysokie koszty produkcji wynikające z warunków wydobycia (głębokość, zagrożenia, długie drogi transportu, bardzo wysoki udział kosztów stałych, w tym kosztów pracowniczych) dodatkowo pogarszają tę sytuację.
Co należy z tym zrobić? Resort rozwoju proponuje: zwiększenie wydajności kopalni, dostosowanie wydobycia do potrzeb rynku, odpowiedni poziom inwestycji tam, gdzie zapewnią one najwyższą efektywność ekonomiczną.
Jako projekt flagowy zakwalifikowany został program Inteligentna kopalnia. W jego ramach ma nastąpić stymulowanie „rozwoju produktów umożliwiających zdobycie przez polski przemysł istotnej pozycji na globalnym rynku maszyn górniczych i budowlanych”.
Gaz
Tu nacisk kładziony jest na uniezależnienie się od monopolisty, rosyjskiego Gazpromu (choć politycy wszelkich opcji unikają wskazywania wprost, o którego dostawcę chodzi, zamiast tego mówią o „kierunku wschodnim”). Dlatego priorytetem ma być rozwój nowych kierunków dostaw surowca oraz rozbudowa magazynów i sieci przesyłowej. Nadal żywe są nadzieje, że złoża gazu z łupków pozwolą choć w części pokryć zapotrzebowanie na to paliwo.
Polska będzie też „wspierać integrację unijnego rynku gazu oraz jego liberalizację przy pozostawieniu strategicznych decyzji państwom członkowskim”.
Kontynuowany ma być też projekt utworzenia hubu gazowego na terytorium Polski, czyli centrum przesyłu i handlu nim dla Europy Środkowej i Wschodniej oraz państw bałtyckich. List intencyjny w tej sprawie został podpisany jeszcze wiosną 2015 r. przez Gaz-System i Towarową Giełdę Energii. Ma to zapewnić większą płynność na rynku gazu (której na rodzącej się giełdzie gazu nadal brakuje) i realną, fizyczną dywersyfikację dostaw do Polski z „innego niż obecnie dominujące źródło”. To zwiększy nasze bezpieczeństwo energetyczne i ułatwi wejście na rynek nowych graczy, a to powinno spowodować obniżenie ceny hurtowej gazu.
OZE
Wśród projektów strategicznych przewidzianych do przygotowania i realizacji do roku 2020 wpisana została „Energetyka rozproszona - 5 projektów mających na celu rozwój wytwarzania energii przy wykorzystaniu OZE na potrzeby społeczności lokalnej”. A wśród podejmowanych działań ma znaleźć się „promowanie i inicjowanie lokalnych przedsięwzięć (klastry) z zakresu wytwarzania energii (ze wskazaniem na rozwój OZE) oraz efektywności energetycznej w celu dążenia do samowystarczalności energetycznej gmin i powiatów (mikrosieci)”.
Niemiecka wieś Feldheim a także polska gmina – Kisielice, osiągnęły status samowystarczalnych energetycznie. Czy te zapisy strategii oznaczają, że resort zamierza pójść ich śladami? Wydaje się jednak, że nie ma tak ambitnych planów, zwłaszcza, że w obu wymienionych przypadkach potęga energetyczna została zbudowana głównie dzięki farmom wiatrowym. A te, odkąd rząd PiS doszedł do władzy, są na cenzurowanym. Ustawa z 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych określana jako „Ustawa odległościowa” lub „Ustawa antywiatrakowa” weszła w życie 16 lipca, a już są jej efekty w postaci zamrożenia ponad 99 proc. projektów. Tak wynika z badania firmy Ambiens, a potwierdzają to sami inwestorzy. Nowe przepisy zakazują budowy farm wiatrowych w odległości od zabudowań mniejszej niż 10-krotność wysokości pojedynczej instalacji. To ogranicza w ogromnym stopniu budowanie tego typu elektrowni. Strategia pokazuje, że ten trend zostanie utrzymany. Czytamy w niej, że zostaną podjęte „działania mające wprowadzić mechanizmy prawne zwiększające stabilność pracy źródeł odnawialnych”, co może oznaczać spore problemy nie tylko dla wiatraków, ale też fotowoltaiki.
Plan Morawieckiego zakłada natomiast inwestycje w wykorzystanie zasobów energii zgodnie z terytorialnym potencjałem (np. elektrownie wodne, biomasa). A także wzrost produkcji energii wytwarzanej w elektrowniach wodnych (osiągnięcie wykorzystania technicznego potencjału hydroenergetycznego na poziomie średniej UE) poprzez rozwój zarówno małych instalacji, jak również dużych elektrowni wodnych.
Do łask wraca kontrowersyjna biomasa - jej produkcja ma wzrosnąć 20-krotnie - do 4 mln m3 do 2030 r. (w porównaniu z 2014 r).
Atom
Ważnym punktem w całej strategii energetycznej jest powrót do „Programu polskiej energetyki jądrowej”. Celem jest przyśpieszenie opóźnionego procesu wdrażania energetyki jądrowej w Polsce. „Program składa się z dwóch projektów: 1. Wsparcie i skoordynowanie krajowych przedsiębiorstw w ich przygotowaniach do realizacji prac dla energetyki jądrowej 2. Przygotowanie do budowy dwóch elektrowni jądrowych (EJ) w ramach PPEJ, o łącznej mocy ok. 6000 MW netto (4-8 jądrowych bloków energetycznych)”. W PPEJ przyjętym jeszcze przez rząd Donalda Tuska koszty postawienia elektrownia jądrowej szacowano na 40-60 mld zł. Uruchomienie pierwszego bloku miało wg tamtych planów nastąpić do końca 2024 r.
Kogeneracja jądrowa to z kolei nowatorski projekt, który ma zostać zrealizowany w ciągu najbliższych 4 lat. Chodzi o jednoczesne wytwarzanie energii elektrycznej i ciepła w reaktorach jądrowych, które mogłoby być wykorzystywane w dużych zakładach przemysłowych, jak np. chemiczne. Energia jądrowa miałaby znacznie zmniejszyć koszty i zwiększyć bezpieczeństwo dostaw. W tym celu planowane jest przygotowanie do budowy pierwszego rektora HTR o mocy termicznej 200-350 MW zasilającego instalację przemysłową w ciepło technologiczne. Polacy zdobyli na tym polu już sporą wiedzę – eksperci z Narodowego Centrum Badań Jądrowych przewodzili europejskiej Inicjatywie Przemysłowej Kogeneracji Jądrowej.
Strategia zakłada też utworzenie „nowoczesnego laboratorium materiałowego zdolnego do badań i rozwoju materiałów dla IV Generacji reaktorów uranowych, reaktorów fuzyjnych i wysokowydajnych instalacji konwencjonalnych” o nazwie „Nomaten”.
Plan Morawieckiego. Najważniejsze założenia:
Autor: Katarzyna Hejna-Modi / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock