- To jest przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni, a tak naprawdę wysysanie ich od podatników - tak w "Faktach po Faktach" TVN24 skomentował propozycję zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS ekonomista Marek Iwuć.
Posłowie PiS złożyli w ubiegłym tygodniu w Sejmie projekt ustawy likwidujący od 2020 r. górny limit przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, który wynosi 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Według autorów projektu ma to przynieść wzrost wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oszacowany na 7,1 mld zł.
Ekonomiści o zniesieniu limitu 30-krotności
- Rysują się dwa scenariusze. Pierwszy, w przyszłości będą im wypłacane wyższe emerytury. To są składki, to są oszczędności, to nie jest podatek. W związku z tym, oczekiwać będą w przyszłości wysokich emerytur (…) i takie emerytury mechanicznie zostaną utworzone - wyjaśnił w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 były prezes Giełdy Papierów Wartościowych dr Wiesław Rozłucki.
Ekonomista przypomniał, że "20 lat temu nasze państwo ustanowiło ten górny limit płacenia składek, by takich, kominowych (najwyższych - red.) emerytur w przyszłości nie wypłacać".
Jak wytłumaczył, w drugim scenariuszu "wysokie emerytury nie będą wypłacane".
- Składki będą płacić, ale tych (wysokich - red.) emerytur więcej zarabiający ludzie nie dostaną. Mówiąc inaczej, składka emerytalna przestanie być oszczędnością, stanie się podatkiem. To burzy zaufanie do państwa. Nasze oszczędności stają się podatkiem, a podatek to zupełnie co innego niż oszczędności, bo z oszczędności mamy nadzieję na zwrot w przyszłości. A jeśli jest to podatek, to idzie na inne potrzeby i nie mamy roszczeń - stwierdził Rozłucki.
Podobnie na propozycję zniesienia limitu 30-krotności patrzy ekonomista Marcin Iwuć.
- To jest kreatywna księgowość. To jest zabieg mający na celu tylko jedno - w doraźny sposób pomóc rządowi zdobyć środki potrzebne do wywiązania się z jednej obietnic, którą jest zrównoważony budżet. To jest przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni, a tak naprawdę wysysanie ich od podatników - podkreślił Iwuć.
Ekonomista skrytykował również uzasadnienie, które znalazło się w projekcie ustawy znoszącej limit 30-krotności składek na ZUS.
- To są dwie strony i jeden akapit. Napisane chyba przez jakiegoś studenta pierwszego roku (ekonomii - red.). Na tych trzech stronach jest tylko jedna kwota - 7,1 miliarda złotych dodatkowych wpływów do budżetu. Żadnej analizy skutków, żadnych wyliczeń, żadnych kosztów. Ktoś, kto podnosi rękę za tą ustawą, nie ma pojęcia, za czym głosuje - stwierdził ekspert.
Pierwsze czytanie
Zgodnie z zamieszczonym na stronie internetowej Sejmu porządkiem obrad trzy projekty (zmiany w składkach, akcyza, trzynasta emerytura z funduszu dla niepełnosprawnych) będą przedmiotem pierwszego czytania w najbliższy wtorek, 19 listopada.
Znaczna część opozycji, ale także - w przypadku pomysłu likwidacji 30-krotności - partia Porozumienie Jarosława Gowina, wypowiada się krytycznie o zgłoszonych propozycjach. W komentarzach zwracano uwagę na wzrost kosztów pracy po zniesieniu limitu 30-krotności składek, a podwyżkę akcyzy - wyższą niż pierwotnie zapowiadaną - oceniono jako "zabieranie nam pieniędzy z kieszeni".
Z kolei wicepremier Jacek Sasin w czwartek w "Jeden na Jeden" w TVN24 przekonywał, że limit 30-krotności powinien być zniesiony, ponieważ jest to "dziwna konstrukcja, w której ci, którzy więcej zarabiają, płacą mniejsze de facto podatki niż ci zarabiający mniej".
Autor: kris / Źródło: tvn24, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24