Senacka komisja budżetu i finansów pozytywnie zaopiniowała we wtorek kandydatów izby wyższej do Rady Polityki Pieniężnej. Są nimi Eugeniusz Gatnar, Jerzy Kropiwnicki, Marek Chrzanowski i Marek A. Dąbrowski. Przed podjęciem decyzji przez trzy godziny senatorowie zadawali kandydatom pytania. Najczęściej powtarzały się te o strefę euro.
Decyzja komisji zapadła jednogłośnie po wtorkowym przesłuchaniu kandydatów. Wniosek o pozytywne zaopiniowanie wszystkich czterech osób zgłosił szef komisji Grzegorz Bierecki (PiS). Dopiero cały Senat, jak dodał, w tajnym głosowaniu wskaże trzech kandydatów izby do RPP. Jest raczej przesądzone, że podczas zaplanowanego na środę głosowania do Rady zostaną powołani kandydaci zgłoszeni przez PiS, który ma większość w Senacie. Senatorowie PiS zaproponowali kandydatury członka zarządu NBP Eugeniusza Gatnara, byłego ministra i byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego oraz doktora r Marka Chrzanowskiego z SGH. Natomiast senatorowie PO zgłosili kandydaturę Marka A. Dąbrowskiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Co z euro?
Przed podjęciem decyzji przez trzy godziny senatorowie oraz zaproszeni goście zadawali kandydatom pytania. Najczęściej powtarzały się pytania o strefę euro - czy Polska powinna do niej przystępować, a nawet, czy zdaniem kandydatów w ogóle strefa euro przetrwa. Marek Chrzanowski przekonywał, że w tej chwili Polska jeszcze nie jest gotowa na przystąpienie do strefy euro, a powinniśmy do tej strefy przystąpić dopiero wtedy, gdy będziemy z nią tworzyć "optymalny obszar walutowy". Gdybyśmy dziś przystąpili, dodał, byłoby to niekorzystne dla polskiej gospodarki. Marek A. Dąbrowski argumentował, że niezależnie od tego, kiedy będziemy wstępować do strefy euro, już teraz powinniśmy dążyć do tego, by spełniać wymagane kryteria. Eugeniusz Gatnar, który poinformował, że w związku z kandydowaniem do RPP zrzekł się stanowiska członka zarządu NBP (powołany został w 2010 roku na wniosek ówczesnego prezesa NBP Sławomira Skrzypka), zaznaczył, że jest przeciwnikiem szybkiego wstępowania Polski do strefy euro, która przeżywa obecnie ogromne kłopoty. - W czasie naszej kadencji raczej nie będzie takiej potrzeby - podkreślił. Dodał, że jego zdaniem przed podjęciem takiej decyzji "trzeba zapytać Polaków, czy chcieliby się pozbyć tak ważnego atrybutu suwerenności". Jerzy Kropiwnicki, który obecnie jest doradcą prezesa NBP przyznał, że "prawdopodobnie kiedyś tę decyzję trzeba będzie podjąć". Jego zdaniem, wchodząc do strefy euro nie powinniśmy jednak przeprowadzać etapu pośredniego, jakim jest wejście do ERM II, z czym wiąże się sztywne powiązanie złotówki z euro. Ponieważ, jak dodał, Polska ma duże rezerwy walutowe, sięgające 100 mld dolarów, taka sytuacja mogłaby "kusić różne fundusze spekulacyjne". Przypomniał, że dotąd raz, pod koniec lat 90., polskie rezerwy mogły paść ofiarą spekulantów finansowych, ale wtedy uratowała nas postawa NBP, który po prostu nie zareagował.
Strefa euro przetrwa
Wszyscy pytani odpowiedzieli twierdząco na pytanie, czy strefa euro przetrwa. Kropiwnicki opowiedział, że podczas apogeum kryzysu strefy euro powstał projekt, by stworzyć "strefę euro-bis", tylko w oparciu o Niemcy i "solidne kraje północy". Ten pomysł, dodał, żył jakiś czas, aż przedstawiono raport jednej z niemieckich instytucji. Z raportu wynikało, że strefa euro jest niezwykle opłacalna dla gospodarki niemieckiej "ze względu na to, że w momencie wchodzenia do euro Niemcy zadbali o to, żeby ich marka zamieniana na euro tworzyła efekt podwartościowości". - Wskutek tego towary niemieckie po dzień dzisiejszy są konkurencyjne na całym rynku euro - mówił Kropiwnicki. - Autorzy tego raportu stwierdzili, że Niemcom opłaca się wykupić Grecję, wspomóc Włochy i Hiszpanię, dosypać coś Portugalii, i nadal wychodzą na swoje - dodał. Jak zaznaczył, dziś określa to stosunek Niemiec do strefy euro, a zarazem szanse jej przetrwania. Szef komisji Grzegorz Bierecki pytał m.in., czy możliwa jest trwała stymulacja wzrostu gospodarczego przez politykę pieniężną, a także w jakim stopniu NBP jest autonomiczny wobec Europejskiego Banku Centralnego. Zdaniem Marka Chrzanowskiego wpływanie za pomocą polityki pieniężnej na wzrost gospodarczy jest możliwe, przy zastrzeżeniu, że w pierwszej kolejności RPP powinna dbać o stabilność pieniężną. Z kolei Marek A. Dąbrowski zgodził się z tym, co mówił na ten temat prezes NBP Marek Belka - że trwałe wpływanie na wzrost gospodarczy nie jest możliwe, a głównym celem NBP i RPP powinna być dbałość o wartość polskiego pieniądza.
Porównanie do zaprzęgu
Kropiwnicki opowiedział anegdotę, że oddziaływanie za pomocą polityki monetarnej na wzrost gospodarczy można porównać do kierowania zaprzęgiem konnym za pomocą sznurka przywiązanego do ogona konia - hamować można, ale możliwości pobudzania są ograniczone. Kandydatów pytano też o obowiązujące obecnie unijne kryteria wysokości deficytu (do 3 proc. PKB) i długu publicznego (do 60 proc. PKB), a także o możliwości zakupu przez NBP obligacji na rynku wtórnym. Marek Chrzanowski zaznaczył, że kryteria długu i deficytu są to "ustalenia arbitralne", pochodzące z traktatu z Maastricht. A zagrożenia wynikającego z zadłużenia nie powinno się wiązać z wysokością długu, ale raczej z jego strukturą - np. czy dotyczy podmiotów krajowych czy zagranicznych i w jakiej jest walucie. Także Eugeniusz Gatner podkreślał, że kryteriów 3-procentowego deficytu i długu 60 proc. PKB mało kto obecnie przestrzega, nawet wśród krajów Unii Europejskiej. Przekonywał też, że NBP jest autonomiczny wobec EBC, prowadząc zarazem z europejskim bankiem "życzliwą współpracę". Kropiwnicki przypominał, że metodyka badań, w oparciu o które powstała doktryna głosząca, że dług przekraczający 100 proc. jest bardzo szkodliwy dla gospodarki, została jakiś czas temu podważona. Jego zdaniem przy ocenianiu deficytu samorządów (czego też dotyczyły niektóre pytania) nie powinno się uwzględniać środków na współfinansowanie programów realizowanych z funduszy unijnych - bo fundusze te trzeba wykorzystać maksymalnie, póki to jeszcze jest możliwe. Uznał też, że zakup obligacji na rynku wtórnym przez NBP powinien być możliwy, jeśli chodziłoby o zabezpieczenie interesów ekonomicznych państwa. Były prezydent Łodzi, odpowiadając na inne z pytań, podkreślił też, że "najważniejsze jest to, by RPP składała się z ludzi uczciwych i odpowiedzialnych". Podejmują oni bowiem decyzje nieodwracalne. 24 stycznia wygasają kadencje wybranych przez Senat w 2010 r. członków RPP: Andrzeja Rzońcy, Jana Winieckiego oraz Jerzego Hausnera. Rada Polityki Pieniężnej składa się z 9 członków, wybieranych po trzech przez Sejm, Senat i prezydenta. W tym roku upływa kadencja prawie całej obecnej Rady, wybranej w 2010 roku. W RPP pozostanie jedynie Jerzy Osiatyński, który w 2013 roku zastąpił Zytę Gilowską i którego kadencja kończy się w 2019 roku.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: NBP / tvn24 / Wiki kazik - Wikipedia(CC BY-SA 4.0) / archiwum prywatne