Podczas konsultacji z branżami w związku z kolejnym lockdownem dyskutowane są rozwiązania dotyczące dopłat do posiłków - przyznał na antenie TOK FM prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys. Pomysł miałby kosztować budżet państwa 600 milionów złotych.
- W związku z pandemią cały czas rozmawiamy o tym, jak wesprzeć branżę gastronomiczną. Jednym z pomysłów jest potencjalnie zwiększenie możliwości dopłat dla pracowników przy zamawianiu posiłków w pracy - mówił Paweł Borys.
Dopłaty do posiłków
Jak wskazał, "teraz problem polega na tym, że jeśli pracownik chce pokrywać koszty posiłków jedzonych w pracy, to musi od tej części wynagrodzenia odprowadzić PIT i ZUS". - Pracodawcy wyszli z pomysłem, żeby rząd zwolnił tę część wynagrodzenia ze składek. To byłaby silna motywacja, żeby upowszechnić posiłki w pracy, które można zdalnie zamawiać od przedstawicieli branży gastronomicznej. To tworzyłoby popyt - dodał.
Podobne rozwiązania już w październiku ubiegłego roku proponowała Federacja Przedsiębiorców Polskich. Przedstawiciele FPP wskazywali, że dobrowolne finansowanie posiłków jest zwolnione ze składek jedynie do kwoty 190 zł miesięcznie na jednego pracownika. To około 9 zł w przeliczeniu na dzień roboczy. FPP zwracała uwagę, że limit nie był zmieniany od 2004 roku.
Borys zastrzegł, że "żadna decyzja nie zapadła, ale rzeczywiście takie rozwiązania są dyskutowane". Jak powiedział, zwolnienia z ZUS i PIT to jest koszt "potencjalnie 600 milionów złotych z perspektywy budżetu państwa". - To są realne środki, które rzeczywiście wsparłyby pracodawców, aby takie rozwiązanie wdrożyć - ocenił gość TOK FM.
Jednocześnie Borys zaprzeczył, by trwały rozmowy na temat konstrukcji zakładającej wprowadzenie bonu żywnościowego. Zgodnie z propozycją, o której informowało RMF FM, rząd miałby zaoferować polskim przedsiębiorcom, by kupowali bony żywnościowe pracownikom. Bon miałby mieć wysokość np. 100 zł, przy czym rząd dokładałby od siebie pewną kwotę. Posiadacze mogliby wykorzystać bon w dowolnej restauracji.
- Nic mi nie wiadomo, żeby trwały rozmowy na temat takiej konstrukcji - powiedział prezes PFR.
Zwolnienie z czynszu
Paweł Borys zwrócił też uwagę na "inny temat, który wydaje się priorytetowy" - rozwiązania czynszowe, które dotyczą zarówno branży gastronomicznej, fitness, jak i handlu. - W mojej ocenie podmioty, które wynajmują powierzchnię, zachowują się w sposób niezgodny z prawem - powiedział. Przypomniał, że ustawa covidowa wprowadziła w zeszłym roku takie rozwiązanie, że jeżeli najemca zgodzi się przedłużyć umowę o 6 miesięcy, to przysługuje mu w okresie lockdownu zwolnienie z czynszu. - Natomiast firmy wynajmujące, galerie handlowe, chcą przedłużenia teraz czynszu za każdy lockdown - wskazał.
Dodał, że obowiązuje też Kodeks cywilny, który mówi, że jeśli przedsiębiorca nie uzyskuje przychodów, to czynsz jest nienależny. - Firmy, które wynajmują te powierzchnie, nie stosują się do tych regulacji - stwierdził. Zdaniem Borysa obniżki czynszów stanowiłyby w tej chwili najszybsze i najmocniejsze wsparcie dla tych branż, "a dzisiejsze praktyki są nieuczciwe". - To zgłaszają zarówno branża handlowa, jak i gastronomiczna i fitness - wskazał szef PFR-u.
Zdaniem Borysa potrzebna jest interwencja państwa. - Bo w obecnej sytuacji obniżki czynszu to najszybsze i najmocniejsze wsparcie dla tych branż - ocenił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24