Wtorek był dniem dużych wahań na rynku walutowym. Dzień zaczął się od wyraźnego umocnienia dolara na światowych rynkach i osłabienia euro oraz złotego, a zakończył wyraźnym osłabieniem "zielonego" i umocnieniem walut europejskich.
We wtorek jedno euro kosztowało już tylko 1,21 dolara. To najniższy poziom od 14 kwietnia 2006 roku.
Zdaniem analityków niepewność wokół unijnego pieniądza związana jest z powrotem obaw o konsekwencje problemów zadłużonej Europy, co prowokuje ucieczkę od ryzyka. Podsyciły ją publikacja przez Europejski Bank Centralny raportu o stabilności systemu finansowego strefy euro, obniżka ratingu Hiszpanii, czy też pojawiające się na rynku spekulacje o możliwości obniżenia ratingu Włoch i Francji.
EBC ostrzegł, że w ciągu najbliższych 18 miesięcy banki eurolandu muszą liczyć się z kolejnymi odpisami na złe kredyty, których sumę oszacowano na 195 miliardów euro (90 miliardów euro w tym roku, 105 mld w przyszłym). EBC ocenia, że w sumie w latach 2007-2010 odpisy sięgną 515 miliardów euro.
Eksperci banku napisali w raporcie, że sektor finansowy strefy euro może czekać "groźne zakażenie" wynikające z kryzysu na rynku długu w Europie. Bank Centralny "16" obawia się też, że ostatni wzrost stóp rynkowych w strefie euro może zdławić kiełkujący dopiero wzrost gospodarczy.
Wielki świat i własne podwórko
Rano inwestorzy mieli awersję nie tylko do tego, co w strefie euro, ale i do tego, co obok niej i w rezultacie wyprzedawali złotego. W południe za jedno euro trzeba było zapłacić 4,11 zł, a za franka - 2,90 zł. Obie waluty podrożały od poniedziałku o cztery grosze. Dwa razy tyle - do 3,40 - podrożał dolar. - Złoty poważnie się osłabia, co ma przede wszystkim związek z osłabieniem euro wobec dolara - nie miał wątpliwości analityk TMS Brokers Marek Wołos.
Marcin R. Kiepas z X-Trade Brokers dodawał, że wyprzedaż polskiej waluty ma też swoje lokalne źródła, a jednym z nich jest prawdopodobieństwo odłożenia o trzy miesiące wyboru prezesa Narodowego Banku Polskiego. Kandydaturę Marka Belki blokują bowiem niemal wszystkie partie poza PO.
Tryumfalny powrót
Sytuacja na rynku walutowym diametralnie zmieniła się po południu. Odrabiać starty zaczęły zarówno euro, jak i złoty. - Zachowanie rynku po południu to głównie szybkie pokrywanie krótkich pozycji otwieranych rano, niż efektywny popyt. Wszystko zawdzięczamy… odporności amerykańskich giełd na gorsze dane z Chin (większy spadek indeksu PMI dla przemysłu, niż się spodziewano), a także na wieści z Eurolandu - ocenił analityk DM BOŚ, Marek Rogalski.
Zdaniem ekspertów, rynki zaczynają powoli ignorować złe informacje, co na dłuższą metę można uznać za pozytywny sygnał.
Ok. godz. 18:30 za jedno euro płacono 4,0963 zł, a za dolara 3,3374 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,2278.
Źródło: tvn24.pl, pb.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu