Cena kanapki Big Mac może być światowym miernikiem siły nabywczej? Prestiżowy "The Economist" od lat przekonuje, że tak. Proste porównanie pokazuje m.in., że Amerykanie za kanapkę płacą 4 dolary i 80 centów, a Polacy tylko 3 dolary. Z zestawienia "Indeks Big Mac" wynika również, że za euro powinniśmy płacić 2,50 a nie 4,14 złote.
"The Economist" od 1986 roku publikuje "Indeks Big Maca". To zestawienie oparte jest na teorii parytetu siły nabywczej (PPP), według której w długim okresie czasu za ten sam koszyk dóbr i usług powinniśmy zapłacić tyle samo w dowolnym miejscu na Ziemi. Wskaźnik oparty jest na analizie jednego produktu - kanapki Big Mac, dostępnej w sieci restauracji McDonald's.
Cena kanapki
Amerykanie w lipcu tego roku za Big Maca musieli średnio zapłacić 4,8 dolara. Polacy płacili 9 zł i 20 groszy. Oznacza to, że kanapkę kupujemy za równowartość 3 dolarów, czyli o ponad jedną trzecią taniej niż w USA. Dla przykładu w Chinach popularną kanapkę z McDoland's można było kupić za 2,73 dolara. Oznacza to, że wartość juana została zaniżona o 43 proc. Najwięcej za Big Maca płacą Norwedzy. Według wyliczeń "The Economist" jedna kanapka kosztuje tam 7,76 dolarów. Najtańszego Big Maca mają natomiast Ukraińcy, którzy muszą zapłacić za kanapkę jedynie 1,63 dolara.
Za drogie euro?
Jeżeli za walutę obierzemy euro, to okaże się, że cena Big Maca w strefie euro wynosi 3,68 euro, a w Polsce 2,22 euro. Wniosek z tego taki, że cena kanapki w strefie euro jest o 39,5 proc. wyższa niż nad Wisłą. Zatem w kantorach za jedno euro powinniśmy płacić 2 zł i 50 groszy a nie 4,14 zł.
Słuszna krytyka?
"Indeks Big Mac" nigdy nie był postrzegany jako precyzyjny miernik wartości walut, ale wciąż pozostaje popularnym miernikiem wykorzystywanym do porównywania siły nabywczej światowych walut. Ekonomiści często krytykują wskaźnik Big Maca zarzucając mu, że nie przystaje do realiów ekonomicznych. Przekonują oni, że cena kanapki nie może być równa na całym świecie, bo inne są koszty pracy czy możliwości nabywcze obywateli różnych krajów.
Autor: msz/ / Źródło: The Economist