Polska gospodarka urośnie w tym roku o 3,7 proc. - założył rząd w budżecie. Dziś już nikt w to nie wierzy, ale pytanie, czy gospodarka w tym roku urośnie, czy też się skurczy - jest najważniejsze dla nas wszystkich. Budzi gorące spory ekonomistów i polityków. Czy prognozom można więc wierzyć, czy jest to jedynie wróżenie z fusów?
Gdy sytuacja jest stabilna nie trudno prognozować. Można się pomylić o ułamek punktu procentowego. Gdy jednak na świecie zaczynają wiać huragany, a zwłaszcza wtedy, gdy w gospodarce zmieniają się trendy, okazuje się, że... wszyscy wciąż się mylą. Prognozy szacownych i wiarygodnych ekonomistów różnią się od siebie jak dzień od nocy, a na dodatek oni sami z dnia na dzień zmieniają swoje prognozy.
Margines błędu... ponad 300 proc.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje teraz spadek PKB Polski w 2009 roku o 0,7 proc., a w 2010 roku wzrost o 1,3 proc. Tydzień temu Komisja Europejska oceniła, że Polskę czeka w 2009 roku spadek PKB o 1,4 proc. a w 2010 wzrost gospodarczy wyniesie 0,8 proc. Z kolei Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk, prognozuje, że PKB w 2009 roku wzrośnie o ok. 0,8 proc.
Jak taki, ponad trzykrotny rozrzut - nie biorąc pod uwagę założeń rządowych, o których wiadomo, że będą zmienione - wytłumaczyć?
- W przypadku normalnej sytuacji w gospodarce, uwzględnia się dane za dłuższy okres. Jednak czasach kryzysu ważniejsze są najświeższe informacje. I tu jest problem. Ponieważ te dane są często słabszej jakości - tłumaczy różnice w prognozach prof. Stanisław Gomułka. - Różnice między prognozami KE a MFW to jest błąd dopuszczalny, a mogą być jeszcze większe – dodaje.
- Zwykle cykliczne dane można przewidzieć. Kiedy nadchodzi załamanie trendu, następuje załamanie modelu prognoz – komentuje Ryszard Petru, były główny ekonomista BPH.
Krok po kroku
Najczęściej w mediach pojawiają się prognozy międzynarodowych instytucji finansowych: Komisji Europejskiej czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jednak oprócz tego każdy bank i większa instytucja finansowa ma swoje własne działy analityków, które zajmują się opracowaniem prognoz gospodarczych.
Zanim powstanie prognoza, zbierane są dziesiątki danych. – Jest to główna część pracy przy opracowaniu prognoz – opowiada Ryszard Petru, były główny ekonomista BPH. Analitycy pozyskują informacje z przeważnie oficjalnych źródeł m.in. Głównego Urzędu Statystycznego, Narodowego Banku Polskiego czy Ministerstwa Finansów.
Jednak nie tylko. – Kiedy pracowałem przy tworzeniu prognoz korzystaliśmy dla przykładu z danych o produkcji samochodów z Instytutu Samar. Nie było innych dostępnych źródeł – wspomina Petru. Na przykład przy tworzeniu prognoz na temat PKB są to m.in. dane o zatrudnieniu, konsumpcji czy sprzedaży detalicznej.
Następnie przenosi się informacje do przygotowanego modelu ekonometrycznego, w którym wylicza się szukaną prognozę.
– Najważniejsze jest, co się do tego modelu wrzuca. Każdy ma swoją ocenę rzeczywistości. Dla jednego analityka brak zdolności kredytowej firm spowoduje mniejsze inwestycje. I do tego przywiązuje większą wagę, niż do innych czynników. Trzeba umieć ocenić i każdy to inaczej ocenia, np. jak mocne będzie przełożenie ograniczenia akcji kredytowej na działalność inwestycyjną przedsiębiorstw – tłumaczy różnice Petru.
– Problem polega na tym, że w ogólnym schemacie prognozy są bardzo podobne. Jednak różnią się w szczegółach. Na przykład w jednej prognozie przy obliczeniu PKB określane tendencje na rynku pracy, a w innym inne – tłumaczy dr Robert Ślepaczuk z Uniwersytetu Warszawskiego. Nie istnieje jeden schemat przygotowania prognozy. Dlaczego? – Każda z instytucji myśli, że ma racje.
Czy słuchać prognoz?
Czy skoro prognozy tak sięmiędzy sobą różnią, a na dodatek większość z nich jest po prostu mylna, to czy ich mamy słuchać? Niestety, nie mamy innego wyboru.
- Wszyscy musimy mieć jakąś ocenę. Początkowo mówiło się o możliwości kryzysu na miarę lat 30. Mówiło się o spadku PKB o 20-30 proc. A w takiej sytuacji mamy przynajmniej świadomość, że nie jest jeszcze tak źle. Modele, z którymi mamy do czynienia dają nam odpowiedź na pytanie czy będzie to duża recesja – tłumaczy prof. Gomułka.
Czy mogą się mylić? - Zawsze mogą, tylko jest bardzo małe prawdopodobieństwo, żeby się myliły, aż tyle - ocenia Gomułka. A to na podstawie takich prognoz oceniana jest kondycja poszczególnych państw, a nawet regionów. – Ogólnie prognozy mają służyć przewidywaniu zjawisk. Na przykład, na ich podstawie wiele firm podejmuje decyzje dotyczące potencjalnych inwestycji. – tłumaczy Ślepaczuk.
Kto prognozuje, kto manipuluje?
Czy możliwe jest, żeby instytucje finansowe manipulowały prognozami dla osiągnięcia korzyści. Takie zarzuty padały ostatnio, gdy prognozy niektórych banków skazywały złotego na klęskę. Jednak to jest mało prawdopodobne - mówią ekonomiści. Częściej zdarza się to rządom - dodają.
- W przypadku takich instytucji jak MFW czy KE, to są raczej techniczne rzeczy, więc trudno mówić o manipulacji. Jednak dla rządu taka prognoza jest decyzją polityczną. Byłem doradcą wielu ministrów i zawsze decyzja o wyborze prognozy po części jest decyzją polityczną. Dlatego w przypadku rządów bardziej można mówić o manipulacji – tłumaczy Gomułka.
Czy zatem można obronić się przed manipulacją w prognozach? – Jedynym źródłem kontroli jest rynek. Jeśli by taka sytuacja powtarzała się permanentnie, to wówczas instytuacja straciłaby zaufanie – podkreślą ekonomiści. - Prognozy w czasie kryzysu są obarczone znacznie większym ryzykiem – uważa dr Robert Ślepaczuk z UW.
Pytanie, czy powinniśmy przywiązywać wagę do prognoz ? - Nie wolno przywiązywać się do tylko do jednej prognozy. Należy raczej brać pod uwagę dwie - trzy prognozy. A przede wszystkim mieć własną ocenę sytuacji – mówi Ryszard Petru.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24