Philipp Hildebrand zrezygnował z zajmowanego stanowiska szefa Szwajcarskiego Banku Centralnego ze skutkiem natychmiastowym. To efekt niejasności związanych z interesami żony bankiera. Szwajcarskie media podkreślały, że mogło dojść do złamania tajemnicy bankowej przez byłego szefa SBC.
Były już prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego znalazł się pod lupą mediów w związku z kontrowersyjną sprzedażą franków przez niego i jego żonę. Sprzedali oni franki w sierpniu ubiegłego roku. Był to czas, kiedy waluty takie jak dolary i euro były tanie. Wtedy właśnie Bank Centralny zainterweniował podejmując decyzję o osłabieniu szwajcarskiego franka. Takie działanie miało na celu ochronę szwajcarskiej gospodarki i zwiększenie jej konkurencyjności. Trzy tygodnie później, we wrześniu, Bank Centralny ustalił, że cena franka utrzyma się na poziomie 1,2 za euro.
Kontrowersyjna transakcja
Zanim to się jednak stało, żona Hildebranda sprzedała część oszczędności we frankach i kupiła za to ponad 500 tys. dolarów po bardzo niskim kursie. Niespełna miesiąc później sprzedała te dolary kupując za to ponownie franki. Wtedy właśnie szwajcarska waluta bardzo osłabła w stosunku do dolara. Według ustaleń Banku, żona Hildebranda dużo na tym zyskała. Podobnie zrobił Philipp Hildebrand, który kupił franki za ok. 400 tys. dolarów. Prezes zadeklarował jednak, że cały zysk uzyskany z transakcji przekazał na cele charytatywne.
W ubiegłym tygodniu Szwajcarski Bank Centralny poinformował na konferencji prasowej, że żona Hildebranda Kashya nie złamała prawa. Sam Hildebrand powiedział na tej samej konferencji, że nie zamierza składać rezygnacji, ale rozumie, że media zadają pytania dotyczące "natury moralnej" tej transakcji.
Philipp Hildebrand zajmował stanowisko szefa Centralnego Banku Szwajcarii przez dwa lata.
Źródło: bbc.co.uk, Reuters