Tesla nie będzie musiała wycofać z rynku w USA swoich samochodów z systemem półautonomicznej jazdy - zdecydował amerykański nadzór bezpieczeństwa transportu (NHTSA). W czwartek zamknięto śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku z udziałem Tesli Model S.
NHTSA nie doszukało się żadnej usterki w samochodzie, ani w jego systemach odpowiedzialnych za automatyczne kierowanie. W wydanym dokumencie nadzór bezpieczeństwa transportu podkreślił, że dane pozyskane z samochodu pokazują, iż "kierowca nie hamował, sterował, ani podejmował jakichkolwiek czynności, aby uniknąć zderzenia".
Wypadek na autostradzie
40-letni Joshua Brown z Ohio zginął, kiedy jego Model S wjechał 7 maja ubiegłego roku pod przyczepę ciężarówki na jednej z autostrad stanu Floryda. W chwili wypadku jego samochód jechał w trybie Autopilota - systemu Tesli, który pozwala na półautonomiczną jazdę; samodzielnie przyspiesza, hamuje, zmienia pasy ruchu. Według projektantów, funkcja ta została stworzona, aby wspomagać kierowcę, a nie zastępować człowieka. Dodatkowo z autopilota powinno się korzystać na autostradach - przekonywał producent. Przedstawiciel NHTSA Bryan Thomas tłumaczył, że zanim doszło do wypadku kierowca miał czas na reakcję i uniknięcie kolizji. Podkreślił, że ciężarówka była widoczna na siedem sekund przed wypadkiem, dlatego należy uznać, że "miał wystarczająco dużo czasu na podjęcie działań". Śledczy badający sprawę nie znaleźli żadnych dowodów na poparcie tezy, że systemy samochodu "nie działały jak należy". Jednocześnie Thomas wskazał, że nadal pozostają wątpliwości co do tego, w jaki sposób przemysł motoryzacyjny reklamuje i objaśnia działanie systemów wspomagania jazdy. - Te systemy wymagają ciągłej i pełnej uwagi ze strony kierowcy. (...) Nie wystarczy zamieszczać informacji w instrukcjach obsługi i liczyć, że kierowcy je przeczytają. Producenci muszą przewidywać, w jaki sposób kierowcy będą z nich korzystać i to, że wielu z nich nie zajrzy do instrukcji - powiedział przedstawiciel NHTSA.
Dalsza obserwacja
Amerykański nadzór bezpieczeństwa zapowiedział, że nie przestanie przyglądać się funkcjonowaniu systemu Autopilot i nie wyklucza podjęcia dalszych działań. Ostrzegł, że w przypadku wykrycia usterek w systemach wspomagania jazdy, samochody będą musiały być wycofane z rynku i poddane naprawie. Niedługo po wypadku Tesla tłumaczyła, że jej system półautonomicznej jazdy jest wyposażony w system kontroli pasa ruchu i automatyczne hamowanie w sytuacji awaryjnej, jednak samo kierowanie powinno być nadzorowane przez kierowcę. Według klasyfikacji NHTSA Autopilot Tesli jest rozwiązaniem tzw. drugiego poziomu autonomii - samochody tej klasy potrafią korzystać w tym samym czasie z dwóch funkcji: w tym przypadku z utrzymywania pasa ruchu i zachowywania stałej prędkości, dzięki systemowi aktywnego tempomatu. Eksperci sugerują jednak, że technologia Tesli odpowiada "trzeciemu poziomowi autonomii" - takie samochody potrafią na pewnych odcinkach poruszać się samodzielnie. Amerykańskie media zwracały uwagę, że od chwili wprowadzenia przez Teslę Autopilota, wielu kierowców Modelu S zaczęło zamieszczać w sieci materiały pokazujące działanie rozwiązania w praktyce. Wielokrotnie zarejestrowano niebezpieczne zachowania kierowców, którzy w ten sposób demonstrowali działanie Autopilota.
Zobacz: Czy autopilot mógł spowodować katastrofę? (Film z 26.03.2015)
Autor: azb//ms / Źródło: PAP