Barack Obama został oficjalnie nominowany na kandydata Partii Demokratycznej w nadchodzących wyborach prezydenckich. W drugim dniu konwencji demokratów w Charlotte gwoździem programu był Bill Clinton oraz szereg "zwykłych Amerykanów", którzy koncentrowali się na atakowaniu Mitta Romneya.
Podczas głosowania przedstawiciele demokratów wybrali Obamę "przytłaczającą" większością głosów. Nie było to zaskoczeniem, ponieważ nie miał konkurencji.
Obama, głupcze
Niewątpliwie gwiazdą drugiego gnia konwencji w Charlotte był były demokratyczny prezydent USA, Bill Clinton, który nadal jest dażony wielką estymą za okres boomu gospodarczego USA w latach 90-tych.
Obserwatorzy podkreślają, że swoim wystąpieniem były prezydent ponownie udowodnił, że jest mistrzowskim oratorem i porwał 20-tysięczne tłumy zebrane w wielkiej sali widowiskowej.
Były prezydent koncentrował się na aspekcie ekonomicznym i bronił polityki Obamy. Clinton podkreślał, że trudno winić obecnego prezydenta za sypiącą się ekonomię, którą odziedziczył po swoim republikańskim poprzedniku. Jego obecne decyzje miały natomiast podłożyć solidne podwaliny pod rozwój w przyszłości. - Żaden prezydent, ani ja, ani każdy z moich poprzedników, nie byłby w stanie w ciągu czterech lat naprawić wszystkich zniszczeń, które Obama odziedziczył - stwierdził Clinton.
Były prezydent krytykował program ekonomiczny republikanów. Określił go jako anachroniczny, urągający sprawiedliwości społecznej, sprzyjający jedynie bogaczom i uprzywilejowanym, oraz groźny dla przyszłości Ameryki. - Jeżeli chcecie społeczeństwa, w którym każdy jest pozostawiony samemu sobie i zwycięzca bierze wszystko, powinniście poprzeć tandem republikański - stwierdził Clinton.
Zdaniem czołowego komentatora telewizji CNN, Davida Gergena, "jeżeli są jeszcze wyborcy niezdecydowani, to przemówienie (Clintona) mogło ich przekonać".
Głos "zwykłych ludzi"
Poza Clintonem występowali też związkowcy, przedstawiciele przemysłu samochodowego i pracownicy zwolnieni z zakładów za sprawą firmy kierowanej przez Mitta Romneya, którzy oskarżali republikańskiego kandydata, że nie obchodzi go los zwykłych Amerykanów.
Wśród mówców była Cindy Hewitt, która straciła pracę w zakładach Dade Behring na Florydzie. Zakłady wykupiła i zrestrukturyzowała w 1990 r. Bain Capital, firma inwestycyjna zarządzana przez Romneya. - Nie jest sprawiedliwe, kiedy oddani firmie i wydajni pracownicy cierpią, podczas gdy ludzie tacy jak Mitt Romney czerpią zyski - powiedziała Hewitt. - Mitt Romney nie musi być złym człowiekiem, ale winię go za to, że dorabia się milionów bez moralnego kompasu - oświadczył Randy Johnson, pracownik innej firmy wykupionej i zamkniętej przez Romneya. Inni mówcy przypominali, że w 2009 r. Romney krytykował ratowanie koncernów samochodowych przed bankructwem pożyczkami z budżetu.
Kobiety za Obamą W drugim dniu zjazdu demokratów wystąpiło też kilkanaście kobiet, które podkreślały w swych przemówieniach, że tylko administracja demokratów gwarantuje równość szans obu płci oraz prawo do aborcji. Mówiła o tym m.in. senator Barbara Mikulski, która była drugą w historii kobietą wybraną do Senatu, a także była przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Jako jedna z gwiazd wieczoru wystąpiła Sandra Fluke, działaczka studencka z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie, która zyskała rozgłos twardo broniąc przed komisją Kongresu prawa kobiet do pokrycia z ubezpieczenia zdrowotnego kosztów antykoncepcji. Znany konserwatywny komentator radiowy Rush Limbaugh nazwał ją wtedy "dziwką".
Przyszłość jest niepewna
Kandydatka do Senatu z Massachusetts, Elizabeth Warren, przedstawiła miażdżącą krytykę programu Republikanów, którzy naciskają na redukcję rządu federalnego, cięcia wydatków budżetowych i obniżanie podatków. Przemówienie Warren, uważanej za przyszłościowego lidera demokratów, było wielokrotnie przerywane owacjami. Zdaniem komentatorów, demokraci nieprzypadkowo przyznali prominentną rolę kobietom na swojej konwencji. Ich poparcie ma kluczowe znaczenie dla walczącego o reelekcję prezydenta Baracka Obamy. Sztab jego kampanii posługuje się sloganem: "Republikanie wydali wojnę kobietom". Zdecydowana większość Amerykanek popierała dotychczas obecnego prezydenta. Ostatnie sondaże wskazują jednak, że jego przewaga nad Romneyem topnieje, zwłaszcza w stanach, w których szanse obu kandydatów są wyrównane.
Autor: mk\mtom\k / Źródło: PAP, Reuters