Miał być symbolem możliwości Rosji XXI wieku, ale jego realizacja przypomina raczej wielkie przedsięwzięcia ery ZSRR. Nowy kosmodrom Wostocznyj powstaje na Dalekim Wschodzie, terminy dyktują politycy, wszystko jest opóźnione, koszty zostały dawno przekroczone i właściwie nie wiadomo, po co komu tak wielki kosmodrom akurat w tym miejscu.
Tym miejscem jest obwód amurski, który przy powierzchni większej od Polski zamieszkuje niecały milion ludzi. Najbliższe duże miasto to Błagowieszczeńsk, gdzie za carów zsyłano Polaków. Na przestrzeni setek kilometrów wokół budowy rozpościerają się dziewicze lasy. Jednak wbrew pozorom to odludzie zostało gruntownie przemyślane.
Odludzie w środku tajgi
Wostocznyj, jak na możliwości Rosji, położony jest dość daleko na południe, co ma duże znaczenie podczas wystrzeliwania rakiet, które startując wykorzystują energię ruchu obrotowego Ziemi. Im bliżej równika, tym ta energia jest większa i łatwiej uzyskać prędkość niezbędną do utrzymania się na orbicie. Z tego samego powodu rakiety tradycyjnie odpalane są na wschód, zgodnie z obrotem Ziemi. Położenie nowego kosmodromu jest wobec tego podwójnie korzystnie, bowiem na wschód od niego są głównie niezamieszkane tereny i Pacyfik. Odrzucane podczas startu elementy rakiet będą miały znikomą szansę spaść na kogoś lub coś cennego, co zdarza się podczas lotów z Bajkonuru w Kazachstanie. Ponadto Wostocznyj budowany jest na dużej poradzieckiej bazie międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Po rozpadzie ZSRR próbowano ją przerobić na mały kosmodrom o nazwie Swobodnyj, ale bez sukcesu. I tak pod koniec minionej dekady postanowiono go zamknąć i w zamian utworzyć w tym samym miejscu Wostocznyj. Sprzyja temu istniejąca już infrastruktura stworzona na potrzeby bazy wojsk rakietowych, w tym kilkutysięczne miasteczko Uglegorsk, które przez dziesiątki lat było jedną z tajnych i zamkniętych miejscowości wojskowych.
Szklane domy
Formalnie decyzję o budowie Wostocznyj podjęto w 2007 roku. W specjalnym dekrecie podpisanym przez prezydenta Władimira Putina zawarto między innymi ogólny terminarz, według którego pierwszy start z nowego kosmodromu ma się odbyć do końca 2015 roku. Pierwsza misja załogowa została zaplanowana na 2018, a całkowite przeniesienie rosyjskiego programu kosmicznego z Bajkonuru do Wostocznyj ma nastąpić w 2020 roku. Koszty oszacowano na 400 miliardów rubli, czyli ówczesne około 13 miliardów dolarów. Plany nakreślono bardzo ambitnie. Wostocznyj ma być godnym następcą Bajkonuru i jeszcze więcej. Założono zbudowanie łącznie siedmiu kompleksów startowych (każdy typ rakiety potrzebuje swojego) i jednego dużego centrum przygotowywania rakiet do lotu. Dodatkowo ma powstać ośrodek szkoleniowy dla kosmonautów „Droga ku gwiazdom”, rozległe centrum naukowe i badawcze „Miasto nauki” oraz kilka dużych osiedli dla pracowników i gości (na ponad 20 tysięcy ludzi). Oknem na świat kosmodromu ma być zbudowany od podstaw duży port lotniczy (pierwotna nazwa „Ukrainka”, która teraz zapewne ulegnie zmianie), zdolny do przyjmowania ciężkich samolotów transportowych przewożących części rakiet. Wszystko w Wostocznyj miało być nowoczesne, wręcz futurystyczne i świadczyć o potędze ojczyzny Jurija Gagarina. Na ten rozmach pozwalały optymistyczne prognozy dotyczące możliwości rosyjskiego budżetu, który pod koniec minionej dekady pęczniał od przychodów z drożejącej ropy. - Stworzenie nowego kosmodromu jest jednym z największych i najambitniejszych przedsięwzięć współczesnej Rosji. Wostocznyj da nam nie tylko szansę na potwierdzenie naszej wiodącej pozycji w technologii, ale też da możliwość rozwoju setkom, może nawet tysiącom, młodych specjalistów – mówił w 2010 roku podówczas premier Władimir Putin. Tyle, jeśli chodzi o plany. Potem nadeszło nieuchronne zderzenie z rosyjskimi realiami.
Pierwsze problemy
Budowę powierzono koncernowi Specstroi, kontrolowanemu przez państwo przedsiębiorstwu odpowiadającemu za powstanie niemal wszystkich „specjalnych” projektów budowlanych w Rosji. Od początku prace na kosmodromie trapiły tradycyjne opóźnienia, wynikające głównie z biurokracji i rosyjskiej organizacji pracy. Budowa pierwszego dużego obiektu, czyli wyrzutni dla rakiet Sojuz, z której ma zostać przeprowadzone inauguracyjne odpalenie, ruszyła na dobre dopiero na początku 2013 roku. Do tego czasu miała być już gotowa infrastruktura drogowa i kolejowa, ale nic z tego. Powód? "Ogrom prac”. Ale też niedostateczne finansowanie, na co niemal od samego początku narzekały Specstroi i nadzorująca budowę państwowa agencja Roskosmos. Na początku 2013 roku apelowano do rządu o natychmiastowe przekazanie dodatkowego miliarda rubli. Tłumaczono, że wstępnie założone koszty okazały się być niedoszacowane. A główną bolączką miały być problemy z transportem materiałów budowlanych. Budowa kosmodromu wymaga bowiem olbrzymich ilości betonu i stali, a słabo rozwinięty przemysł na Dalekim Wschodzie Rosji był w stanie pokryć tylko 30 procent zapotrzebowania. Do dzisiaj większość materiałów musi być przywożona z zachodu kraju. Wciąż, kilka razy do roku, ponawiane są prośby o więcej rubli na inwestycję. Nie wiadomo, czy choć ułamek ewentualnego dofinansowania poprawiłby sytuację robotników pracujących przy kosmodromie. Lokalna prasa wielokrotnie pisała, że są marnie opłacani, i że żyją w tragicznych warunkach w prowizorycznych barakach i nie mają odpowiedniej odzieży zimowej, podczas gdy pracy na trzy zmiany nie przerywa się nawet przy – 40 st. C. Oficjele z Specstroi średnio kilka razy na rok zapewniali, że „poprawa warunków socjalno-bytowych” jest jednym z priorytetów, ale miejscowe gazety wytykały, że skończyło się to na postawieniu kilku „potiomkinowskich wiosek” dla dziennikarzy i dygnitarzy z Moskwy. W efekcie od początku budowy brakuje rąk do pracy i cierpi jakość wykonania. Zamiast planowanych ośmiu tysięcy ludzi, jest ich około sześciu tysięcy.
Pod nadzorem władzy
Problemy się piętrzyły, opóźnienia wzrastały. Dodatkowym zmartwieniem budowlańców byli jeszcze politycy. Budowa kosmodromu od początku jest traktowana jako jeden ze sztandarowych projektów Kremla. Dotrzymanie terminów i obietnic jest punktem honoru nie tylko dla Putina, ale przede wszystkim dla Dmitrija Rogozina, wicepremiera odpowiedzialnego za przemysł kosmiczny i obronny. W ostatnich latach zaczął on coraz częściej odbywać „gospodarskie wizyty” w Wostocznyj. W lutym 2014 roku przebywając na budowie narzekał na niedostateczną liczbę robotników i niską jakość prac. Domagał się zwiększenia zatrudnienia i apelował do Specstroi o zaangażowanie ludzi, którzy budowali obiekty na igrzyska w Soczi. We wrześniu 2014 roku budowę wizytował też Putin, który podobnie jak Rogozin, narzekał. Według prezydenta robotników powinno być kilkanaście tysięcy, a nie sześć. "Przestrzegał" też przed „radziecką praktyką” forsowania prac za cenę ignorowania kwestii odpowiedniego zaplecza socjalnego dla pracowników. Wtedy też Putin po raz kolejny podkreślił, że termin pierwszego startu rakiety w 2015 roku „musi” zostać dotrzymany. Przedstawiciele Specstroi zapewniali, że opóźnienia zredukowano do miesiąca. Tyle że prezydent brał udział w uruchomieniu głównej rozdzielni elektrycznej, której budowa miała zakończyć się jeszcze w 2013 roku.
Nadzwyczajna mobilizacja
Jest marzec 2015 roku. Budowlańcom teoretycznie zostało mniej niż dziesięć miesięcy na zakończenie budowy kosmodromu.. I zarówno Specstroi, jak i oficjele z Moskwy zapewniają, że inauguracyjny start rakiety Sojuz-2 odbędzie się w grudniu. Te deklaracje jednak nijak się mają do rzeczywistości. Przy okazji kolejnej wizyty Rogozina pod koniec stycznia zarzekano się, że budowa wyrzutni i dużej hali, w której mają być składane w całość rakiety przywiezione koleją z fabryki, zakończy się 30 października, czyli na niewiele ponad miesiąc przed planowanym inauguracyjnym startem. Jednocześnie gazeta „Kommiersant” donosiła, że wszystko się opóźni nawet o pół roku.
To tym bardziej prawdopodobne, że wokół wyrzutni i hali montażowej wciąż jest wielki rozgrzebany plac budowy. Brakuje nawet tak kluczowych budynków jak specjalny magazyn do przechowywania paliwa do rakiet. Specstroi ogłosił przetarg na jego budowę dopiero w połowie stycznia, oczekując zakończenia prac w maju. A z tych nielicznych już postawionych obiektów praktycznie żaden nie jest gotowy do wyposażenia. Zwieziony koleją sprzęt stoi w kontenerach przy bocznicy i niszczeje. Prac przy porcie lotniczym, który miał być gotowy jeszcze przed wyrzutnią, nawet na dobre nie rozpoczęto. Osiedla mieszkaniowe? Dotychczas postawiono jeden blok i trwa budowa siedmiu kolejnych. O centrum naukowym i szkoleniowym nikt już nawet nie wspomina. Wszystkich robotników skierowano do pracy przy niezbędnych elementach kosmodromu.
Po co komu Wostocznyj?
Wobec wielkich opóźnień i niebezpiecznego forsowania pracy, rozsądek nakazywałby przesunąć termin pierwszego startu. Jak wskazują rosyjscy specjaliści, odpalenie Sojuza-2 z dwoma satelitami państwowymi może poczekać te kilka miesięcy. Pytanie, czy Putin oraz Rogozin będą w stanie podjąć taką decyzję. Niezależnie od tego, budowa kosmodromu na pewno będzie się jeszcze ciągnąć latami i prawdopodobnie nigdy nie powstanie on w pierwotnie zakładanej formie. Koszty miały już wzrosnąć o 20 procent i specjalny audyt rozpoczął Państwowy Komitet Śledczy. Roskosmos i Specstroi przerzucają się oskarżeniami o niegospodarność i nieudolność. Na to wszystko nakłada się załamanie rosyjskiego budżetu.
Paradoksalnie opóźnienia nie będą jednak dla nikogo prawdziwym zmartwieniem. Bo Wostocznyj nawet, gdyby został ukończony zgodnie z planem, nie byłby wykorzystywany w pełni. Program lotów załogowych nowej rakiety Angara-5, które miały się odbywać z nowego kosmodromu, został przełożony z 2018 roku na początek przyszłej dekady. Program ciężkiej rakiety Rus-M w ogóle został skasowany. Starsze rakiety Sojuz zaopatrujące Międzynarodową Stację Kosmiczną pozostaną na Bajkonurze. A wojsko woli swoje wyrzutnie w Plesiecku. Nowy kosmodrom zostaje więc z rakietami Sojuz-2. Warto jednak pamiętać, że startują one też z europejskiego centrum lotów kosmicznych w Gujanie Francuskiej, które ma nieporównywalnie lepsze położenie i umożliwia tańsze wynoszenie cięższych ładunków na najbardziej atrakcyjne z punktu widzenia firm cywilnych orbity. Rozkopany Wostocznyj pozostanie więc jeszcze na wiele lat wielkim symbolem problemów, które toczą Rosję XXI wieku.
Autor: Maciej Kucharczk/i / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: vostokdrom.ru