Sprawcami sylwestrowych napaści na kobiety w Niemczech mogli być "tańczący złodzieje", którzy tym razem stali się bardziej brutalni - pisze dziennik "Die Welt". Gazeta podaje, że sprawcami podobnych ataków często są młodzi cudzoziemcy, oczekujący na udzielenie azylu. Jednocześnie tamtejsza policja przestrzega, by przestępstw tych nie łączyć z ostatnią falą uchodźców.
Metoda "na tancerza" - jak opisuje ją niemiecki dziennik - jest jedną z najstarszych, jaką wykorzystują kieszonkowcy.
Zasada jest prosta i zawsze ta sama: sprawcy szukają najpierw jakiegokolwiek sposobu na - z pozoru niewinny - kontakt fizyczny ze swoją ofiarą. Może to być np. objęcie kogoś ramionami. Odwracając w ten sposób uwagę, złodziej może wtedy zupełnie niepostrzeżenie ukraść portfel lub telefon komórkowy.
Często ofiary takich napadów orientują się, że straciły cenne przedmioty, dopiero, gdy sprawcy są już daleko od nich.
Coraz więcej przypadków
W internetowym wydaniu dziennik "Die Welt" przekonuje, że to właśnie "tańczący złodzieje" byli sprawcami serii napaści na kobiety, do jakich doszło w sylwestrową noc m.in. w Kolonii czy Hamburgu.
"Metoda ta zyskała jednak zupełnie nowy wymiar" - pisze niemiecki dziennik. Niewinne zaczepki tym razem zamieniły się bowiem w drastyczne przypadki masowego molestowania seksualnego. - To jest bezsprzecznie zupełnie nowy wymiar zorganizowanej przestępczości - ocenił niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Mass z partii SPD.
O ile zjawisko "tańczących złodziei" jest od lat dobrze znane niemieckiej policji, o tyle przypadki molestowania w trakcie kradzieży były czymś do tej pory niespotykanym - zauważa "Die Welt".
Dziennik podaje, że w ostatnich miesiącach coraz częściej zgłaszane są przypadki kradzieży "na tancerza" - głównie w Nadrenii Północnej-Westfalii, Bremie, Badenii-Wirtembergii oraz w Berlinie.
W tym pierwszym landzie - zamieszkiwanym przez ponad 17 mln osób - w 2014 r. odnotowano prawie 54 tys. przypadków kradzieży dokonywanych przez kieszonkowców. To wzrost o 8 procent w porównaniu do wcześniejszego roku, choć w oficjalnych statystykach nie wyodrębnia się, czy kradzieży towarzyszył pozorowany kontakt fizyczny lub molestowanie.
Bardzo młodzi sprawcy
"Die Welt" pisze, że problem dotyczy głównie młodych ludzi z Afryki Północnej i z Bałkanów. Sprawcy takich kradzieży pochodzą m.in. z Maroka, Tunezji, Algierii, Kosowa czy Rumunii. Niektórzy mają czasem mniej niż 16 lat.
Wielu z nich jest zarejestrowanych w Niemczech jako "ubiegający się o azyl" lub przebywają tam w ramach tzw. pobytu tolerowanego (dotyczy to cudzoziemców, którym nie nadano statusu uchodźcy, ale mogą oni nadal legalnie przebywać na terenie kraju przyjmującego).
Szef policji kryminalnej w Brunszwiku Ulf Kuch twierdzi, że nie ma informacji, by wśród sprawców byli też uchodźcy z Syrii i Iraku, którzy w minionym roku masowo przybywali do Niemiec. Zaznaczył jednak, że istnieje duże niebezpieczeństwo, iż imigranci ci - znudzeni i często sfrustrowani - mogą dać się łatwo zrekrutować już działającym gangom.
- Musimy postępować z tymi przestępcami konsekwentnie i pokazać im granice - mówi Kuch, dodając, by unikać przy tym stygmatyzacji i uogólnień. Jak twierdzi, większość imigrantów w Niemczech nie jest przestępcami. - Jest natomiast niewielka grupa, która powoduje duże problemy - tłumaczy Kuch.
Autor: ts/ja / Źródło: Die Welt