Premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) Ołeksandr Zacharczenko powiedział, że w czwartek separatyści dotarli do brzegów Morza Azowskiego, zajęli strategiczne miasto Nowoazowsk w drodze na Krym, a ich obecnym celem jest portowy Mariupol. Zacharczenko dodał, że w oddziałach separatystów walczą "trzy tysiące ochotników z Rosji", w tym zawodowi wojskowi, którzy specjalnie w tym celu biorą urlopy.
- Pokonamy ukraińską armię bez pomocy Rosji. W czwartek dotarliśmy do Morza Azowskiego. Naszym celem jest Mariupol - powiedział w czwartek reporterowi agencji Reutera Zacharczenko.
Mariupol to półmilionowy port morski i duży ośrodek przemysłowy, ostatnie ważne miasto na drodze prowadzącej z Doniecka na Krym.
3 tys. Rosjan w szeregach
Lider separatystów przyznał jednocześnie, że po jego stronie walczą "trzy tysiące Rosjan". Wcześniej w czwartek poinformował, że są wśród nich wojskowi i że początkowo było ich nawet "cztery tysiące".
Zacharczenko uczynił to w odezwie nadanej przez rosyjską telewizję państwową Rossija. Podkreślił, że bez pomocy Rosjan separatystom trudno byłoby stawiać opór armii Ukrainy.
Ukrainiec Zacharczenko stanął na czele władz DRL 7 sierpnia. Zastąpił Rosjanina Aleksandra Borodaja, który z nieznanych powodów podał się do dymisji.
Przywódca prorosyjskich separatystów w Donbasie oświadczył, że "armia DRL z rozproszonych, na wpół partyzanckich oddziałów przekształciła się w potężną organizację wojskową zdolną nie tylko do stawiania oporu ukraińskim siłom zbrojnym, ale i do pokonywania ich na polu walki".
Rosjanie w Donbasie
Zacharczenko oznajmił, że "teza o rosyjskim wtargnięciu wojskowym powtarzana jest w Kijowie i na Zachodzie, aby w jakiś sposób usprawiedliwić masowe porażki, które armia ukraińska ponosi od kilku miesięcy".
- Nigdy nie ukrywaliśmy, że wśród nas jest wielu Rosjan, bez pomocy których byłoby nam ciężko, trudniej byłoby walczyć. Wielu wyjechało już do domu. Jednak większość została tutaj. Niestety również wśród nich są zabici - powiedział.
Lider donieckich separatystów podkreślił, że "wśród ochotników z Rosji przychodzi tutaj wielu byłych zawodowych wojskowych". - Walczą po naszej stronie, uważając, że to ich dług. Powiem jeszcze szczerzej: po naszej stronie walczą też czynni wojskowi, którzy wolą spędzać urlop nie na nadmorskich plażach, lecz wśród nas, wśród braci walczących o wolność - oświadczył.
"Łączy nas braterstwo krwi"
Według Zacharczenki "tylko Rosjanie mają tak silnie wyrobione wyczucie krzywdy, ludzkiego nieszczęścia". - Chyba tylko oni mogą jechać do dowolnej części świata, by walczyć, umierać za niepodległość, za wolność ludzi - oznajmił. - Wystarczy przypomnieć sobie Serbię. Teraz są wśród nas, mieszkańców Donbasu. Dlatego, że łączy nas braterstwo krwi - dodał.
Wkrótce po objęciu urzędu Zacharczenko ogłosił, że Donbas otrzymał posiłki z Rosji - 1200 bojowników, którzy przez cztery miesiące przechodzili przeszkolenie na terytorium Federacji Rosyjskiej, oraz 30 czołgów i 120 transporterów opancerzonych.
Autor: pk, adso//rzw / Źródło: PAP, Reuers