Co najmniej kilkaset osób protestowało w niedzielę w Warszawie w obronie Puszczy Białowieskiej. Uczestnicy "Marszu Entów" uważają, że puszcza jest zagrożona wycinką, którą trzeba zatrzymać.
Jak informował Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl, o godz. 12 ponad 500 osób zebrało się na Agrykoli przy wejściu do Łazienek. Niektórzy byli przebrani za drzewa. Przynieśli transparenty: "Naszej puszczy nie oddamy", "Jeszcze puszcza nie zginęła", "Wycinać puszczę to jak burzyć Wawel". Uczestnicy marszu wykonali taniec, były również śpiewy i przemówienia.
Pochód przeszedł trasą: ul. Agrykoli - Plac na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Kancelaria Premiera. Ok. godz. 13 na ok. 20 minut zablokował Aleje Ujazdowskie.
W jego organizację była zaangażowana m. in. Partia Zieloni, a wśród uczestników można było zauważyć np. byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza.
Przed Kancelarią Premiera Rady Ministrów domagali się od premier Beaty Szydło, aby cofnęła zgodę na daleko posuniętą wycinkę w Puszczy Białowieskiej.
Byli też zwolennicy wycinki
Wcześniej odbyła się kontrmanifestacja, której uczestnicy apelowali o usunięcie drzew zaatakowanych przez kornika drukarza. Wyruszyła z ulicy Czerskiej po godz. 10 i przeszła ul. Gagarina i Belwederską przed KPRM. Zarząd Transportu Miejskiego ostrzegał, że możliwe będą czasowe utrudnienia na trasie, jednak marsz przeszedł chodnikami, nie blokował ruchu ulicznego. Zakończył się o godz. 13.
Jego organizatorem był samorząd powiatu hajnowskiego i "Santa" Stowarzyszenie Obrony Puszczy Białowieskiej. - Oba marsze przebiegły spokojnie. Nie odnotowaliśmy żadnych incydentów - poinformowała nas Iwona Jurkiewicz z Komendy Stołecznej Policji.
O co chodzi w tym sporze?
Jaka jest istota tego sporu? - Wszystko zaczęło się od tego, kiedy nadleśnictwa położone na terenie Puszczy Białowieskiej zaczęły wnioskować o zwiększenie przyznanego im limitu wycinki na ich terenie, np. Nadleśnictwo Białowieża proponuje zwiększenie limitu z 64 do 317 tys. m sześciennych w ciągu 10 lat. Dlaczego? Bo zdaniem leśników kornik niszczy drzewostany znajdujące się na terenie Puszczy Białowieskiej. Jest tak pazerny, że niszczy drzewo po drzewie i tylko wycięcie chorych drzew i wywiezienie spowoduje, że kornik zniknie, a puszcza pozostanie w idealnym stanie - tłumaczyła reporterka TVN 24 Anna Borkowska-Minko.
- Problem polega na tym, że zanim nadleśnictwo zacznie wycinać, musi uzyskać zgodę, a od 2012 takiej zgody nie ma. W 2012 roku minister podpisał plan urządzania lasu na 10 lat do 2021 roku i ten plan zakładał, że nadleśnictwo ma prawo do wycinku 64 m sześciennych, nic więcej. Tymczasem nadleśnictwo zrealizowało plan niemal w 90 procentach i prosi nowego ministra o możliwość 5-krotnego zwiększenia limitu - opisuje.
Takie plany skrytykowały organizacje ekologiczne. Ekolodzy przekonują, że Białowieża poradzi sobie sama ze szkodliwym owadem, tak jak radzi sobie od tysięcy lat.
Minister środowiska uspokaja
Do sprawy odniósł się na specjalnie zwołanej konferencji prasowej minister środowiska Jan Szyszko. Powiedział, że na razie decyzja o wycince nie zapadła.
- Żadnych konkretnych decyzji na razie nie ma. Ministerstwo prowadzi jedynie inwentaryzację, aby sprawdzić stan rezerwatu, drzewostanu i siedlisk na terenie Puszczy. Dopiero po jej zakończeniu będziemy mogli podjąć decyzję – zapowiedział Jan Szyszko.
Skąd w takim razie obawy protestujących ekologów? – Nie wiem, o to należy zapytać tych ludzi. Nie przyszli do nas z żadną petycją, więc ich postulaty znamy jedynie z przekazów radiowych – odpowiedział i zaapelował też, aby przystąpić do dyskusji na temat obecnego stanu Puszczy Białowieskiej i jej przyszłości.
Kiedy zakończy się inwentaryzacja? Nie wiadomo. – Teren puszczy to 62 tys. hektarów, więc może to trochę potrwać. Po zakończeniu wydamy odpowiedni komunikat – podsumował.
Film i zdjęcia zwolenników wycinki:
ło/sk//kw/b