- Mali chłopcy marzą, żeby zostać strażakami. Widocznie ja jeszcze nie dorosłem. Po prostu muszę to robić – mówi Jakub Wiśniewski. Razem z załogą Ochotniczej Straży Pożarnej w Ursusie ryzykuje życie gasząc pożary.
Kiedy słyszy syrenę, wszystko inne przestaje być ważne. – Do każdej akcji jadę z myślą, że będę pomagał ludziom. Ktoś liczy na to, że przyjadę – mówi Wiśniewski.
Co jest ważne w byciu strażakiem? - W pierwszej kolejności rozsądek. To jest podstawa. Druga sprawa to jest, niestety, odporność psychiczna - przyznaje Jacek Orłowski z OSP Ursus.
Adrenalina po akcji jeszcze długo nie opada. Jak mówią strażacy, najlepiej nie zostawać wtedy samemu, ale zrelaksować się w gronie znajomych. O śnie nie ma mowy.
Po godzinach ryzykują życie
- Nie biorę za to pieniędzy. Ludzie się ze mnie śmieją: "Wchodzisz w ogień, narażasz swoje życie. Masz przecież rodziców, brata"- opowiada Marek Misztal z OSP Ursus.
Podczas akcji nie ma jednak czasu na przemyślenia. - Jest ogromna adrenalina. Kiedy jest się blisko ognia, nie czuje się strachu, praktycznie nie czuje się nic – opowiada Jakub Wiśniewski.
Służba w Ochotniczej Straży Pożarnej, choć równie niebezpieczna, jak w tej państwowej, to zajęcie "po godzinach". Niektórzy chcieliby zamienić je na zawodowstwo, inni wolą, żeby nadal było hobby.
– Straż jest taką rzeczą, która wciąga. Jest dużo sytuacji, które trzymają w napięciu. Po prostu lubię to - mówi Karolina Maciejewska z OSP Ursus.
ms