Santorini od wielu dni nawiedza wzmożona aktywność sejsmiczna. Do tej pory ponad 10 tysięcy osób opuściło grecką wyspę w obawie przed wstrząsami i możliwymi osunięciami ziemi. Region odwiedził premier kraju Kiriakos Mitsotakis, zapewniając, że priorytetem władz będzie zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom oraz turystom.
W piątek wizytę na wyspie złożył premier Grecji Kiriakos Mitsotakis. Jak przekazał, musimy bronić reputacji Santorni, będącej legendarnym kierunkiem turystycznych wyjazdów. - Jestem tu, by wyraźnie pokazać, że państwo stoi u waszego boku - podkreślił premier na spotkaniu z lokalnymi władzami. Zaznaczył, że rząd musi przygotowywać się na najgorszy scenariusz, mając jednocześnie nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Santorini to legendarny kierunek wyjazdów i naszym obowiązkiem jest obrona reputacji wyspy - dodał, cytowany przez serwis Protothema.
"Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo"
- Musi być zachowana równowaga: musimy być obecni i aktywni, nie możemy pozwalać na rozwój tragicznych scenariuszy - kontynuował szef rządu. - Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo mieszkańców i turystów - zapewnił Mitsotakis. Wyraził też nadzieję, że wkrótce życie na wyspie wróci do normalności.
W czwartek władze wyspy ogłosiły stan sytuacji nadzwyczajnej w związku z trwającymi od kilkunastu dni wstrząsami podziemnymi. W tym okresie między wyspami Santorini i Amorgos odnotowano kilka tysięcy wstrząsów. Do najsilniejszego - o magnitudzie 5,2 - doszło w środę wieczorem. Do tej pory z wyspy ewakuowało się ponad 10 tysięcy mieszkańców i pracowników.
Towarzyszący premierowi prof. Konstantinos Synolakis nie wykluczył, że możemy być świadkami tworzenia się nowego wulkanu. Na Santorini zainstalowane zostaną specjalne urządzenia, służące do pomiaru zmian poziomu wody na wypadek tsunami.
Zaskoczenie dla naukowców
- Ludzie, którzy mieszkają na obszarze aktywności sejsmicznej, są świadomi związanego z tym zagrożenia - powiedział Dimitris Kampanos, szef organizacji ekologicznej Dive in Action z siedzibą na Santorini. - Siła i częstotliwość odnotowywanych od końca stycznia wstrząsów zaskakują nie tylko nas, ale też naukowców - podkreślił szef organizacji, która gromadzi dane dotyczące flory i fauny morskiej oraz podwodnych formacji skalnych. Grupa pobiera też próbki, instaluje stacje badawcze i oczyszcza morze ze śmieci. - Obserwujemy sytuację pod wodą. Widzimy każdą zmianę. Nie doszło do żadnego odpadnięcia skały. Wrak statku, który lata temu osiadł na klifie, jak stał, tak stoi - podkreślił rozmówca.
Ekspert przyznał, że na obszarze Wysp Cykladzkich dochodziło już do silniejszych wstrząsów, niż te odnotowywane obecnie, jednak nie występowały one z tak dużą częstotliwością. Zaznaczył jednak, że magnituda 4 albo 5, rejestrowana w ostatnim czasie, jest wyższa, niż prognozowano. Kampanos zaznaczył, że Wyspy Cykladzkie powstały w wyniku "ogromnego kryzysu na obszarze Morza Egejskiego". - Więc teraz mamy do czynienia z kolejnym takim kryzysem. Kto wie, czy nie pojawi się kolejna wyspa? - zastanawiał się Grek.
Wzmożenie sejsmiczne trwa na obszarze Wysp Cykladzkich od 26 stycznia. Naukowcy uważają, prawdopodobieństwo wystąpienia silnego trzęsienia ziemi jest małe.
- Oczywiście - nikt nie pokona natury. Natura ma swoje tajemnice. Jednak z punktu widzenia naukowo-statystycznego wydaje się, że mamy obecnie szczyt tej sytuacji i nie dojdzie do silniejszego wstrząsu - kontynuował Kampanos. - Jestem świadomy tego, gdzie żyję. Moja rodzina i dzieci są tutaj. Wszyscy, którzy żyją na obszarze sejsmicznym, są świadomi zagrożenia - przyznał.
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl, Reuters, Protothema
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ORESTIS PANAGIOTOU