WHO publikując raport odradzający jedzenie czerwonego mięsa, jako substancji potencjalnie rakotwórczej, mogło "odrobinę" przesadzić. - Należy wyłączyć ten alarm - apeluje profesor Gordon Guyatt.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Nie tak dawno Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że jedzenie czerwonego mięsa jest, łagodnie mówiąc, szkodliwe. Że jest to niemalże proszenie się o raka, tak jak "wywoływaniem wilka z lasu" jest palenie papierosów. Trzy tygodnie po opublikowaniu przez WHO raportu, w Wielkiej Brytanii sprzedaż czerwonego mięsa spadła o... 16 proc. Okazuje się jednak, że WHO przesadziło.
Trzy metody
Są generalnie trzy sposoby na stwierdzenie, czy dana substancja czy produkt jest rakotwórcza. Pierwszym jest sprawdzenie istnienia wiarygodnego i możliwego do udowodnienia w laboratorium procesu, który aktywuje biochemiczny mechanizm powstawania komórek rakowych. Tutaj wyniki były umiarkowane lub znaczne. Drugim jest przeprowadzenie badań na zwierzętach. W tym przypadku karmione głównie czerwonym mięsem zwierzęta nie chorowały na raka, choć teoretycznie powinny były.
WHO oparło się więc na trzecim sposobie: danych epidemiologicznych, podobnie jak w przypadku powiązania palenia papierosów z rakiem płuc. Stwierdzono wówczas, że zachorowanie na raka płuc jest w przypadku palaczy od 9 do 25 razy wyższe niż u osób niepalących. Jednakże dane epidemiologiczne to słaby i mało wiarygodny dowód, zaznaczył w swoim felietonie na łamach "Financial Times" Gordon Guyatt, profesor wykładający na Uniwersytecie McMaster w Kanadzie. Decyzję o wystosowaniu ostrzeżeń dotyczących spożycia mięsa podjęto na podstawie ryzyka oszacowanego na poziomie 1,17 do 1,18. Odnosząc te dane do całej populacji oznacza to, że ryzyko rzędu 1,17 w przełożeniu na procenty wynosi 5,3 proc.
Niedźwiedzia przysługa
- Zawyżanie skali zagrożenia stwierdzając, że jedzenie czerwonego mięsa wywołuje raka, to oddanie niedźwiedziej przysługi społeczeństwu - zaznaczył w artykule prof. Guyatt. - Ostatnie dekady obfitowały w zalecenia o niskiej wiarygodności naukowej, które nierzadko nie zgadzały się z wynikami uzyskanymi podczas badań laboratoryjnych - dodał.
Przykład? Na podstawie danych epidemiologicznych zalecano, aby dostarczać organizmowi witaminę A i E, ponieważ rzekomo redukowały one ryzyko wystąpienia raka. Ale zapomniano, że owo ryzyko mogło być obniżone przez wiele innych czynników, takich jak dieta czy aktywność fizyczna lub unikanie substancji mających faktyczne działanie rakotwórcze. A w badaniach klinicznych natomiast naukowcy nie zdołali wykazać, aby witamina A i E same z siebie zmniejszały ryzyko rozwoju nowotworu w organizmie.
Globalne konsekwencje
Profesor Guyatt podkreśla, że to samo stało się w przypadku mięsa. WHO, podnosząc alarm o szkodliwości spożywania tego całkiem wartościowego produktu, może spowodować, że naukowcy chcący badać jego właściwości będą mieli utrudnione zadanie w poszukiwaniu środków, których nikt nie będzie chciał wydawać. Bo, jak słusznie zauważa profesor, kto by chciał płacić za badanie pozytywnych skutków spożywania pokarmu uznawanego za szkodliwy i rakotwórczy?
- Należy wyłączyć ten alarm. WHO się zagalopowało - podkreślił w artykule profesor.
Autor: stella/jap / Źródło: Financial Times
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock