W niedzielę około godz. 20.00 na polskim niebie można było podziwiać spektakl z udziałem superksiężyca. Satelita znajdował się w tak zwanym perygeum, czyli w punkcie orbity najbliżej Ziemi. Dystans jaki nas dzielił wyniósł 356 992 km. Ci, którzy nie widzieli magicznego zjawiska, mogą obejrzeć zdjęcia otrzymane na Kontakt24 i Kontakt Meteo.
W perygeum Księżyc jest o 50 tys. km bliżej niż podczas apogeum (najbardziej oddalony od Ziemi punkt orbity Księżyca).
W nocy 10 sierpnia około godz. 20.10 nasz satelita osiągnął pełnię. Dzięki temu warunki do obserwacji Księżyca w perygeum tuż nad horyzontem były wyjątkowo sprzyjające.
Większy i jaśniejszy
Jak twierdzi amerykańska agencja kosmiczna NASA, Księżyc w fazie perygeum jest optycznie większy o 14 proc. i jaśniejszy o 30 proc. dla obserwujących go z Ziemi.
Perygeum będzie jeszcze we wrześniu
W tym roku taki spektakl na niebie można było podziwiać dwa razy: w lipcu i w sierpniu. Superksiężyc pojawi się jeszcze w tym roku 9 września.
Noc Spadających Gwiazd
Noc Spadających Gwiazd przypada we wtorek 12 sierpnia, ale już od niedzieli można było obserwować deszcz meteorów. Szczyt aktywności wypada właśnie między 10 do 13 sierpnia.
Jak podkreślają naukowcy, wypatrywać ich trzeba wysoko nad głowami i nad wschodnim horyzontem.
By je dostrzec nie potrzeba lunety, ani lornetki - wystarczą oczy i dobre warunki do obserwacji nieba, najlepiej z dala od miejskiego oświetlenia. Najlepiej widoczne będą w drugiej połowie nocy.
- Meteory pozostawią widoczne smugi na niebie - mówił w wywiadzie dla ABC News astronom Tony Berendsen.
Pełnia może przeszkadzać
- To dobry czas dla obserwatorów w Polsce, ale niestety w obserwacjach mocno będzie przeszkadzał Księżyc tuż po pełni. Mimo wszystko warto wyjść na obserwacje, bo liczby godzinne na poziomie kilkudziesięciu są bardzo prawdopodobne - informował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.
Towarzyszą nam przez tysiące lat
Perseidy to meteory, które możemy obserwować od ponad dwóch tysięcy lat. Między 12 a 14 sierpnia przypada maksimum ich roju. Wtedy to Ziemia przechodzi przez strumień drobin, grudek i cząstek pyłu pozostawionych przez kometę Swift-Tuttle. Kiedy przedostają się do atmosfery, spalają się i tworzą zapierające dech w piersiach widowisko.
Autor: PW/rp / Źródło: TVN Meteo