Postrach Meksyku, wulkan Popocatepetl, w nocy z piątku na sobotę dał się we znaki mieszkańcom jednej z okolicznych miejscowości. Góra wyrzucała z siebie kłęby pyłu i rozżarzone skały, strasznie przy tym hałasując. Meksykanie obawiają się, że już najwyższy czas na jej erupcję.
Popocatepetl, położony 80 km na południowy wschód od stolicy Meksyku, w piątkowy wieczór znacznie się uaktywnił. Wulkan trząsł się, pluł kłębami pyłu (wysokimi nawet na cztery kilometry) oraz rozżarzonymi skałami. Góra, zwana również El Popo, była przy tym tak głośna, że zbudziła mieszkańców wioski Santiago Xalitzintla leżącej od niego w odległości 10 km. Nawet tych mających poważne problemy ze słuchem.
- Jestem osobą niedosłyszącą, ale El Popo był na tyle głośny, że nie pozwolił mi spać - przyznaje Juan Castro, 83-latek z Santiago Xalitzintla.
Zabiją kościelne dzwony
Castro, zaniepokojony, wraz z innymi mieszkańcami wioski udał się na główny skwer. Miejscowe władze uspokoiły tam obywateli i uprzedziły ich, że jeśli sytuacja stanie się naprawdę groźna, zostaną ewakuowani.
- O tym, że już czas, żebyśmy opuścili domy mają nas zawiadomić kościelne dzwony - mówi 22-letnia Lizbeth Agustin.
Zagrożona stolica
Popocatepetl, przed którym Meksykanie drżą od kilku tygodni, zagraża jednak nie tylko Santiago Xalitzintla, lecz także miastom środkowo-wschodniego stanu Puebla. W sobotę w jednym z nich, za sprawą unoszącego się w powietrzu pyłu, zamknięto lotnisko.
Także mieszkańcy stołecznego Mexico City mają się czego obawiać. Jak podają służby meteorologiczne, wiatr wiejący w kierunku miasta w najbliższych dniach przyniesie ze sobą chmarę drobin znad wulkanu.
Jak w roku 2000?
Czy Meksykanie faktycznie mają się czego bać? Na pewno. Duża część z nich pamięta 2000 rok, kiedy to doszło do największego w historii wulkanu wybuchu. Dziesiątki tysięcy osób musiało wtedy opuścić swoje domy, a okolice góry zostały zniszczone.
Autor: //map / Źródło: Reuters TV