Wyciek ropy naftowej na Morzu Północnym jest największym u wybrzeży Wlk. Brytanii od dekady. Do wody przedostało się już 216 ton ropy. Niebezpieczna plama podąża w kierunku Szkocji, ale jest nadzieja, że rozproszą ją fale.
Gęstniejącą plamę ropy obok platformy wiertniczej Gannet Alpha, znajdującej się ok. 180 km od szkockiego Aberdeen, zauważono 10 sierpnia. Koncern naftowy Shell miał nadzieję, że uda się go zatamować, więc nie informował od razu o zdarzeniu.
W oficjalnym komunikacie, wydanym 48 godzin po katastrofie napisał: "Początkowy wyciek został zatrzymany w czwartek, jednak ropa znalazła drugą inną do morza". Wycieku nie dało się już ukryć, bo plama ropy robiła się coraz większa. Pracownicy spółki długo szukali nowego źródła wycieku, niestety bezkutecznie.
Ostatnie dochodzenie pozwala wysnuć wnioski, że ropa wydostaje się z zaworu obok głównego ropociągu, który był źródłem oryginalnego wycieku. Koncern uspokaja, że główne ujście ropy jest już pod kontrolą, ale mniejsze okazuje się trudniejsze do zatrzymania.
Szkocja na razie spokojna
Plama ropy ma już pół kilometra kw. i porusza się na zachód w kierunku wybrzeża Szkocji. Shell twierdzi, że powinna rozproszyć się naturalnie, zanim dotrze do lądu. Teraz jest około 160 km od brzegu.
Rząd Wielkiej Brytanii, Agencja Morska i Straż Przybrzeżna dwa razy dziennie kontrolują wyciek z lotu ptaka. Rzecznik rządu Davida Camerona potwierdził, że plama ropy skurczyła się znacznie od weekendu, co sugeruje, że fale rzeczywiście ją rozpraszają.
Marynarka Szkocji - która również codziennie monitoruje teren - twierdzi, że nie ma na razie doniesień o tym, by na skutek wycieku ucierpiała przyroda.
To nie pierwszy taki wyciek
Ostatni wyciek ropy naftowej do morza u wybrzeży Wlk. Brytanii miał miejsce w 2009 roku, kiedy do wody przedostało się 51 ton ropy. Jednak największa do tej pory tragedia rozegrała się w 2000 roku, kiedy na morzu rozlały się 524 tony ropy.
Autor: mm/ms / Źródło: PAP, newscientist.com