Zaledwie siedem razy od 2000 r. ukarano za zanieczyszczenie wody firmy naftowe działające w Morzu Północnym, tymczasem w tym okresie zarejestrowano w sumie 4123 wycieki - podał brytyjski Departament Energii i Zmian Klimatu (DECC). Do morza dostało się w sumie 1226 ton ropy.
Te dane ujawniono po tym, jak brytyjski rząd przyznał rekordową ilość 167 nowych licencji na odwierty ropy i gazu na Morzu Północnym. Kolejnych 61 licencji jest obecnie rozpatrywanych.
Na firmy naftowe w latach 2000-2011 nałożono łacznie kary w wyswokości zaledwie 74 tys. funtów. Żaden koncern nie zapłacił więcej niż 20 tys. funtów. Kwotami w tej wysokości ukarano dwie firmy: BP - za spowodowanie wycieku do morza 28 ton ropy z platformy Forties Alpha, oraz Total E&P - za 6-tonowy wypływ surowca podczas przepompowywania go między zbiornikami na platformie Alwyn North.
Najmniejsze kary w tym okresie nałożono na Venture North Sea Oil i Knutsen OAS Shipping. Musiały zapłacić po 2 tys. funtów każda, za rozlanie 20 ton ropy podczas przepompowywania wydobytego surowca z platformy na tankowiec.
Rząd: skuteczny reżim, najwyższe standardy
Według DECC nie ma progu ilościowego decydującego o tym, czy spółka jest ścigana za wyciek ropy do morza, choć jest mało prawdopodobne, aby trafiła przed sąd firma, na której platformach rozlałoby się mniej niż pięć ton ropy - co odpowiada siedmiu baryłkom (1136 litrów).
DECC wyjaśnia, że jego inspektorzy oceniają każdy przypadek z osobna, biorąc pod uwagę okoliczności i wagę zdarzenia.
- Wielka Brytania ma jeden z najbardziej restrykcyjnych i skutecznych systemów prawnych regulujących wydobycie ropy i gazu. Ściśle współpracujemy z branżą naftową, aby zapewnić egzekwowanie najwyższych standardów ochrony środowiska - powiedział rzecznik departamentu.
Ekolodzy: kary śmiesznie niskie wobec zysków
Obrońcy środowiska mają jednak co do tego poważne wątpliwości, zwłaszcza wobec usilnych zabiegów koncernów naftowych o zgodę na wiercenie w trudnych i wrażliwych na zanieczyszczenie środowiskach takich jak Arktyka.
- Ministrowie i firmy naftowe mogą zalewać nas starannie przygotowanymi oświadczeniami o tym, jak bezpieczne jest wiercenia w dnie morskim. Ale jednocześnie zalewają morze ropą wyciekającą z platform wiertniczych. Rząd powinien uderzyć znacznymi karami w koncerny, które zanieczyszczają morza i oceany - uważa działaczka Greenpeace, Vicky Wyatt.
Ekolożka zauważa, że kilka tysięcy funtów kary nic nie znaczy dla firm, które w godzinę zarabiają miliony funtów. - To zdumiewające i złe, że niektóre z tych firm teraz wiercą też w nieskazitelnej Arktyce, gdzie jakikolwiek wyciek ropy miałby katastrofalne następstwa - podkreśla.
Odwierty pchają gospodarkę
Nastawienie brytyjskich władz raczej nie zwiastuje ograniczeń w przyznawaniu licencji na odwierty. - Szczęście sprzyja Wielkiej Brytanii. Wydobycie ropu i gazu z naszych podwodnych złóż zapewnia nam około połowy energii potrzebnej do ogrzewania naszych domów, napędu samochodów i zasilania przemysłu - powiedział minister energetyki John Hayes.
- To największa branża brytyjskiego przemysłu, zapewniająca 440 tys. miejsc pracy i przynosząca Wielkiej Brytanii przychody w wysokości 40 miliardów funtów rocznie - dodał.
Autor: js/mj / Źródło: guardian.co.uk