Ćmy bukszpanowe atakują rośliny na terenie Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. - Ten szkodnik jest już na stałe wpisany w kalendarz prac ogrodniczych, czy w ogóle w wykaz szkodników ogrodowych - powiedział Łukasz Przybylak z Działu Ogrodowego w Muzeum. Skąd ten żarłoczny gatunek ćmy wziął się w Polsce i czy można z nim walczyć?
Motyl Cydalima perspectalis z rodziny wachlarzykowatych to gatunek pochodzenia azjatyckiego. Występuje na dużym obszarze od Indii, przez Chiny, aż po daleki wschód Rosji. W Europie pierwsze okazy stwierdzono w Niemczech około 2006 r. Po raz pierwszy w Polsce pojawił się w 2012 r. na Dolnym Śląsku, w okolicach Wrocławia. Następnie rozpoczął inwazję na południową i centralną Polskę.
Cydalima perspectalis nazywany jest powszechnie ćmą bukszpanową z tego względu, że jest motylem nocnym, a jego larwy żerują wyłącznie na bukszpanie. W Polsce ta ćma nie ma naturalnych wrogów, dlatego też zagraża powszechnie występującym na terenie kraju krzewom.
Problem w Wilanowie
W Warszawie w ogrodach Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie bukszpan występuje głównie w postaci formowanych żywopłotów i ornamentów. To blisko 10 kilometrów długości, na które składa się ponad 120 tysięcy pojedynczych małych krzewów. Kierownik Działu Ogrodowego w Muzeum Łukasz Przybylak powiedział, że na terenie ogrodów po raz pierwszy ćmę azjatycką zaobserwowano latem 2018 roku. Zaznaczył jednocześnie, że było to stosunkowo późno, biorąc pod uwagę to, że pierwsze naloty ćmy w Polsce, przede wszystkim w Małopolsce, zauważono kilka lat wcześniej.
Ćmy zaczynają być aktywne, kiedy robi się ciepło. Jak powiedział Przybylak, w tym roku, związku z bardzo ciepłą zimą, w części ogrodu larwy zaobserwowano już na przełomie kwietnia i maja. - Trzeba przyznać, że jest to stosunkowo wcześnie, bo o tej porze powinniśmy jeszcze walczyć z jajami, a nie larwami - wyjaśnił.
"Na stałe wpisany w kalendarz prac ogrodniczych"
Ponieważ ćma przemieszcza się także w młodych sadzonkach bukszpanu sprzedawanych w szkółkach roślin ozdobnych - jak ocenił Przybylak - w Wilanowie, przy ulicy Stanisława Kostki Potockiego, znalazła się prawdopodobnie w ten sposób. Jego zdaniem o pojawieniu się tego szkodnika w Polsce zadecydowały też czynniki klimatyczne. Jak wskazał, w związku z tym, że w naszej części Europy podniosła się temperatura i powietrze stało się bardziej wilgotne, warunki zbliżyły się do tych z dalekowschodniej Azji i w ten sposób obszary żerowania ćmy się poszerzyły.
- W chwili obecnej, mówiąc o ogrodzie wilanowskim, sytuacja jest opanowana. Dzięki temu, że byliśmy w kontakcie z naszymi zaprzyjaźnionymi ogrodami, czy to z Europy, czy z innych części Polski, jesteśmy bogatsi o wiedzę, jakich środków należy użyć i w jaki sposób działać - wyjaśnił specjalista. Dodał jednak, że - zakładając czarny scenariusz - "wówczas te straty, które mogłyby powstać szacujemy na cztery do pięciu milionów złotych".
- Ten szkodnik jest już na stałe wpisany w kalendarz prac ogrodniczych, czy w ogóle w wykaz szkodników ogrodowych. Dopóki nie pojawi się naturalny wróg tej ćmy lub warunki środowiskowe nie ulegną zmianie, to będziemy musieli z nią walczyć - podkreślił Przybylak.
Potrzeba współpracy
Jak wyjaśnił ekspert z Muzeum, "cała trudność w walce z tym szkodnikiem leży w tym, że wszystkie działania powinny być podejmowane przez wszystkie osoby, czy też podmioty, które mają podobny problem".
- Dopóki zarząd zieleni miejskiej, nasi sąsiedzi, którzy żyją z nami płot w płot nie podejmą tych samych działań, co my to wówczas ten wysiłek, który my wkładamy w ratowanie bukszpanu w ogrodzie będzie cały czas bardzo intensywny i kosztowny - wyjaśnił.
Zmieniają się także preferencje żywieniowe ćmy. - W ubiegłym roku dostaliśmy informację o tym, że ćma azjatycka zaczyna żerować także na roślinach z grupy roślin wrzosowatych, czyli na azaliach i rododendronach, wiec sytuacja jest dynamiczna - powiedział Przybylak.
Jak można walczyć ze szkodnikiem?
W związku z cyklem rozwojowym, walka z ćmą azjatycką odbywa się na trzech etapach. Pierwszy polega na zwalczaniu jaj przy pomocy pierwszego oprysku prewencyjnego. Jak wytłumaczył specjalista, używane są substancje oleiste, które uniemożliwiają wyklucie się larw.
Drugi etap to stadium larwalne, kiedy do oprysku używa się środków biologicznych. - Polega na pokryciu rośliny substancją, w której zawarta jest bakteria wnikająca w ciało larwy i neutralizująca ją od środka - opisał Przybylak.
Trzeci etap to już walka z dorosłymi osobnikami, w którym zwabia się je do tak zwanych pułapek feromonowych. - Chodzi o ograniczenie zarówno mobilności tego szkodnika w stadium osobnika dorosłego, jak również ograniczenie jego liczebności poprzez eliminację samców zdolnych do reprodukcji - wyjaśnił specjalista.
Autor: ps/map / Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Przybylak