Najpierw Katrina, potem Gustav i Ike - Nowy Orlean, ze światowej stolicy jazzu i bluesa, zmienia się powoli w światową stolicę huraganów. Jak żyje się w mieście, które wciąż musi podnosić się z ruin sprawdzała reporterka TVN24 Agata Adamek.
Mówi się, że życie w Nowym Orleanie jest jak jazzowa improwizacja - pełne nieoczekiwanych, zaskakujących zwrotów. A wszystko przez huragany, które co roku nawiedzają miasto powodując ogromne zniszczenia. Najpotężniejszy z nich Katrina, latem 2005 roku zdewastował niemal całe miasto. Dramatyczne zdjęcia z ewakuacji mieszkańców obiegły wówczas cały świat. A to był tylko początek. Od tamtej pory Nowy Orlean musiał stawić czoła jeszcze dwóm potężnym huraganom: Ike'owi i Gustav'owi.
Nie chcą tu wracać
Teraz miasto powoli wraca do życia. Na ulicach znów słychać jazz, a mieszkańcy od nowa układają sobie życie. Wielu z nich musiało zacząć wszystko od początku, ponieważ wichury pozbawiły ich całego dobytku. Na powrót do Nowego Orleanu po przejściu Katriny zdecydowało się jedynie 60 proc. mieszkańców. Reszta wolała nie ryzykować, że kolejny huragan znów zabierze im wszystko.
Ci, którzy wrócili jednak nie żałują. Podkreślają wyjątkowość miejsca, w którym mieszkają i mówią, że teraz jest tu nawet łatwiej żyć. Wyraźnie spadły ceny nieruchomości i znacznie łatwiej znaleźć pracę. Cena tych korzyści jest jednak wysoka - to strach przed kolejnymi huraganami, z którym muszą radzić sobie na codzień.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24