Irlandzki minister sprawiedliwości przyznał, że zwolennicy Traktatu Lizbońskiego przegrali w referendum - podała irlandzka telewizja. Oficjalne wyniki głosowania poznamy popołudniu.
Minister sprawiedliwości Dermot Ahern stwierdził, że zwolennicy lizbońskiego paktu przegrali czwartkowe głosowanie. Oficjalne wyniki referendum będą znane ok. 18:00.
- Sprawa nie wygląda dobrze dla zwolenników ustaleń z Lizbony - komentował z kolei irlandzki minister ds. europejskich Dick Roche. Jeśli okaże się, że mieszkańcy Szmaragdowej Wyspy powiedzieli "nie", spektakularne plany zreformowania Unii mogą lec w gruzach.
Zdaniem obserwatorów z ramienia irlandzkich partii, wyniki referendum w stolicy kraju Dublinie wskazują na prowadzenie przeciwników traktatu. W pięciu na dziewięć okręgów przoduje obóz "nie", w trzech panuje równowaga, a w jednym zwyciężają zwolennicy paktu z Lizbony. Dublin jest kluczowym miastem, bo mieszka tu mniej więcej jedna czwarta irlandzkiego elektoratu.
Dylematy polityków
- Jest już prawie pewne, że Traktat Lizboński został odrzucony - stwierdził poseł rządzącej w Irlandii Partii Republikańskiej (Fianna Fail) Michael Mulcahy. - To będzie duży szok dla biurokratów w Brukseli, ale nie sądzę, żeby odrzuceniem traktatu przejęli się zwykli obywatele - ocenił polityk.
Z sondażu państwowej telewizji RTE wynika, że na "nie" głosowali głównie mieszkańcy wsi oraz robotnicy. Klasa średnia poparła wprawdzie Traktat, ale w znacznie mniejszym stopniu, niż się spodziewano.
Do uznania ważności referendum potrzebna jest zwykła większość. Jeśli Irlandia powiedziała "nie", Traktat Lizboński przepadnie.
Głosowali w roboczy dzień
Czwartek był w Irlandii normalnym dniem pracy. Stąd w ciągu dnia frekwencja była bardzo niska, o godz. 18.00 sięgnęła zaledwie 20 proc. Wielu ludzi zdecydowało się pójść do lokali wyborczych dopiero późnym wieczorem.
Niska frekwencja sprzyja przeciwnikom traktatu - oni są bardziej zmobilizowani i w takiej sytuacji łatwiej mogą uzyskać przewagę. - Na ulicach Dublina trudno spotkać kogoś, kto deklarowałby, że głosował za traktatem - mówiła korespondentka "Faktów" Anna Czerwińska.
Wychodzący z lokalu wyborczego premier Irlandii Brian Cowen powiedział, że traktat jest "jest istotną kwestią dla kraju, a referendum, które jego dotyczy zmieni konstytucję i dlatego obywatele powinni poważnie do tego podejść".
Do urn poszli też przywódcy największych partii opozycyjnych, Enda Kenny z Partii Jedności Irlandzkiej i Eamon Gilmor z Partii Pracy.
- Referendum jest chwilą prawdy, niezwykle ważnym dniem dla ludzi w Irlandii - powiedział ten pierwszy po oddaniu głosu. Co ciekawe, on też zaapelował o wysoką frekwencję.
Sądzę, że w ciągu ostatnich 10 dni doszło do zmiany postawy. Ludzie zaczęli skupiać się na tym, czego faktycznie traktat dotyczy, co oznacza dla kraju, co oznacza dla Europy i w obliczu jakich wyzwań musimy stanąć w ramach UE i poza nią, w skali globalnej. Enda Kenny z przeciwnej traktatowi Partii Jedności Irlandzkiej
- Sądzę, że w ciągu ostatnich 10 dni doszło do zmiany postawy. Ludzie zaczęli skupiać się na tym, czego faktycznie traktat dotyczy, co oznacza dla kraju, co oznacza dla Europy i w obliczu jakich wyzwań musimy stanąć w ramach UE i poza nią, w skali globalnej - powiedział przywódca Partii Jedności Irlandzkiej.
Przyszłość Unii w rękach garstki obywateli
Podpisany 13 grudnia 2007 roku Traktat Lizboński ma wejść w życie 1 stycznia 2009 roku i zastąpić odrzuconą w 2005 roku przez Francję i Holandię konstytucję UE. Dotychczas ratyfikowała go ponad połowa z 27 państw Unii. Traktat Lizboński może wejść w życie, jeśli zaakceptują go wszystkie państwa członkowskie. Oznacza to, że losy traktatu, który ma usprawnić procesy decyzyjne w unijnych instytucjach, zależy od narodu, stanowiącego niespełna jeden procent wszystkich obywateli Unii Europejskiej.
Do udziału w referendum w Irlandii uprawnionych było około 3 milionów obywateli.
Zwolennicy i przeciwnicy
Irlandczycy, którzy mówią "tak" traktatowi, to przede wszystkim zwolennicy partii politycznych Fianna Fail i Fine Gael, przedstawiciele rządu oraz kongres związków zawodowych i Stowarzyszenie Irlandzkich Rolników (IFA). W obozie przeciwników traktatu jest przede wszystkim partia Sinn Fein i środowiska związane z Kościołem katolickim, ale także irlandzcy Zieloni.
Czym jest Traktat Lizboński?
Traktat Lizboński, nazywany też Traktatem Reformującym, zawiera serię poprawek do Traktatu z Maastricht i Traktatu Rzymskiego. Ma stanowić podstawę funkcjonowania instytucji Unii Europejskiej, określa m.in. sposób podejmowania decyzji w unijnych instytucjach.
Traktat Lizboński zakłada m.in. wprowadzenie stanowiska przewodniczącego Unii Europejskiej z 2,5-roczną kadencją oraz unijnego przedstawiciela do spraw zagranicznych, zmniejszenie do 18 członków Komisji Europejskiej (od 2014 roku) oraz ujednolicenie osobowości prawnej UE.
Dokument po raz pierwszy reguluje też sposób wychodzenia z Unii Europejskiej państwa, które postanowiłoby ją opuścić. Traktat zacznie obowiązywać w 2009 roku, o ile nie będzie problemów z jego ratyfikacją. Poprzedni projekt traktatu konstytucyjnego UE przepadł w 2005 roku w referendach we Francji i Holandii.
Źródło: Reuters, PAP, Gazeta Wyborcza