Porucznik ukraińskiej milicji, który został ciężko ranny w zamieszkach w Kosowskiej Mitrowicy, nie żyje. To pierwsza ofiara poniedziałkowych starć. Ukraińscy funkcjonariusze służyli wtedy ramię w ramię z polskimi policjantami.
- Kolejne trzy osoby są w stanie ciężkim, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - poinformował Jarosław Mazurkewycz z biura prasowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy.
Wzrosła też liczba Ukraińców z sił pokojowych w Kosowie rannych w starciach z Serbami. Ukraińskie MSW informuje już o 20, a nie - jak podawano jeszcze wczoraj - o 15 poszkodowanych. - Ciężko mi o tym mówić, bo zginęli moi koledzy. Sam niedawno wróciłem z misji w Kosowie - dodał Mazurkewycz.
Oprócz ukraińskich milicjantów w walkach w Kosowskiej Mitrowicy ucierpiało 28 polskich policjantów i 20 francuskich żołnierzy KFOR.
Na miejsce dotarła już polska delegacja z szefem MSWiA Grzegorzem Schetyną na czele. Minister ma zabrać do Polski tych funkcjonariuszy, których stan zdrowia na to pozwoli. Nie jest jednak pewne, czy ktokolwiek da się namówić na powrót do kraju, bo - jak zapewniał w poniedziałek Komendant Główny Policji Andrzej Matejuk - wśród policjantów stacjonujących w Kosowie panuje przekonanie, że misję należy wypełnić do końca.
Nie mieli czym się bronić
W poniedziałek w ciężkich starciach Serbów z policjantami w Kosovskiej Mitrovicy rannych zostało kilkudziesięciu ONZ-owskich policjantów. Z serbskiej części Mitrovicy wycofano ONZ-owską policję. Do serbskich wystąpień doszło po tym, jak wojska ONZ przeprowadziły szturm na budynek sądu w Mitrovicy, na północy Kosowa. Budynek od piątku był okupowany przez Serbów.
Szturm na budynek rozpoczął się o świcie. Uczestniczyło w nim ponad 500 policjantów i żołnierzy sił ONZ, głównie Ukraińców. Zatrzymano 53 Serbów. Wywołało to wzburzenie Serbów, którzy zaatakowali konwój z aresztowanymi, w wyniku czego kilku zatrzymanych zbiegło. Podpalono też co najmniej jeden pojazd ONZ.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum