Pochodzący z Polski mieszkaniec Szkocji, 82-letni Ernie Rutkiewicz, weteran II Wojny Światowej, zmarł w Glasgow na oczach córki. Pogotowie nie udzieliło mu pomocy na czas, ponieważ pracownicy mieli przerwę na posiłek, od którego według prawa nie można ich oderwać.
O zdarzeniu, do którego doszło pod koniec zeszłego tygodnia, napisał szkocki dziennik "Scottish Daily Record". Według gazety, karetka reanimacyjna potrzebowała 22 minut od chwili wezwania, by dotrzeć do mężczyzny. Rutkiewicz zmarł na skutek zadławienia, gdy ekipa reanimacyjna znajdowała się w odległości niecałych 200 metrów od niego. 43-letniej córce Lindzie nie udało się pomóc ojcu. Gdy na miejsce przybyła ekipa ratunkowa, było już za późno. Sprzęt reanimacyjny nie wyczuwał pulsu, a po przewiezieniu mężczyzny do szpitala lekarze stwierdzili zgon.
Wadliwy system czy tragiczny wypadek?
Załoga karetki - jak twierdzi gazeta - jest zdruzgotana tym, że z powodu regulaminu przekazano jej wezwanie z opóźnieniem. - System nie wykazuje, że załoga karetki reanimacyjnej jest wolna i może zostać wysłana do nagłego przypadku do chwili, aż upłynie czas wyznaczony na przerwę. Jest tak zawsze, z tą różnicą że tym razem doszło do śmierci człowieka - wyznało gazecie anonimowe źródło na pogotowiu.
Szkockie Pogotowie Ratunkowe (The Scottish Ambulance Service) wszczęło już dochodzenie w sprawie procedury zastosowanej w tym przypadku. Rzecznik pogotowia stwierdził, że "wezwanie przyszło w czasie dużej liczby zgłoszeń, a pomoc została udzielona tak szybko, jak okazało się to możliwe - w ciągu 22 minut".
Córka Rutkiewicza, Linda, nie wyklucza jednak pozwania publicznej służby zdrowia o odszkodowanie.
Rutkiewicz był w czasie wojny więźniem obozu koncentracyjnego, z którego zbiegł i przedostał się do Wielkiej Brytanii, by tam wstąpić do Polskich Sił Zbrojnych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24