- Zejście jest najtrudniejsze, wymaga dużo energii - przyznał w rozmowie telefonicznej z TVN24 Janusz Gołąb, jeden z himalaistów, którzy w piątek, jako pierwsi w warunkach zimowych, zdobyli ośmiotysięcznik Gasherbrum I. Polacy obecnie są już bazie głównej, co oznacza, że szczyt można ostatecznie uznać za zdobyty. Są zmęczeni, ale - jak zapewnili - czują się dobrze.
Adam Bielecki i Janusz Gołąb, polscy zdobywcy szczytu Gasherbrum I, do bazy głównej dotarli ok. godz. 16 czasu lokalnego. Przyznają, że "obydwaj mają lekko przemrożone nosy, a Adam ponadto ma odmrożone paluchy, są trochę sczerniałe, ale ma w nich czucie".
- Mam nadzieję, że szybko dojdziemy do siebie i będziemy myśleć o zorganizowaniu karawany powrotnej - stwierdził Gołąb.
Polacy jako pierwsi zimą zdobyli szczyt Gasherbrum I. Mierząca 8068 m góra była jednym z czterech ostatnich ośmiotysięczników, na które nikt nie wspiął się w warunkach zimowych.
Adam Bielecki i Janusz Gołąb stanęli na szczycie o godzinie 8.30 czasu lokalnego w piątek. - 8,5 godziny to bardzo dobry czas. Mówili, że jest ciężko, było kilka trudnych momentów, ale że idą do góry.
Dotarcie na upragnioną wysokość 8068 metrów zajęło Polakom osiem godzin wspinaczki z ostatniego, trzeciego obozu. Cała akcja rozpoczęła się 49 dni temu.
Sukces polskich himalaistów
Zdobycie Gasherbrum I przez Polaków to naprawdę wielki sportowy sukces o międzynarodowej randze - powiedziała w TVN24 polska himalaistka Kinga Baranowska, zdobywczyni siedmiu ośmiotysięczników. Jak zaznaczyła, inne ekipy, które w tym sezonie zimowym próbowały zdobyć szczyty dawno zrezygnowały, co świadczy o tym, że "zimowy himalaizm jest domeną Polaków".
Według Baranowskiej, najważniejsze dla zdobywców ośmiotysięcznika jest zejście z góry, które jest dużo cięższe niż wejście na szczyt. Podkreśliła, że "będzie można skakać z radości i cieszyć się z tego wielkiego sukcesu" dopiero jak himalaiści dotrą do bazy. - Zejście jest dużo cięższe, bo jest się bardziej zmęczonym. Samo przebywanie tam jest wyczerpujące - powiedziała.
- Jestem z nich bardzo dumna, że wyczekali, że dali radę. Byli prawie 50 dni w bazie, ale czekali do samego końca, czekali na okno pogodowe. To sukces na skalę światową. Takich wejść jest bardzo niewiele, a większość z nich zgarnęli Polacy - zaznaczyła Baranowska. Jak przyznała, "zimowy himalaizm jest domeną Polaków".
Himalaistka zwróciła także uwagę, że sukces należy nie tylko do Adama Bieleckiego i Janusza Gołąba, ale do całego zespołu, zarówno kierownika wyprawy, jak i kierowniczki bazy.
"Umiejętnie rozłożyli siły"
Jestem z nich bardzo dumna, że wyczekali, że dali radę. Byli prawie 50 dni w bazie, ale czekali do samego końca, czekali na okno pogodowe. To sukces na skalę światową. Takich wejść jest bardzo niewiele, a większość z nich zgarnęli Polacy Kinga Baranowska, polska himalaistka
Baranowska podkreśliła, że najtrudniejszym podczas tego typu zimowych wypraw jest "umiejętne rozłożenie sił w swojej głowie, nie poddanie się i nie stracenie motywacji". Jak przyznała, śledziła na bieżąco postępy tej wyprawy, podczas której Bielecki i Gołąb "mimo ciężkich warunków nie stracili entuzjazmu ani wiary, że uda im się wejść na ten szczyt". - Tego typu sport jest przeznaczony dla osób o specjalnych predyspozycjach psycho-fizycznych. Trzeba nie tylko dobrze się wspinać po stokach pokrytych lodem, ale mieć też nieustającą wiarę nawet w ostatnim dniu, że pojawi się to okno pogodowe i uda się wejść na szczyt - wytłumaczyła polska zdobywczyni siedmiu ośmiotysięczników.
Himalaistka zaznaczyła również, że w tym samym czasie inne ekipy próbowały zdobyć poszczególne ośmiotysięczniki ale dawno zrezygnowały.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.Youtube