Australijscy śledczy ustalili przyczynę śmierci jednej z zakładniczek, przetrzymywanej w połowie grudnia w kawiarni Sydney. Zginęły wtedy dwie osoby.
Zamachowiec, ok. 50-letni uchodźca z Iranu Man Haron Monis, zabarykadował się w kawiarni w centrum Sydney z 18 osobami w środku. Po 16 godzinach policja przeprowadziła szturm, zginęły trzy osoby: napastnik i dwóch zakładników. Australijska policja prowadziła śledztwo, żeby ustalić, jak zginęło tych troje i czy ich śmierci udałoby się uniknąć.
Ustalono, że jeden z zakładników, Tori Johnson, zginął od kuli wystrzelonej przez zamachowca. Druga ofiara, Katrina Dawson, została trafiona "sześcioma fragmentami policyjnego pocisku lub pocisków, które odbiły się od twardych powierzchni i raniły jej ciało" - oświadczył koroner Jeremy Gormly.
- Nie będę szczegółowo wymieniał uszkodzeń ciała pani Dawson oprócz tego, że jeden z fragmentów przebił jedno z głównych naczyń krwionośnych. Straciła przytomność i krótko potem zmarła - oświadczył.
Tym samym potwierdzają się doniesienia australijskich mediów, które pisały, że 38-letnia Dawson, baristka i matka trójki dzieci, zginęła od policyjnych kul. Miała zostać trafiona w ramię i serce.
16 godzin obławy
W kawiarni, w której mężczyzna wziął zakładników 15 grudnia, nie znaleziono materiałów wybuchowych, choć wcześniej tak deklarował zamachowiec. Ogółem napastnik przetrzymywał 17 osób. Sprawca zmusił niektórych zakładników do umieszczenia flagi z islamskim wyznaniem wiary w oknie kawiarni, w pobliżu napisu "Merry Christmas".
Motywy wzięcia zakładników nie zostały jeszcze wyjaśnione, ale policja określiła całe zajście jako "odosobniony akt" przemocy.
Autor: pk\mtom / Źródło: BBC News