- Prawdziwym celem ataków koalicji jest przeważenie szali w walkach na korzyść rebeliantów. Strefa zakazu lotów to "zasłona dymna" - miał powiedzieć anonimowo agencji Reuters "europejski dyplomata". To jak do tej pory jedyne tak szczere - choć wciąż anonimowe - wyznanie przedstawiciela władz krajów koalicji atakujących Libię.
Jak pisze Reuters, którego dziennikarz rozmawiał z dyplomatą, jego słowa "są rzadkim potwierdzeniem", iż cele powietrznej ofensywy na Libią nie ograniczają się do obrony cywili, a mają za zadanie wspierać rebeliantów w walce z Muammarem Kaddafim. - My przeważymy szalę w tej wojnie domowej. Dokładnie to mamy zamiar zrobić - miał powiedzieć agencji dyplomata.
Niewygodna prawda?
- Nieustanne podkreślane, że ataki na cele w Libii są wymuszeniem strefy zakazu lotów, to tylko zasłona dymna. Powiedzmy sobie szczerze, to było potrzebne do zapewnienia poparcia krajów arabskich - stwierdził dyplomata. Rezolucja ONZ, mówiąca o "użyciu wszelkich koniecznych środków" do obrony cywili, miała mieć instrumentalne znaczenie w budowaniu grupy krajów popierających interwencję.
Zapytany o porównanie obecnej sytuacji w Libii z dekadą funkcjonowania strefy zakazów lotów nad Irakiem, dyplomata zapewnił, że to zupełnie inny scenariusz. - Tam była wyłącznie strefa zakazu lotów. Dlatego nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i Saddam Hussein pozostał u władzy dławiąc rebelię Szytiów i Kurdów - stwierdził dyplomata.
- Sytuacja w Libii jest zupełnie inna. Tutaj mamy embargo i blokadę morską, uderzenia lotnicze i silne wsparcie w postaci najostrzejszego możliwego sformułowania zawartego w rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - wyjaśnia informator Reutera. Zdaniem dyplomaty, koalicja musi płynnie przejść od wykorzystania "wszystkich możliwych środków do obrony ludności cywilnej Libii", do ostatecznego celu w postaci obalenia Kaddafiego.
Trudne zadanie
Ostatnie wydarzenia w Libii pokazują, że ukryty cel koalicji w postaci "dyskretnego" popchnięcia rebeliantów i umożliwienia im obalenia dyktatora, będzie trudniejszy do osiągnięcia niż się wydawało. Po serii nalotów na wojska rządowe pod Bengazi, bojówki opozycji zdołały przełamać front i ruszyły na zachód. Po kilkudniowym rajdzie dotarły w pobliże Syrty w centrum kraju. Tam po raz drugi powstrzymało ich wojsko, które błyskawicznie przeszło do kontrofensywy i odzyskało niemal wszystkie utracone miasta.
Rebelianci znów walczą na Cyrenajce i apelują do koalicji o bombardowanie wojsk Kaddafiego. Staje się jasne, że bez silnego wsparcia na placu boju z powietrza, zdezorganizowane i słabo uzbrojone bojówki opozycji nie są w stanie pokonać wojska. Jednocześnie rebelianci nie chcą zachodnich żołnierzy w kraju. Państwa koalicji również nie kwapią się do uwikłania się w kolejny konflikt lokalny.
Koalicja robi co może, aby osłabić potencjał sił zbrojnych Kaddafiego poza polem bitwy. Od początku interwencji są prowadzone liczne naloty na składy i magazyny. - Dość poważnie zredukowaliśmy potencjał militarny Kaddafiego o około 25 procent - stwierdził admirał Mike Mullen, przewodniczący Kolegium Sztabów Połączonych USA. - To jednak nie znaczy, że reżim Kaddafiego jest bliski załamania w sferze militarnej - dodał wojskowy.
Źródło: Reuters