Przypadkiem odnaleziono szczątki czteroosobowej rodziny, która zaginęła w 2010 roku w Kalifornii. Rodzice i dwójka dzieci spoczywali w płytkich grobach na pustyni. Ich los pozostaje zagadką.
Szczątki odkrył przypadkowo motocyklista jeżdżący po pustynnym terenie około stu kilometrów na południowy-wschód od Los Angeles. Mężczyzna zauważył wystające z ziemi kości, które prawdopodobnie wykopały z płytkich grobów zwierzęta.
Wezwani na miejsce policyjni specjaliści sprecyzowali, iż pochowano tam cztery osoby. Kobietę, mężczyznę i dwójkę dzieci. Wstępne testy wykazały, iż kości starszych osób są pozostałościami po małżeństwie Josepha i Summer McStay. Mniejsze szkielety to prawdopodobnie dwójka ich synów, ale mają to jeszcze potwierdzić testy DNA.
Zawiła historia
Cała czteroosobowa rodzina zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach w 2010 roku. Bez uprzedzenia bliskich opuścili swój dom na północ od San Diego i nikt ich nigdy więcej nie widział, ani nie otrzymał od nich sygnału. Ich samochód odnaleziono na pustynnym terenie niedaleko granicy z Meksykiem.
W domu rodziny nie było żadnych śladów przemocy, porwania czy kradzieży. Z kont bankowych nie zniknęły żadne pieniądze.
Początkowo założono, iż rodzina z niewyjaśnionych powodów wyjechała po kryjomu do Meksyku. Wskazywała na to historia przeglądanych stron na komputerze 43-letniej kobiety, która szukała informacji o dokumentach dla dzieci jadących do Meksyku i kupiła hiszpańskojęzyczne oprogramowanie.
Odnalezienie szczątków rodziny na pustyni wikła jednak historię i czyni wytłumaczenie o wyjeździe na południe mało prawdopodobnym. Policja uznaje teraz ten przypadek za zbiorowe morderstwo. Kto miał się jego dopuścić, nie wiadomo.
Autor: mk / Źródło: BBC News