Mieszkający w Hamburgu Polak chciał odszkodowania za decyzję miejscowego urzędu ds. dzieci i młodzieży za to, że ten odmówił mu prawa rozmawiania z dziećmi po polsku. Sąd odrzucił jego pozew.
Wojciech Pomorski oprócz Jugendamtu zaskarżył także miasto. Obie instytucje za dyskryminację ze względu na przynależność narodową.
Nauczyciel-germanista domagał się przeprosin na piśmie i 15 tysięcy euro odszkodowania za to, że Jugendamt w Hamburgu-Bergedorfie zabronił mu rozmawiania w języku polskim podczas nadzorowanych spotkań z córkami.
Bo nikt nie rozumiał polskiego?
Uzasadniano to m.in. tym, że Jugendamt nie ma współpracownika, władającego językiem polskim, co - jak twierdzi Pomorski - nie było prawdą.
Iwona-Polonia i Justyna po rozstaniu rodziców znalazły się pod opieką matki, obywatelki Niemiec. Kilka lat temu matka wyjechała z obiema córkami do Austrii. Teraz sprawa dotycząca kontaktów Pomorskiego z dziećmi toczy się przed sądem austriackim.
Długoletni proces
Proces przed hamburskim sądem rozpoczął się jeszcze w grudniu 2006 roku. Został jednak zawieszony ze względu na trudności z odnalezieniem akt, dokumentujących konflikt Pomorskiego z Jugendamtem.
Wiosną 2009 r. sąd administracyjny Hamburga nakazał władzom miasta podjęcie działań mających na celu odnalezienie oraz udostępnienie żądanych dokumentów, co otworzyło drogę do wznowienia procesu.
Sąd się nie zgodził
Zdaniem sądu nie pojawiły się jednak nowe
Boją się stworzyć precedens. Jeśli pozwolono by Pomorskiemu rozmawiać z dziećmi w języku polskim, to także osoby innych narodowości - których w Niemczech jest bardzo wiele - będą chciały mówić w swoich językach w trakcie nadzorowanych spotkań z dziećmi Wojciech Pomorski
Podczas procesu adwokaci Polaka wskazywali również na postanowienia polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku, który gwarantuje mniejszości niemieckiej w Polsce i Polakom w Niemczech możliwość swobodnego "posługiwania się językiem ojczystym w życiu prywatnym i publicznie, dostępu do informacji w tym języku, jej rozpowszechniania i wymiany".
Choćby do Strasburga
W ocenie Pomorskiego, hamburski sąd potwierdził swym wyrokiem, że "w Niemczech dopuszczalny jest szantaż językowy". - Wynarodowiono dwie dziewczynki, obywatelki polskie - dodał.
- Boją się stworzyć precedens. Jeśli pozwolono by Pomorskiemu rozmawiać z dziećmi w języku polskim, to także osoby innych narodowości - których w Niemczech jest bardzo wiele - będą chciały mówić w swoich językach w trakcie nadzorowanych spotkań z dziećmi - interpretuje decyzję sądu polski rodzic.
Pomorski - który kieruje działającym na terenie Niemiec Stowarzyszeniem "Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci" - oświadczył również, że odwoła się od wyroku do niemieckich sądów wyższej instancji, a w ostateczności - do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24