Jared Lee Loughner, który w sobotę zabił sześć osób i próbował zamordować kongresmenkę Gabrielle Giffords w niedzielę usłyszał zarzuty. Śledczy ustalili też, że wbrew pierwszym podejrzeniom, sprawca działał sam. Dziś Loughner ma się pojawić w sądzie. Jak pisze BBC, może mu grozić kara śmierci.
Loughner został oskarżony o próbę zabójstwa członka Kongresu, dwa przypadki zabójstwa pracowników rządu federalnego i dwa przypadki próby zabicia pracowników federalnych.
Szef FBI Robert Muelle, który z nakazu prezydenta Baracka Obamy nadzoruje śledztwo powiedział, że wobec 22-latka mogą być wysunięte kolejne zarzuty, m.in. związane z terroryzmem krajowym. Zapytany o motywy sprawcy uciął: - Zbyt wcześnie, by spekulować.
Drugi zabójca? - fałszywy trop
Wszystko wskazuje na to, że szaleniec, który w Tucson w stanie Arizona zastrzelił sześć osób i kolejnych czternaście ranił, w tym demokratyczną kongresmenkę Gabriellę Giffords, działał sam - donoszą też amerykańskie media.
Mężczyzną, którego poszukiwała policja jako domniemanego wspólnika Jareda Loughnera, okazał się taksówkarz, który w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z zamachowcem i zamachem w Tucson.
Został on oczyszczony z wszelkich podejrzeń.
W mieszkaniu zabójcy
Śledczy przeszukali już dom Loughnera i w jego sejfie znaleźli wiadomości takie jak "planowałem wcześniej", "moje zabójstwo" i imię "Giffords" obok - najprawdopodobniej - jego podpisu.
Powiedzieli też, że zabójca w trakcie zamachu użył półautomatycznego Glocka, który w listopadzie został użyty w ataku na sklep Sportsman's Warehouse w Tucson. Media nie podają, czy to Loughner był również sprawcą tamtego napadu. Część mediów pisze jedynie, że broń została nabyta w listopadzie.
Znał ofiarę
Z dokumentów sądowych wynika, że Loughner miał w przeszłości kontakt z Giffords. W liście wysłanym do niego przez biuro Giffords, członkini Kongresu dziękuje mu za uczestnictwo w analogicznym do sobotniego spotkaniu "Congress on your Corner", które miało miejsce w 2007 roku.
Źródło: NPR, BBC