Jose Blaidmir Antuna, meksykański dziennikarz, który wielokrotnie opisywał przestępstwa związane z narkobiznesem zginął z rąk nieznanych sprawców. Antuna skarżył się przed swoją śmiercią, iż wciąż otrzymuje telefony z pogróżkami.
Pracujący dla gazety "El Tiempo de Durango" Antuna został uprowadzony w poniedziałek rano. Dziennikarz został następnie uduszony, a jego zwłoki porzucono na pustej parceli w mieście Durango w północnym Meksyku.
Zostawili wiadomość
Ruben Lopez z biura prokuratora generalnego, który przekazał we wtorek informację o śmierci dziennikarza nie sprecyzował, czy meksykańskie władze wiążą jego zabójstwo z tematyką, jaką się zajmował. Wiadomo jedynie, że Antuna skarżył się redakcyjnym kolegom na telefoniczne pogróżki, jakie otrzymywał. Fernando Mendoza, pracownik "El Tiempo de Durango" twierdzi z kolei, że przy zwłokach jego kolegi znaleziono list, który mówił, iż Antuna zginął, bo przekazywał uzyskane przez siebie informacje wojsku.
Ostrzelany, ale bez ochrony
Kilka miesięcy wcześniej dziennikarz złożył skargę do prokuratora generalnego, gdyż twierdził, że jego dom ostrzelano. Prowadzący śledztwo uznali jednak, że w mieszkanie dziennikarza kule trafiły przypadkowo, w następstwie innej strzelaniny. We wtorek organizacja Reporterzy bez Granic wydała oświadczenie, w którym ubolewa, iż meksykański dziennikarz nie otrzymał ochrony, choć wiadome było, że ktoś mu grozi.
W tym roku w Meksyku zabitych zostało już co najmniej 8 dziennikarzy.
Źródło: PAP