Po dwumiesięcznym procesie nowojorski sąd uniewinnił trzech policjantów, którzy zastrzelili czarnoskórego Seana Bella. Bawił się on na wieczorze kawalerskim w nocnym klubie przed swoim ślubem i był... nieuzbrojony. Przed sądem doszło do przepychanek.
Michael Oliver i Gescard Isnora zostali oczyszczeni z zarzutów zabójstwa, napaści i lekkomyślnego narażenia życia, za co groziło im 25 lat więzienia. Trzeciego uniewinnionego funkcjonariusza Marca Coopera oskarżono o lekkomyślne narażenie życia.
Do tragedii doszło w listopadzie 2006 r. przed nocnym klubem ze striptizem w dzielnicy Queens. Bell i jego koledzy zostali trafieni ponad 50 pociskami przez policjantów, którzy twierdzą, że mężczyźni zachowywali się podejrzanie, a jeden z nich miał broń, jak im się zdawało. Okazało się to nieprawdą. Bell zmarł w szpitalu, pozostali odnieśli rany.
W uzasadnieniu werdyktu odczytanym przez sędziego Arthura Coopermana stwierdzono, że wersja wypadków podana przez policjantów jest bardziej wiarygodna niż ta, którą przedstawili świadkowie oskarżenia, wśród nich ranni przyjaciele Bella.
Według sędziego prokuratura "nie udowodniła ponad wszelką wątpliwość", że oskarżeni nie mieli powodu strzelać do ofiar. Werdykt wywołał szok i oburzenie rodzin ofiar i około 200 osób zgromadzonych przed sądem. Niektórzy płakali, inni krzyczeli: "Mordercy" i "Ku-Klux-Klan".
Sprawa stała się głośna ze względu na fakt, że Bell zginął na kilka godzin przed swoim ślubem. Porównuje się ją do kilku podobnych przypadków zabicia nieuzbrojonych Murzynów przez białych policjantów w Nowym Jorku, m.in. zastrzelenia w 1999 r. imigranta z Afryki Amadou Diallo.
Obecna sprawa nie ma jednak takiego podtekstu rasowego jak poprzednie, ponieważ dwóch spośród trzech sprawców zastrzelenia Bella to Afroamerykanie.