Jeszcze w piątek był w Kijowie, starał się o status uchodźcy. W niedzielę nieoczekiwanie stał już przed sądem w Moskwie. Co się stało? Co się działo z Leonidem Razwożajewem przez dwa dni? Na jaw wychodzą kolejne szczegóły tajemniczej operacji rosyjskich służb.
Leonid Razwożajew jest działaczem radykalnej lewicy, opozycyjnej wobec Władimira Putina. W obawie przed aresztowaniem pod zarzutem spiskowania, wyjechał 17 października na Ukrainę.
Do UNHCR
Przez dwie doby swobodnie poruszał się po Kijowie. Zajęli się nim działacze ukraińskiej organizacji lewicowej współpracującej z rosyjskim Frontem Lewicy. Gdy z Moskwy nadeszły wieści o zatrzymaniach kolejnych opozycjonistów, uznano, że Razwożajew powinien ubiegać się o status uchodźcy politycznego. Potem zamierzał wyjechać do UE.
W piątek 19 października Ukraińcy zawieźli przybysza z Rosji do kijowskiego biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR). Teraz wspominają, że ciągnęli za sobą ogon - za ich autem jechały co najmniej dwa podejrzane samochody.
Kiedy dotarli do celu, Razwożajew wszedł do biura z prawnikiem. Dostał jeszcze ostrzeżenie, żeby pod żadnym pozorem nie wychodził z budynku.
Wyszedł na lunch, nie wrócił
Dalsze wydarzenia można odtworzyć na podstawie oświadczenia wydanego przez UNHCR. Wiadomo, że Rosjanin rozpoczął formalną rozmowę ws. uzyskania statusu uchodźcy.
W pewnym momencie została ona przerwana. Rozmówca Rosjanina postanowił w tej sprawie skonsultować się telefonicznie z centralą UNHCR. Wówczas Razwożajew powiedział, że "wyjdzie na moment do pobliskiej kawiarni na lunch". Zostawił osobiste rzeczy w biurze.
Kiedy długo nie wracał, a prawnik nie mógł się z nim skontaktować telefonicznie, zgłoszono zaginięcie do lokalnego komisariatu milicji.
Dwa dni później
Razwożajew pojawił się dopiero w niedzielę, w... Moskwie. A konkretnie w budynku sądu, który orzekł o jego aresztowaniu na 2 miesiące. Komitet Śledczy przekonuje, że Razwożajew sam się oddał w ręce organów ścigania , przyznając się do winy.
- Razwożajew szczegółowo opowiedział, jak wspólnie z Siergiejem Udalcowem, Konstantinem Lebiediewem i innymi osobami przygotowywali masowe zamieszki na terytorium Federacji Rosyjskiej. Potwierdził też przynależność wymienionych osób do organizacji zamieszek 6 maja w Moskwie. I co bardzo ważne, powiedział, że finansowanie tych działań zapewniał Giwi Targamadze (przedstawiciel władz Gruzji - red.) - powiedział rzecznik Komitetu Siergiej Markin.
Ale tego, w jaki sposób opozycjonista, jeszcze w piątek 19 października próbujący uzyskać status uchodźcy w kijowskim biurze UNHCR, zjawił się w Moskwie, władze Rosji i Ukrainy nie potrafią wyjaśnić.
Współpracownicy Razwożajewa twierdzą, że z Kijowa porwali go agenci FSB i prywatnym samolotem przetransportowali do Moskwy.
Wychodząc z sądu, Razwożajew zdążył wykrzyknąć, że został porwany na Ukrainie i przez dwa dni go torturowano. Komitet Śledczy zaprzecza, ale nie dopuszcza do mężczyzny adwokatów.
Ukraińskie władze: Nic nie wiemy
Co na to służba prasowa SBU, służby bezpieczeństwa odpowiedzialnej za zabezpieczenie terytorium państwowego? Twierdzi, że nie ma żadnej wiedzy o porwaniu Rosjanina.
"Ani ze strony Rosji, ani Interpolu, ani w ramach międzynarodowych porozumień o pomocy prawnej żadna prośba o pomoc w zatrzymaniu Leonida Razwożajewa do nas nie przyszła" - czytamy w komunikacie ukraińskiej służby bezpieczeństwa. Milicja także mówi, że nic nie wie w tej sprawie. Prokuratura generalna Ukrainy w ogóle nabrała wody w usta.
Prezent dla Putina?
Informacja o porwaniu opozycjonisty z Rosji pojawiła się w przeddzień wizyty w Moskwie Wiktora Janukowycza.
Szereg niezależnych i opozycyjnych mediów, ekspertów i polityków ukraińskich wskazuje na zbieżność nielegalnej operacji rosyjskich służb w Kijowie ze spotkaniem, na którym ukraiński prezydent starał się o lepsze warunki handlu gazem.
Według nich to poniżające dla Ukrainy. - Rosja tym porwaniem pokazała, kto tutaj, na Ukrainie, jest gospodarzem. To policzek dla naszych służb specjalnych, choć rosyjskie specsłużby tutaj czują się jak u siebie w domu. A ukraińskie władze w ogóle nie mogą niczemu się przeciwstawić - mówi opozycyjny deputowany Taras Steckiw.
- Jeśli to się dzieje za wiedzą i zgodą szefa SBU, to jest on przestępcą. A jeśli nie, to dlaczego jeszcze nie ma dekretu prezydenckiego o jego dymisji? - pyta ekspert Borys Kuszniruk.
Na tropie spisku
Razwożajew jest kolejną osobą ściganą przez Komitet Śledczy za rzekomy udział w przygotowywaniu masowych zamieszek i obalenia władz Rosji.
Inny działacz lewicowej opozycji Konstantin Lebiediew został aresztowany na 2 miesiące, zaś lider Lewicowego Frontu Siergiej Udalcow dostał zakaz opuszczania Moskwy.
Śledczy uderzyli w działaczy lewicy tuż po tym, jak należąca do Gazpromu telewizja NTW wyemitowała film "dokumentalny" pt. Anatomia protestu 2. Wynika z niego, że opozycjoniści spiskowali z przedstawicielami Gruzji i za pieniądze z zagranicy zamierzali wywołać masowe zamieszki w Rosji.
Autor: //gak / Źródło: tvn24.pl, gazeta.ru, lifenews.ru, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Ria Novosti/Wikipedia CC BY-SA