Linie lotnicze Frontier Airlines pokajały się za kompromitującą wpadkę, jaką zaliczyły w weekend, gdy z samolotu wyrzucono (ze względów bezpieczeństwa) pasażera cierpiącego na paraliż czterokończynowy (tetrapelgię).
24-letni student John Morris miał lecieć z Dallas do Denver. Miał, bo pilot wysadził dgo z samolotu, gdy okazało się, że konstrukcja zapięcia pasa nie pozwala w sposób należyty zapiąć chorego.
Przepraszają i badają
"Przepraszamy za ten incydent i badamy, jak sobie poradzono w tej sytuacji" - napisały linie Frontier (ang. frontier - granica), które - jak widać - wyraźnie postawiły granicę swojemu pasażerowi.
"Mieliśmy w tej sytuacji pilota z dobrymi intencjami, który stara się zrobić słuszną rzecz - zapewnić wszystkim zaangażowanym bezpieczeństwo" - dodały linie.
Taka jest przynajmniej wersja linii lotniczych, bo matka Morrisa - towarzysząca mu w samolocie powiedziała, że pilot ani razu nie opuścił kokpitu, by ocenić sytuację. Zgodnie z doniesieniami lokalnej stacji telewizyjnej wysadzony z samolotu Morris czuł się upokorzony.
Odrobina dobrej woli?
Choć rzecznik Amerykańskiej Federalnej Administracji Lotniczej (FAA) Mike Fergus powiedział, że pilot ma daleko idące uprawnienia, jeśli chodzi o zachowanie środków bezpieczeństwa, to jednak cała sytuacja pozostawia odczucie niesmaku i zażenowania.
Tym bardziej, że tetrapelgik John Morris, który doznał paraliżu w wyniku wypadku snowboardowego pięć lat temu, dotarł ostatecznie do Kolorado... późniejszym lotem Frontier Airlines. Jak widać, przy odrobinie dobrej woli można osiągnąć znacznie więcej.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org